Musiała blefować, prawda? Posługiwała się bardzo ogólnikowymi zdaniami, więc chyba nie mogła mieć niczego faktycznego na Bylicę w tym aspekcie. Jednak gdy tylko kotka przekrzywiła głowę z nonszalancją – mina mu zrzedła.
— Ale po co te nerwy. Czyżby zazdrość? — Zmrużyła oczy, uśmiechając się. — Byłeś jednym z tych, którym pozwoliła wierzyć, że będzie dla nich oparciem? Jej synkiem~? Dorosłeś i już cię nie chce~?
Zacisnął szczękę. Nie podobały się mu jej słowa. Wsadzała i grzebała pazurami bezpośrednio w jego obawach, jeszcze się z nich wyśmiewając.
— Nie jestem o nikogo zazdrosny — warknął. — A ty to co? Sama musisz mieć do niej jakiś osobisty uraz, skoro tak bardzo jej nie lubisz.
— Nie, odpowiadam tylko na twoje oskarżenia. — Wywróciła oczami, znów wzdychając.
Uniósł podbródek, kwestionując prawdziwość tego, co sugerowała. Nie mógł dopuść do siebie innej opcji.
— To skąd niby tyle o niej wiesz? Śledzisz ją, czy co? — parsknął.
— Słyszy się to i owo — skrzywiła się, patrząc w punkt za Agrestem.
A ona nadal! No rzeczywiście imponujące dowody mu przedstawiła.
— I skąd wiesz, że to, co słyszysz, jest prawdziwe?
— Wiem i tyle.
Jaka ona była irytująca! Dosłownie nic nie docierało to do jej pustego łba! Miał jej serdecznie dosyć.
Wstał z pozycji siedzącej, dostrzegając, że ona robi dokładnie to samo. Prychnęli jednocześnie.
— Gadanie z tobą, jest jak gadanie ze ścianą! — krzyknął na odchodne.
Liliowa tylko fuknęła, po czym postawiła uszy i totalnie go ignorując, pobiegła w stronę mentora krzyczącego jej imię.
Dzikuska.
*Stare tereny*
Stawiał ciężkie kroki na mokrej od roztapiającego się śniegu trawie. W nowej części terytorium, jaką odebrali Klanowi Nocy, pachniało zupełnie inaczej. Musiała być to zasługa drzew iglastych, które tu rosły. Lubił tę woń. Niczym nie przypominała Owocowego Lasu, co po śmierci jego ojca stało się zaletą.
Naraz usłyszał czyjeś kroki i wtedy zza pnia wyłoniła się TA Nocniaczka. No oczywiście, że spośród wszystkich rybojadów, to akurat ją musiał spotkać.
— Zabiłaś mi brata — rzucił w stronę liliowej.
W jego głosie nie było jednak słychać jadu jak przy ostatnim spotkaniu – jedynie gorzkie stwierdzenie faktu.
— Zaatakowaliście nas — stwierdziła sucho.
— Tak, bo wy wcześniej zaatakowaliście nas.
— Jakoś sobie nie przypominam.
— Ech, nieważne — odburknął. — Tak czy siak nie byliście bez winy.
— Pewnie — fuknęła.
Skrzywił się i odwrócił wzrok. Kogo on próbował oszukać? Prawda była taka, że gdyby nie jego działania, Irys nadal by żył. Sam wywołał tę wojnę i teraz szokowały go jej konsekwencje. Zamiast przychodzić tutaj, powinien odwiedzić ich groby. Być dobrym bratem chociaż po śmierci cynamonowego. Jednak unikał tego miejsca jak ognia, bo za każdym razem, kiedy tam przychodził, miał ochotę się rozryczeć i raczej sam się tam zakopać niż ozdobić miejsce kwiatkami. Zupełnie jak jakiś beznadziejny…
Nagle z całej siły dostał szyszką w głowę. Spojrzał z konsternacją na wojowniczkę, która bez wątpienia za to odpowiadała.
— Co ty robisz?
Ta w odpowiedzi tylko wzięła drugą i ponownie w niego rzuciła, jednak już nie trafiając.
— Co ty– — Lekko zakrył się łapą, od której zaraz odbiła się kolejna szyszka. — Przestań! — warknął. — Po prostu przestań!
We łbie jej się poprzewracało?!
Kotka mimo to nie zamierzała odpuścić. Niedługo dostał w klatkę piersiową, przez co syknął wściekle.
Wariatka!
— No nie dość, że zabiłaś mi brata, to jeszcze rzucasz we mnie szyszkami?! — wrzasnął, a nim zdążył dodać więcej, znowu dostał pociskiem w nos. — Jesteś… Jesteś najgorsza!!!
— No przestań mi to wypominać! — fuknęła, kopiąc z ziemi kolejną szyszkę.
Zdenerwowany do granic możliwości, wydał z siebie odgłos, który przypominał jakiś pierwotny, sfrustrowany ryk.
Wziął pierwszą lepszą szyszkę z ziemi i wycelował nią w kotkę, po czym kopnął kolejną w jej kierunku. Miał nadzieję, że po tym wszystkim już do końca życia będzie musiała masować sobie czoło!
<Wredoto najgorsza?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz