Pokiwała energicznie łebkiem zadowolona z tej propozycji. Musiała teraz prezentować się matce z jak najlepszej strony. Jako wspaniała przyszła uczennica, dar od samego Klanu Gwiazd. tak, to teraz była jej główna misja.
Wyruszyli więc ku otwartym polanom. Trawiaste gęstwiny działały na ich korzyść, ukrywając kocie sylwetki w swej zieleni. Cel ich podróży spokojnie się pasł nie zdając sobie sprawy ze śmiertelnego zagrożenia, które się na niego czaiło. Pierwomrówka zamierzała zaprezentować ojcu swój niezwykły talent i pasję jaką w sobie posiadała. Wtedy zrozumie dlaczego to ona musi przejąć stołek zastępcy swojej mamy. Już sama wizja ich dowodzącymi Klanem Burzy powinna mu wystarczać, lecz staruszek najwidoczniej musiał się przekonać jaki potencjał drzemie w jej małym ciałku.
Przybrała pozycję i skoczyła, zamierzając to załatwić jednym sprawnym ruchem. Jak prawdziwy zawodowiec. Los podstępny pokrzyżował jej plany. Wiatr zawiał nie w tą stronę co trzeba, ziemia była jakaś lewa, a słońce złośliwie raziło ją po ślepiach. Jej wspaniały ruch zakończył się klapą - zając zwiał, a Pierwomrówka grzmotnęła o ziemię.
Usłyszała chichot ojca. Wstała i otrzepała się prędko.
— Nie śmiej się. — miauknęła zdenerwowała. — To było celowe. — odparła dumnie.
Ojciec uniósł brew zaciekawiony.
— Chciałaś rozbawić zająca? — zapytał, przekomarzając się z nią.
Dymna poprawiła futerko na piersi.
— A żebyś wiedział. Pomyślałeś kiedyś, jak ciężki mają żywot ciągle ginąc z naszych łap. Ze stresu pewnie gorzej wiją młode. A teraz dzięki mnie ten królik może doczeka się potomstwa. To się nazywa inwestycja w przyszłość. — odparła pewnie.
— Jakaś ty łaskawa. — stwierdził z kąśliwym uśmiechem staruszek. — Ile królików jeszcze zamierzasz oszczędzić?
Pierwomrówka zamyśliła się. Jeśli tylko temu daruje życie będzie wyglądało to jedynie na usprawiedliwienie. Pytanie tylko przy którym powinna zakończyć to przedstawienie.
— Ile będzie trzeba, drogi ojcze. — miauknęła. — Ruszajmy dalej. Przy Upadłym Potworze są takie, które już w tym roku odchowały swe młode.
Przybrała pozycję i skoczyła, zamierzając to załatwić jednym sprawnym ruchem. Jak prawdziwy zawodowiec. Los podstępny pokrzyżował jej plany. Wiatr zawiał nie w tą stronę co trzeba, ziemia była jakaś lewa, a słońce złośliwie raziło ją po ślepiach. Jej wspaniały ruch zakończył się klapą - zając zwiał, a Pierwomrówka grzmotnęła o ziemię.
Usłyszała chichot ojca. Wstała i otrzepała się prędko.
— Nie śmiej się. — miauknęła zdenerwowała. — To było celowe. — odparła dumnie.
Ojciec uniósł brew zaciekawiony.
— Chciałaś rozbawić zająca? — zapytał, przekomarzając się z nią.
Dymna poprawiła futerko na piersi.
— A żebyś wiedział. Pomyślałeś kiedyś, jak ciężki mają żywot ciągle ginąc z naszych łap. Ze stresu pewnie gorzej wiją młode. A teraz dzięki mnie ten królik może doczeka się potomstwa. To się nazywa inwestycja w przyszłość. — odparła pewnie.
— Jakaś ty łaskawa. — stwierdził z kąśliwym uśmiechem staruszek. — Ile królików jeszcze zamierzasz oszczędzić?
Pierwomrówka zamyśliła się. Jeśli tylko temu daruje życie będzie wyglądało to jedynie na usprawiedliwienie. Pytanie tylko przy którym powinna zakończyć to przedstawienie.
— Ile będzie trzeba, drogi ojcze. — miauknęła. — Ruszajmy dalej. Przy Upadłym Potworze są takie, które już w tym roku odchowały swe młode.
* * *
Z dumą i gracją godną prawdziwego władcy tych terenów spacerowała po obozowisku szukając kolejnych wierzycieli (frajerów), którzy poprą jej kandydaturę. Musiała mieć przychylność tłumu. Królicza Gwiazda zdecydowanie za długo żył już na tym świecie. Tyle niebezpieczeństw czyhało wśród polnych kniei, a czarny jak na złość ani myślał, by zejść już z tego świata. Musiała mu w tym pomóc. Kto inny jak nie ona. Klan Gwiazd zaiście rozpaczał nad ich losem, widząc jak naród wybrany jest bezradny niczym świeżo narodzone kocię.
— Ojcze! — wydała z siebie okrzyk, widząc znajome futro.
Kocur gwałtownie odwrócił się w jej stronę.
— Coś się dzieje? — zapytał nieco zdezorientowany.
Pierwomrówcza Gracja westchnęła ciężko załamana.
— Chciałam się ciebie poradzić. — zaczęła tajemniczo, rozglądając się na boki. — Jak zdobyć względy kocura?
<tatko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz