Wojownik przeciągnął się z zadowoleniem. Nie ma to jak spokojny, dobry patrol. Uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na swojego przyjaciela. Jasny Kieł wydawał się trochę zmęczony, ale zadowolony. Ostatnio coraz częściej angażowany był w życie klanu. Możliwe, że Jagodowa Gwiazda sprawdzał jego lojalność, Srebrne Poroże chciał jednak wierzyć, że nowy lider zwyczajnie zaufał wojownikowi, pomimo jego poprzedniego życia, jako pieszczoszek.
Van przysiadł przy stosie i wziął sobie niewielką przekąskę. Widział, jak Oblodzona Łapa, Ognista Łapa i kociaki Żurawinowego Krzewu roznoszą jedzenie królowym i starszyźnie. Czuł lekką nostalgię. W końcu, jakiś czas temu to było jego zadanie. On był uczniem. Teraz mógł poszczycić się nie tylko pięknym imieniem, ale i swego rodzaju uznaniem.
— Jeszcze trochę i będzie po Porze Nagich Drzew — Srebrny uśmiechnął się nieznacznie. Jasny kiwnął głową.
— Tak. W końcu jakieś porządne polowanie — odparł z rozmarzeniem. Srebrny zaśmiał się, słysząc to.
— Ty to nawet teraz nie próżnujesz. Aż się boję, co zrobisz, gdy zaczną się pojawiać nowe liście.
Jasny Kieł poruszył ogonem, w podobnym geście do wzruszenia ramionami.
— To nie moja wina. Łapy same mnie pchają po zdobycz.
Srebrny jedynie uśmiechnął się lekko.
— Nikt tym gardzić nie zamierza — odparł. Spojrzał w kierunku swojej uczennicy, wychodzącej z legowiska starszyzny. Oblodzona Łapa zaraz zacznie narzekać, jak to on opóźnia jej trening. Ups, chyba powinien się streszczać? Przeniósł swój wzrokna towarzysza.
— Właściwie... Nie chciałbyś brać udziału w dzisiejszym treningu z Oblodzoną Łapą? — odparł z uśmiechem. Młoda trochę się powkurza, ale w gruncie rzeczy nie będzie jej to wcale przeszkadzać.
Cynamonowy spojrzał na kotkę, po czym kiwnął głową.
— Czemu nie — odparł. Niedługo po tym, zakopali kosteczki i ruszyli w kierunku uczennicy, która zmierzyła przybysza bardzo krytycznym spojrzeniem.
— Kolejny, durny kolega? — zapytała, zwracając się wprost do swojego mentora. Srebrny nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu. Jej sceptyzm i zdystansowanie bywały nieraz tak śmieszne, jak on świetny, co tu poradzić. Gdzieś tam w środku chciał, aby ich treningi trwały jeszcze kilkanaście ładnych księżyców. Oboje byli jednak na to zbyt zdolni. Dawał jej pięć, czy sześć maksymalnie i po sprawie. On był zbyt dobrym mentorem, a ona nazbyt pojętną uczennicą, aby trwało to dłużej.
— Mniej durny od poprzedniego — odparł kocur, puszczając towarzyszowi oczko — Oblodzona Łapo, to jest mój przyjaciel - Jasny Kieł. Potowarzyszy nam dzisiaj, jeśli nie masz nic przeciwko.
Terminatorka jedynie przewróciła oczami.
— Jasne. Chodźmy już — powiedziała, zastanawiając się, co też durnego wymyśli jej mentor tym razem. Zwłaszcza, że ma towarzystwo. Chyba będzie musiała ich pilnować...
<Jasny?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz