BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

07 stycznia 2023

Od Chryzantemowej Łapy (Chryzantemowej Krwi) CD. Mrocznej Gwiazdy

— Głucha jesteś? Wypad. I ani waż się cokolwiek komukolwiek mówić, bo oberwę cię ze skóry — zasyczał wściekle Mroczna Gwiazda. Chryzantemowa Łapa osłupiała z przerażenia, przez chwilę tylko w trwodze lustrując mentora. Czy to wściekłe, dzikie zwierzę w szale było jej ojcem? Zlękła się jeszcze bardziej, kuląc z wyciem. 
Podszedł do niej raz jeszcze, z krwawym połyskiem na kłach i pazurach. Spanikowała, wepchnęła pod siebie ogon jeszcze bardziej i pierzchnęła. Biegła, obcierając swoje łapy od twardej ziemi, kamieni i gałęzi, których nawet nie omijała. Potykała się tylko o nie, tworząc na skórze więcej zadrapań i siniaków w popłochu, jak zwierzyna przed łowcą. W końcu była blisko obozu, jednak przycupnęła przy krzewach, kuląc się w jednym z nich. Nie miała odwagi, by do niego wejść. Czuła się upokorzona, i to wyłącznie z własnej winy. Rany piekły i swędziały, jakby stawały się głębsze z każdym ruchem. Dysząc przycupnęła pod jednym z drzew. Wiedząc, że w sąsiedztwie zarośli i pni jest całkiem sama nie zwracała już uwagi na własny płacz. Szlochała cicho, mocząc łzami miękką ściółkę pod własnymi łapami. 
Zamieniła ojca w potwora. Nie wiedziała tylko co zrobić, zapomniała, jak zawsze... myślała, że nigdy nie doczeka się kary? Sądziła, że Omen jej odpuści takie obijanie się? Wściekła go i zapędziła w furię. To wszystko była jej wina. Czuła wstyd i zażenowanie tak, że nie mogła spojrzeć sobie w twarz i wejść do obozu. Nie mogła udawać, że właśnie nie zawiodła. Wylizała ogniście piekące blizny. Potrzebowała pomocy medyka, ale nie czuła się godnie. Już i tak wystarczająco pokazała, jaka jest bezużyteczna. 
Dlaczego nie mogła być taka jak Bielicze Pióro? Zazdrościła siostrze wszystkiego, co osiągnęła. Ukończyła szybko trening, wstąpiła do kultu, nawet założyła tak wyczekiwaną rodzinę. Była ideałem. Dlaczego ona nim nie mogła być? Jakim cudem mając tak inteligentnych rodziców, świetnego mentora i wręcz perfekcyjny start w życie do tej pory mogła się pochwalić jedynie tytułem najgorszej córki? Zmarnowała już swoją swoją szansę. 

***

Starała się. Ciężej pracowała, mniej spała, wcześniej wstawała. Po treningu polowała, a nawet czas spędzony w obozie spędzała na zajmowaniu się obowiązkami. Chryzantema chciała się poczuć przydatna, by ktoś zauważył, że jej zależy. Dyszała ciężko, przynosząc zabitego, wycieńczonego węża. Bitwa z nim nareszcie zakończyła się po długim czasie. Była wyczerpana, ale nie mogła pozwolić sobie na odpoczynek. Nikt nie zwrócił uwagi na lekko zranioną uczennicę, która triumfialnie podnosząc podbródek do góry odłożyła zdobycz na stertę. Jedynie spojrzała się z jednym, obojętnym spojrzeniem Sosnowej Igły. Cała wymuszona pewność siebie wyparowała, a Chryzantemowa Łapa skuliła się raz jeszcze w sobie. Nie miała z czego być dumna. To tylko durna zwierzyna, z jaką poradziłby sobie kociak. Żadne osiągnięcie. 
Minęła inne koty jak zawsze, kierując się do legowiska uczniów. Natychmiast przytłoczyły ją ożywione rozmowy, chichot innych uczniów, którzy dzielili się ze sobą historiami z treningów, marzeniami, żartami, plotkami i każdą inną anegdotką. Widziała, jak w jej stronę rzucali obojętne spojrzenia. Chryzantema nawet nie próbowała się w ich rozmowy wsłuchiwać, co dopiero do nich dołączyć. Nie potrafiła rozmawiać z innymi. Nie chciała się jeszcze bardziej ośmieszać. 
Gdy położyła się na swoim legowisku, zachciało jej się płakać od tych wrzasków. Wtuliła się w mech, zakrywając w miarę swych możliwości uszy. Chciała sobie je powyrywać lub ogłuchnąć. Niech wszyscy się po prostu zamkną...

***

Ten dzień był jednym z wielu, podczas których miała wrażenie, że nic się nie zmieni. Po treningu walki Mroczna Gwiazda poprosił ją do siebie. Spłoszyła się momentalnie gdy tylko lider do niej podszedł, by to oznajmić. Bała się tego, co miał jej powiedzieć. Na pewno wyszło jej dziś koszmarnie. Chciał ją wygnać? Zdegradować? Coś jeszcze gorszego? Wiedziała, że nie zrobiła żadnych postępów. Wciąż była takim samym śmieciem jak z dziesięć księżyców temu, balastem dla Klanu Wilka. Jej łapy drżały, gdy czekała w ciszy w legowisku jej ojca na wyrok. Wydrążona borsucza nora była skryta w spinającym kotkę jeszcze bardziej półmroku. Usiedli w niej razem, Chryzantemowa Łapa jak najbliżej ściany. Mroczna Gwiazda zdawał się nawet na nią nie patrzeć, jakby jego rozczarowanie sięgło już zenitu. Tylko zerkała na niego w strachu.
Niespodziewanie przy wejściu do legowiska dostrzegła łapy Krzaczastego Szczytu, który coś szemrał, a później wepchnął do nory swojego ucznia, Wronę. Chryzantemowa Łapa uniosła jedno z położonych po sobie uszu, zaintrygowana. Po co Omenowi była ich dwójka?
— Chryzantemowa Łapo, Wronia Łapo — zaczął, obejmując zimnym spojrzeniem oboje uczniów — jesteście już gotowi, by zostać wojownikami.
Źrenice Chryzantemowej Łapy momentalnie się rozszerzyły, niedowierzając słowom lidera. Czy jej to się śniło? Niemożliwe... a jednak? Jej łapy znów zaczęły drżeć, ale tym razem z radości, którą chciała wyrazić na każdy możliwy sposób. Była jednak wyprostowana, tak jak Wronia Łapa, siedzący tuż przy niej. 
— Oczywiście nie zwołałem was oboje bez powodu. Pojedynek o rangę wojownika stoczycie razem, jutrzejszym szczytowaniem słońca — kontynuował, nie spuszczając wzroku ze swoich potomków. Chryzantemowa Łapa walczyła z nim na spojrzenia, trzymając swoją wolę i strach na wodzy, nie spuściła głowy. Musiała pokazać, że jest silna. Musiała to wygrać. Nie mogła zhańbić siebie i własnego rodu jeszcze bardziej. — Macie do tego czas na przygotowanie się. Widzimy się na arenie, niech wygra najsilniejszy — mruknął sykliwie, odprawiając Wronę i Chryzantemę. Serce kołatało jej w piersi, gdy patrzyła na swojego przyrodniego brata, który widocznie nie czuł się najlepiej z wyborem ojca, wydawał się być nim zirytowany. Nie odezwał się do niej ani słowem, jedynie odszedł, pazurami drapiąc ziemię. Jutro mieli zawalczyć o nowe imię i miano. Chryzantemowej Łapie nawet nie przeszło przez głowę, że to jej bliska rodzina, młodsze rodzeństwo. Dla niej Wronia Łapa był teraz wrogiem i żaden węzeł krwi nie mógł tego zmienić.

***

— Niech wszystkie koty wystarczająco dorosłe by polować zbiorą się na zebranie Klanu! 
Wiedziała doskonale co znaczyło to wołanie. Mimo że jej łapy trzęsły się ze stresu opuściła bezpieczne miejsce jakim było legowisko uczniów. Z drugiej strony wyszedł z zarośli również Wronia Łapa, stając naprzeciwko Chryzantemy. Zasyczał w jej stronę, pusząc się i w odpowiedzi zrobiła to samo, nie chcąc wyjść na tchórza. Czy to właśnie tak miało wyglądać? Że znienawidzą się nawzajem, poplują po pyskach i zmasakrują się nawzajem, jak gdyby byli najgorszymi wrogami? Jeżeli właśnie to miało sprawić, że nareszcie zostanie wojownikiem była na to gotowa. 
— Dziś Chryzantemowa Łapa i Wronia Łapa przystąpią po raz pierwszy do swej walki o imię wojownika. Każdy zna zasady — zmierzył okiem najpierw córkę, później syna, którzy następnie wbili w siebie raz jeszcze wrogie spojrzenia. Czekała jedynie na znak, czując jak narasta w niej niepokój. Na Klan Gwiazdy... — Zaczynajcie!
W ułamku sekundy Wrona wystrzelił jak z procy i powalił na ziemię. Chryzantemowa Łapa zrozumiała swój błąd dekoncentracji. Czarny łapami przycisnął siostrę do ziemi, zabierając jej oddech. Zrzuciła go z siebie kopnięciem w brzuch, przez co zgiął się w pół. Nie ustąpił jednak i szybko wyprostował się, z gniewnym błyskiem w oku. Chryzantemowa Łapa poczuła jak jego zabrudzone ziemią pazury muskają jej łapę o ćwierć kocięcego kroku. Drugi z jego ciosów był bardziej celny i dopiero w tej chwili rozpoczęło się prawdziwe starcie. Jego zęby wylądowały w grzbiecie Chryzantemowej Łapy, która chaotycznie próbowała wydostać się z uścisku jego szczęk. Rzuciła się na jego zad, przewracając ich oboje na twardą ziemię. Wbili w siebie nawzajem pazury w śmiercionośnym przytuleniu, kopali się boleśnie w podbrzusza. Sycząc w przerwach przed próbami ugryzienia wypuszczali chłodne obłoki pary, które piekły ich w oczy. Czuła, jak najmniejsze drobiny piasku wdawały się oraz szczypały w jej rany; sama wbijała jeszcze głębiej w skórę Wroniej Łapy własne szpony. Przejechała mocno dwoma pazurami jednej łapy po boku jego szyi, z czego polała się krew. Kocur nie mógł ukryć bólu i wbił kły w jej pierś, na co w odpowiedzi syknęła. Jego ciosy spinały jej całe ciało w bólu, ale po intensywnym treningu z Mroczną Gwiazdą nie poddawała się i widziała jakie błędy popełnia jej przeciwnik. Atakował na oślep, starając się tylko zadrapać jak najmocniej, ugryźć z największą siłą. Nie bronił brzucha, nie zwracał dużej uwagi na obronę. Chryzantemowej Łapie wydawało się, że uczeń atakuje ją w amoku ambicji i wściekłości. Nie mogła pozwolić by i nad nią zabrał kontrolę ślepy gniew. 
Wyrwała się z uścisku, odskakując nagle. Zgodnie z jej przewidywaniem zaskoczyło to Wronią Łapę, więc nie czekała aż jego zdziwienie mu minie i po prostu rzuciła się na niego ze szponami. Przewróciła go na bok, odsłaniając mu delikatny jak skrzydło motyla brzuch. Przejechała po nim pazurami jednej łapy, chwilę później obie położyła na jego boku, przygniatając. Przełknęła nerwowo ślinę, w momencie zawahania. Skóra na brzuchu była cienka i wrażliwa, przebijalna z łatwością i męką, co zapewniłoby jej wygraną. Czuła jednak wewnętrzną barierę przed zanurzeniem w nim swych ostrych zębów, ostrzonych specjalnie na tą bitwę. To uderzenie serca nieuwagi nie zostało pozostawione przez Wronią Łapę na marne. Oswobodził się i syknął jak gdyby w ostrzeżeniu, jednak nie zdążyła zrobić nic poza cichym piskiem. Wycelował kłami w krawędź jej szyi, zacisnął chwyt szczęk. Nie mogła wyrwać się od masywnego ucznia, mimo miotania się przez chwilę w panice. Poczuła jak wbija się głęboko, znacznie głębiej niż ona przedtem. Chlasnęła go łapą, zadrapała pazurem, jednak Wronia Łapa jak uparty trzymał się mocno jej szyi. Gdy po serii uderzeń odepchnęła w końcu kocura poczuła jak krew zaczyna tryskać, a później sączyć się z dużej rany. Jej oczy zacisnęły się w torturze. Wronia Łapa jedynie oblizał pysk, strząsając z niego czerwone krople. Zrozumiała, że by wygrać musiała być brutalna. To nie była tylko walka o rangę wojownika. To była walka o honor rodu i uznanie ojca.
Syknęła piorunująco, uszy stawiając na sztorc, płonęła w niej furia, paniczny lęk i ambicja. Nie mogła zawieść Omena. Musiała być tym lepszym dzieckiem. Lepszym od Wroniej Łapy i całej reszty tych bękartów!
Drżąc podbiegła, by przejechać pazurami po jego policzku. Odskoczyła do tyłu, gdy starał się odpowiedzieć tym samym. Oboje byli zmęczeni, ale Chryzantema była gotowa w wyczerpaniu paść nieprzytomna po starciu, by wygrać. Podskakiwała, drocząc się z nim i dysząc. Chciała, by odsłonił nieostrożnie gardło, jako że brzuch był już spalony. Nieświadomy jej zamiarów stanął na tylnych łapach i w moment przestała pajacować. Zamiast tego otoczyła zębami jego krtań i powaliła na ziemię. Chryzantemowa Łapa nie myśląc o niczym innym niż triumfem nad Wroną przyszpiliła go do twardego podłoża z całej siły, nie pozwalając, by ten oderwał od swojej szyi jej szczęki. Czuła żelazny smak i zapach jego krwi, wypełniający jej nozdrza. Miotał się, kopiąc wszystkim co miał, jednak nie mógł jej z siebie zrzucić. Jego krew rozpływała się po jej pysku i języku, bryzgała na pierś.
— Koniec walki! — ogłosił donośnym głosem Mroczna Gwiazda. Kotka zluzowała uścisk żuchwy, aż w końcu puściła pokonanego ucznia. Wronia Łapa przeczołgał się po piasku nim wstał na nogi i zawarczał cicho, jak zbity pies. Strzępki ich sierści i rozpryśnięcia ich krwi pokrywały centrum obozu, a Chryzantemowej Łapie serce jak oszalałe zabiło w piersi. Lider nie musiał nawet mówić kto wygrał - każdy kot widział zniżony łeb upokorzonego Wroniej Łapy, który jeżył się w poczuciu bezsilności. Chryzantemowa Łapa spojrzała się na krąg otaczających ich kotów. Dojrzała w nim powoli kiwającą głową w uznaniu Bielicze Pióro i uśmiechnęła się słabo. Każdy inny jednak stał nieruchomo, czekając na mianowanie wygranej. 
— Ja, Mroczna Gwiazda, przywódca Klanu Wilka, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tą uczennicę. Wygrała walkę o tytuł i trenowała długo — wyczuła w głosie ojca kpinę — i pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika.
Chryzantemowa Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
—  Przysięgam — odpowiedziała, unosząc swoją brodę jak najwyżej i próbując opanować dygot głosu. Krople krwi spływały po jej zakurzonym futrze i uginających się ze zmęczenia łapach. Pokazywała jednak swój triumf, udowadniała swoją odwagę, to że zasługiwała. Nigdy nie była bardziej pewna żadnego z wypowiadanych słów. Poprzysięgłaby wszystko, gdyby to znaczyło mianowanie i wyjście z roli zakały rodziny.
— Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Chryzantemowa Łapo, od tej pory będziesz znana jako Chryzantemowa Krew. Klan Gwiazdy ceni cię za zręczność i gorliwość oraz wita cię jako nową wojowniczkę Klanu Wilka — zmierzył ją spojrzeniem lodowatych, błękitnych oczu, gdy jej nowe imię było skandowane przez wszystkich wojowników. Przez matkę, przez siostrę, przez najmniejszych znajomych, a także wrogów. Uśmiechała się do tłumu, stojąc sparaliżowana w szoku. To stało się tak przeraźliwie szybko. Wronia Łapa przemknął z areny i zlał się z chmarą kotów, w zawstydzeniu i poniżeniu. Chryzantemowa Łapa z jakiegoś powodu poczuła, jak zaczyna pochłaniać ją zmartwienie i wyrzuty sumienia. 
Zrobiła to, co było konieczne i słuszne. Wrona próbował rozszarpać jej szyję, pokonać za wszelką cenę (nawet gdyby Chryzantema miała umrzeć), przegrał uczciwie. Był idiotą, pozwalając jej dopaść do jego gardzieli, był od niej słabszy. Ale nie przestawało gryźć ją troska. Znienawidził ją. Został publicznie pohańbiony, mimo desperacji został pokonany. Do końca życia będzie żył z myślą, że jest najsłabszym ścierwem... Czy to musiało właśnie tak wyglądać? Czy nie było lepszego rozwiązania? 
Jeśli Omen to ustanowił to oznaczało, że najwyraźniej tak.
— O-ojcze? — podbiegła do kocura zeskakującego z wysokiego punktu. Zatrzymał się, słysząc jej głos.
— Tak?
Wzięła głęboki wdech. Potrzebowała walidacji. Potrzebowała być zapewniona, że zrobiła dobrze i teraz nareszcie może czuć z niej dumę.
— Czy walczyłam dobrze? C-czy... teraz wstydzisz się mnie mniej? — zatrzęsła się. Musiała od niego usłyszeć pochwałę. Musiała wiedzieć, że nareszcie zrobiła coś, co nie przyniosło jej jedynie hańby. Że w końcu chociaż raz nie musiała czuć się jak upośledzony śmieć.

<Mroczna Gwiazdo?>

[przyznano 5%]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz