— I
tak to ja mogę polować — westchnęła błogo Żądlący Język, idąc tuż obok
Wychodzącej Fali — Nikt nie pilnuje, nikt nie poprawia...
Zżółknięte liście chrzęściły kotkom pod łapami. Lekki podmuch wiatru zerwał
kolejne z gałęzi drzew, zabierając je ze sobą w nieznaną wędrówkę.
Wschodząca Fala uwielbiała porę opadających liści. Tak jak w sumie każdą inną
porę roku, nie da się tego przeoczyć. Wszędzie dookoła robiło się kolorowo,
chociaż nie tak różnorodnie, jak w porę nowych lub zielonych liści. Brązy,
czerwienie, żółcie i pomarańcze dominowały najwięcej. Raz po raz trafiło się
zielone drzewo, lecz z igłami.
Wschodząca Fala chwytała teraz każdy promyk słońca, ponieważ już niedługo może
za nim zatęsknić.
Futro obu kotek odbijało się w jego blasku i przyjemnie grzało w grzbiet.
— Masz całkowitą rację — miauknęła wesoło szylkretka,
uśmiechając się lekko — Chociaż treningi polowania z Wierzbowym Sercem były
najlepsze pod słońcem...
Żądlący Język zmarszczyła lekko nos, jakby poczuła coś niemiłego.
— Wiesz, treningi z Sennym Krokiem były strasznie nużące, a nie pomagał mi jego
zaspany głos — miauknęła z dezaprobatą buraska.
Wschodząca Fala zauważyła jednak towarzyszący temu cień smutku w oczach szylkretki.
Tak jakby próbowała to maskować, by nie wyjść na słabą.
Uśmiechnęła się pocieszająco, co spotkało się ze zdziwieniem u Żądełka.
— I czego się tak patrzysz, co? — prychnęła, przyspieszając.
Wschodząca Fala już miała coś odpowiedzieć, gdy nagle usłyszała szelest
niedaleko. Przypadła automatycznie do ziemi, a końcówka puszystego ogona drżała
z napięcia. Otworzyła pyszczek i wciągnęła powietrze, wyczuwając w pobliżu
wiewiórkę. Rudy gryzoń kopał w ziemi dziurę i chował do nich żołędzie. Była
pulchna, co nie było dziwne. Wokoło rosło przecież od groma dębów.
Przysiadła na łapach najniżej jak się dało, po czym skoczyła chyżo, wybijając w
nią swoje pazury. Pochyliła się i zakończyła jej żywot.
Z zadowoleniem na pyszczku, tym razem to ona zakopała piszczkę,
szukając następnej zdobyczy.
Mało minęło czasu od jej mianowania, a ona nadal nie czuła się ani trochę
wojowniczką. Trudno jest jej się pozbyć starych nawyków wczesnego wstawania i
zanoszenia jedzenia. Czasem nawet przyłapywała się na tym, że czeka na
Wierzbowe Serce, choć już od dawna nie miały treningów.
Westchnęła cicho, węsząc co kilka kroków. Złapała jeszcze dwie myszy i wróbla,
gdy zobaczyła Żądlący Język, która czekała na nią pod ich ulubionym drzewem.
Obok buraski
leżał pokaźny stosik gryzoni, na co Wschodząca Fala jęknęła bezsilnie.
— Wygrałaś — miauknęła cicho, obracając się — Zaraz przyjdę ze swoją zdobyczą i
wracamy...
Żądlący Język uśmiechnęła się złośliwie, kładąc się pod drzewem.
— Ah,
kolejny dzień nie muszę nosić swojej zdobyczy — mruknęła zadowolona, na co
Wschód prychnęła cicho.
Szybko odnalazła swoje piszczki, po czym wróciła do siostry, by wziąć i jej.
Ledwo się zabrała, jednak postanowiła nie pokazać żadnej słabości. Gdyby tak
zrobiła, Żądlący Język miałaby z niej ubaw przez całą drogę.
Gdy wkroczyły do obozu, Wschodząca Fala od razu poszła odłożyć wszystkie
piszczki na stos. Musieli znaleźć jak najwięcej, w końcu Poplamione Piórko już
za moment będzie miała kocięta! Potrzebuje jak najwięcej najlepszego
pożywienia. Wschodząca Fala zatrzęsła się na myśl o porodzie, po czym szybko
potrząsnęła głową. Nie, Poplamione Piórko jest silna i doroślejsza, da sobie
radę. Odłożyła delikatnie piszczki do dziury, nie chcąc ich ubrudzić ani
rozwalić na papkę.
— Rany, jak dużo — strzepnęła uchem, słysząc pełen podziwu głos.
— Dziwisz się braciszku?! — krzyknął cieńszy głosik — Wschodząca Fala to
przecież super wojowniczka!
Szylkretka
odwróciła zaskoczona głowę, szukając właścicieli głosów. Zimny pot wstąpił jej
na grzbiet, gdy tylko ich zobaczyła. Niebieski kocurek oraz śliczna mała szylkretka
calico
siedzieli obok siebie, wpatrując się swoimi wyłupiastymi oczami w stronę
wojowniczki.
W uszach zadźwięczały jej słowa Błękitnej Łapy, gdy nazywała swoje dzieci.
Nadal pamiętała, jak szczęśliwa była kotka, gdy na nie patrzyła.
Wschód zatrzęsła się lekko, zauważając, że jest wpatrzona w ziemię. Nie
wiedziała, kiedy odwróciła wzrok, jednak prawdopodobnie to przerwało
napływające wspomnienia.
Westchnęła cicho, a na jej pysk zawitała dziwna melancholia.
— Dlaczego jesteś smutna? — zapytała ją Gronostaj, która
pojawiła się obok znikąd.
Nawet nie usłyszała, jak kotka się do niej podkradła. Wschodząca Fala krzyknęła
cicho, po czym potknęła się o własne łapy i upadła na grzbiet. Tygrys
zachichotał cicho, podchodząc i przysiadając się do siostry.
— Uwielbiam, jak reaguje, gdy podchodzimy — miauknął wesoło — Ale zazwyczaj
bawimy się w kotka i myszkę…
Gronostaj tylko spojrzała na kocurka znudzona, wzdychając dobitnie.
— Braciszku proszę, przestań…
— No co?! — oburchał
się rudy — Chcę tylko rozładować atmosferę!
Wschodząca Fala leżała tak jeszcze przez moment, po czym szybko podniosła się
do siadu, nerwowo drżąc. Spojrzała na dwójkę kociąt Błękitnej Łapy, po czym
pociągnęła cicho nosem. Bała się ich reakcji, jednak nagle trafiło do niej to,
że przecież nikt im pewnie o tym nie powiedział dokładnie! Po śmierci Błękitnej
Wschodząca Fala ani razu nie zawitała do kociarni, bojąc się wszystkiego, co
się tam znajduje. Uważała je za przeklęte.
— Część m—maluchy — mruknęła niepewnie drżącym głosem, pierwszy raz od dawna
nie wiedząc co powiedzieć.
— Oh, odezwałaś się! — miauknęła uradowana koteczka.
— Hej, nie jesteśmy już tacy mali! — zawołał rudy kocurek, machając poirytowany
kitą — Jeszcze chwila i zostaniemy terminatorami!
Gronostaj pokiwała energicznie głową na słowa brata. Wschodząca Fala przeraziła
się na te słowa. Nie rozmawiała ze swoimi siostrzeńcami przez tak długi czas?
Przecież to praktycznie całe ich kocięce
życie!
— C—co?! To już? — miauknęła zaskoczona, podnosząc się na łapach.
— Mhm! Już nie mogę się doczekać, by mieć mentora — Gronostaj podskoczyła
radośnie w miejscu, robiąc przy okazji piruet w powietrzu — Chciałabym mieć ciebie
Wschodząca Falo!
— Nie, bo ja! — burknął zdecydowanie — Zobacz Wschodząca Falo, ja jestem taki
zdolny, wybierz mnie!
Kociaki zaczęły wzajemnie się przekrzykiwać, na co kotka patrzyła osłupiała. Po
dłuższej chwili parsknęła śmiechem, słysząc ich wymianę zdań. Byli tac
rozkoszni. Gdy oboje usłyszeli perlisty śmiech szylkretki,
przestali się kłócić po dwóch uderzeniach serca, wpatrując się w nią
niezrozumiale.
Wreszcie Wschodząca Fala uspokoiła się na tyle, by uśmiechnąć się do nich
szeroko.
— Kochani, mogłabym zostać mentorem któregoś z was, jednak nie ja o tym
decyduję — powiedziała ciepło — zresztą, są o wiele bardziej doświadczone koty,
niż ja—
— No ale dlaczego, przecież złapałaś tyle zdobyczy, musisz być super — miauknął
nieprzekonany Tygrys.
Wschodząca Fala pokręciła przecząco głową, spoglądając na kociaki. Nie mogła
uwierzyć, że w trakcie tej krótkiej chwili wyzbyła się całej awersji do tej
dwójki. Chociaż całym sercem chciała być przy nich od rana do nocy, jej
podświadomość mówiła głośno i wyraźnie, że lepiej się nie zbliżać. I tak jak
zazwyczaj jej nie słuchała, to raz w życiu postanowiła się jej trzymać, co było
jednym z największych błędów.
— Nie złapałam tego wszystkiego sama — miauknęła pewnie — Zrobiłam to razem z
waszą ciocią.
Chwilę zajęło im zrozumienie słów szylkretki,
po czym otworzyli szeroko pyszczki oniemiali. Wschodząca Fala zachichotała
cicho, mrucząc pod nosem z radości. Przemogła się i powiedziała, przez co miała
nadzieję, że teraz wszystko będzie tak jak dawniej. Zamknęła łapą najpierw
pyszczek Tygrysa, a Gronostaj już nie zdążyła, ponieważ kotka natychmiastowo
przylgnęła do młodej wojowniczki. Po chwili niebieski kocur dołączył do
siostry, przez co Wschód nie miała jak się ruszyć. Nie spodziewała się tego,
już prędzej oczekiwała masy pytań skierowanych w jej stronę. Trwając w uścisku
siostrzeńców, po pysku spłynęły jej małe łezki. Otarła je szybko ogonem i
pociągając nosem, odsunęła kociaki od siebie. Co było nieco trudne, ponieważ
nie byli już malutkimi puszystymi kuleczkami. Jeszcze chwila i wzrostem będą ją
przewyższać!
Serce wojowniczki chwilowo zamarło, gdy dotarły do niej słowa koteczki. Prawda,
Wschodząca Fala kochała te maluchy całym swoim sercem, ale co ona ma im
powiedzieć? Że jak na nich patrzy, to widzi ich zmarłą mamę? Dotknęła nosem
czoła Gronostaj, po czym liznęła w polik Tygrysa.
— Nawet tak nie myślcie, zgoda? — zapytała, powstrzymując się od płaczu —
Bardzo was lubię, tylko strasznie się... bałam.
— Jesteśmy tacy straszni? — niebieska szylkretka
przechyliła zdziwiona
głowę.
Wschodząca Fala zaśmiała się po tych słowach.
— Ani trochę skarbie — mruknęła wesoło, naśladując nieco swoją mamę — A teraz
chodźcie, muszę wam coś opowiedzieć!
Wschodzik
okręciła się szybko w miejscu, po czym skoczyła w kierunku żłobka, podskakując
niczym kociak, który pierwszy raz wyszedł poza kociarnię. Dzieciaki spojrzały
po sobie zaskoczone, po czym wstały i podążyły za oddalającą się wojowniczką.
Wschodząca Fala uznała, że skoro nikt im jeszcze niczego dokładnie nie
wyjaśnił, a ona wreszcie zaczęła z nimi rozmawiać, czas opowiedzieć im o Błękitnej
Łapie. Miała nadzieję, że wtedy wreszcie wyzbędzie się resztek poczucia winy
względem zmarłej uczennicy. No i może lepiej na razie nie wspominać im o
Miętowym Oddechu, bo mogą się gdzieś pochwalić. Może jak dorosną.
W trakcie kolejnych wschodów księżyca szylkretka
przekonywała się co do swoich siostrzeńców coraz bardziej. Obserwowała ich
wspólne zabawy z kociętami Sójczego Skrzydła coraz częściej, uśmiechając się
szeroko, gdy zwrócili na nią swoją uwagę.
— Wschodząca Falooooo
— miauknął przejmująco Tygrys — Kiedy oni nas wreszcie mianują? Jestem już
wystarczająco duży!
Szylkretka
westchnęła cierpiętniczo.
Kocięta Sójczego Skrzydła zostały uczniami zaledwie kilka wschodów słońca temu.
Tygrys z Gronostajem zrobili się po tym okropnie markotni i namolni, często
dopadając swoje przybrane rodzeństwo, gdy wracali z treningów i pytając się,
jak było. Najczęściej jednak męczyli Wschodzącą Falę. W końcu była najbliżej, a
Sójcze Skrzydło od jakiegoś czasu nauczyła się unikać kociaków, gdy tylko
padało takie pytanie z ich ust.
— Nie przejmuj się braciszku, ciociaaaa,
na pewno coś poradzi — odpowiedziała Gronostaj, akcentując wyraźnie słowo "ciocia"
— Prawda?
Czarno-ruda kotka mruknęła cicho, pacając calico
puchatym ogonem w pyszczek. Bardzo nie lubiła tego określenia. Nie jest ciocią,
jest Wschodzącą Falą. Ciocia brzmi tak, jakby miała już na karku dobre 50
księżyców!
— Nie mówicie mi ciociu, czuję się staro — miauknęła, uśmiechając się lekko —
Nie mam zielonego pojęcia, kiedy zostaniecie uczniami, naprawdę… Czarny Potok
też nic jeszcze nie wie. Prawdopodobnie Niedźwiedziej Gwieździe troszkę się
zapomniało…
Rodzeństwo jęknęło wspólnie obok siebie z zawiedzionymi minkami. Wschodzącej
Fali zrobiło się im naprawdę żal. Kocięta Sójczego Skrzydła i tak zostały
mianowane o wiele później, niż powinny. Biedakom poczekało się o księżyc za
dużo. Jednak razem z nimi został mianowany Skoczek, co nieco zdziwiło
wojowniczkę. Przecież uczniak miał tyle samo księżyców co jej siostrzeńcy, a i
tak oni jeszcze siedzą w żłobku.
— Jestem pewna, że w najbliższym czasie zostaniecie uczniami, słowo! —
miauknęła pocieszająco szylkretka,
patrząc na siostrzeńców kątem oka.
Po chwili, w której kociaki nie ukazały ani trochę entuzjazmu, kotka z cichym
burknięciem położyła głowę na ziemi. Przymknęła znużone oczy, które domagały
się chwili odpoczynku. Mogłaby pójść popolować, jednak stos był wielki, a
samemu to żadna przyjemność. Szum właśnie wrócił, Żądełko i Czarny Potok byli
na treningu z uczniami. Zabluszczone Futerko i Borsuczy Cień mieli chwilę dla
siebie, a Klonowa Łapa nie pójdzie bez Pręgowanego Grzbietu.
Lekka porażka, ale co można zrobić?
Dlatego kotka spędziła resztę górowania słońca w cieniu klifowych skał. Gdy
tylko usłyszała dźwięk głosu swojego partnera, który wracał ze Skaczącą Łapą,
podniosła się momentalnie, wybiegając mu na powitanie. Nie zdążyła nawet dobrze
tego zrobić, gdy usłyszała wezwanie Niedźwiedziej Gwiazdy.
Spojrzała zaskoczona w kierunku skały, na którą właśnie z małym trudem
wskakiwał lider. Szybko skierowała wzrok na dwójkę uczniów, który oniemieli,
patrzyli w jej stronę. Koteczka machnęła łapą w kierunku skały,
na co oboje zerwali się natychmiastowo, galopem podbiegając do tłumu.
Czarny Potok podszedł do niej i otarł się o jej bok.
— I jak dzisiaj? Strasznie marudni byli? — zapytał, spoglądając na kotkę kątem
oka.
— Niesamowicie… — jęknęła, kładąc głowę na barku kocura, na co ten zaśmiał się
cicho.
— Jak tylko ceremonia się skończy, idziemy spać, co?
Kotka miała siłę tylko na kiwnięcie głową.
— Przyjemny wieczór prawda? — miauknął wesoło Misiek — Myślę, że czas już
przydzielić mentorów do pozostałych pretendentów na uczniów. Gronostaj, Tygrys,
wystąpcie!
Kociaki podekscytowane, zamiast stanąć tuż przed skałą, siedziały z tyłu,
kompletnie oczarowane. Teraz musieli przeciskać się do przodu, jednak dzięki
sprawnej ocenie sytuacji niebieskiej szylkretki,
szybko przed nią dotarli.
— Oboje ukończyliście już po sześć księżyców, dlatego z dumą przyznaje wam
wasze uczniowskie imiona — kocur miauknął ciepło, spoglądając po zgromadzonych
kotach, po czym zwrócił się do tygrysa — Do czasu aż nie skończysz szkolenia,
będziesz nazywał się Tygrysią Łapą. Pieczę nad tobą sprawował będzie Szumiące
Zbocze.
Rudy kocur otworzył szeroko pysk zaskoczony, jednak zaraz szybko go zamknął,
spinając głową liderowi.
— Szumiące Zbocze, jesteś gotowy na szkolenie własnego ucznia — mruknął bury
kocur — Otrzymałeś od swojego mentora, Ostrego Kła doskonałe szkolenie, dlatego
będziesz dobrym kandydatem na mentora dla Tygrysiej Łapy. Mam nadzieję, że
przekażesz mu całą swoją zdobytą wiedzę.
Po tych słowach oba kocury zetknęły się ze sobą nosami, po czym zeszli szybko
na bok. Wschodząca Fala nie wiedziała, który z nich był bardziej podekscytowany
tym wydarzeniem.
— Gronostaju, ty również osiągnęłaś już wiek uczniowski, dlatego z dumą mogę
przyznać ci imię Gronostajowej Łapy — zawołał kocur wesoło — Twoją mentorką
zostanie Wschodząca Fala.
Szylkretka
zsunęła się z boku kocura, zataczając się lekko na słowa lidera.
Ona? Mentorką? Przecież nie jest aż tak dobra, jest wiele innych doświadczonych
kotów! Wszyscy jednak oczekiwali jej odpowiedzi, dlatego za popchnięciem
Czarnego Potoku wyszła pod skałę przemówień.
— Wschodząca Falo — zaczął spokojnie Niedźwiedzia Gwiazda — Jesteś gotowa na
szkolenie ucznia po tym, jak otrzymałaś wspaniałe nauki od Wierzbowego Serca.
Wykazałaś się swoim dobrym sercem i odwagą ducha, dlatego mam nadzieję, że
przekażesz to wszystko Gronostajowej Łapie.
Szylkretka
trzęsła się lekko z nagromadzonych emocji. Jej własna siostrzenica będzie jej
uczennicą! Przez chwilę miała cień wątpliwości, jednak teraz nie wahała się ani
chwili. Musi się postarać. Będzie najlepszą mentorką, na jaką zasłużyła
Gronostajowa Łapa!
Uśmiechnęła się szeroko do szczęśliwej uczennicy, po czym obie zetknęły się
nosami.
Jest mentorką! Już nie może się doczekać ich wspólnych przygód!
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz