Opowiadanie jest w połowie w wersji 3 osobowej a w połowie 1 osobowej.
Wokół zapanowała gęsta i przejmująca cisza, przerywana jedynie miękkim stukotem łap o twardą ziemię. Mimo że w zasięgu niewielu długości drzewa nie było żadnej żywej istoty, liderka czuła obecność kotów. Nie byli oni jednak nastawieni do niej pozytywnie - bo niewiele osobników miało zaszczyt posmakować dobroci ów kotki.
Zatrzymała się, zamykając na chwilę oczy. Wciągnęła chłodne powietrze i po raz pierwszy od pamiętnej chwili uśmiechnęła się. Był to uśmiech przepełniony dziwnym szaleństwem oraz goryczą. Jednak znalazło się w nim również zrezygnowanie i smutek.
Chcąc nie chcąc, ruszyła dalej, drażniąc swój nos niechcianym zapachem wroga.
Coraz więcej kotów omijało jej terytoria, dołączając do nowszych, potężniejszych klanów, jednak kruczoczarna kocica przestała się tym interesować już od dawna.
Nagle jej oczom ukazał się szary kształt migający wśród bujnych drzew. Przemieszczał się z wystarczająco dużą szybkością by trudno było określić czym jest, jednak węch jeszcze nie zawiódł liderki i nie przejęła się kiedy na wydeptaną drogę którą właśnie podążała, wskoczyła kotka od której aż chciało się kichać, tak mocna była woń Klanu Nocy, wijąca się wokół niej.
Czarna samica od niechcenia zatrzymała się przed wojowniczką i uniosła lekko brew w geście znudzenia.
- Czemu miało towarzyszyć twe sprawienie bym odskoczyła z przerażenia ... Morningdew? - spytała obojętnie.
____
Zaczęło mnie powoli nudzić to że już chyba po raz setny ktoś próbował mnie wytrącić z równowagi. Kiedy szara kotka dalej dumnie wpatrywała się we mnie, prawdopodobnie właśnie kształcąc w swoich myślach rozmowę z własnym sobą, nie wytrzymałam psychicznie i sapnęłam:
- No, chyba że to twoja taktyka "zgładzenia mojego klanu poprzez zabicie liderki" - na te słowa Morningdew poderwała się i odwarknęła:
- Jeśli chcesz mogę się postarać aby twoje życzenie zostało spełnione ... w chwili obecnej. - podeszła o krok i swoim natarczywym spojrzeniem próbowała sprawić bym odwróciła wzrok. Gdybym była kimś innym prawdopodobnie już bym zwieszała głowę, ale nie, jestem Unexpectedstar. A to zupełnie zmienia postać rzeczy.
Trwałam więc w miejscu, znudzona całym tym przedstawieniem. Od pewnego czasu większość rzeczy była dla mnie zwykłą nudą, nawet groźby ze strony Morningdew.
Westchnęłam teatralnie i zgrabnie ominęłam rozwścieczoną kotkę.
- Wybacz, ale nie jestem w chwili obecnej dysponowana do odszczekiwania twoich gróźb. - doskonale wiedziałam że tak szybko się jej nie pozbędę ale w głębi duszy nie przeszkadzało mi to. Czasem lubiłam się z kimś podroczyć a w końcu Morningdew wcale nie jest jakąś tam płochliwą "romantyczną kotką" która pod jedną kąśliwą uwagą, rozmaże się jak kocię.
<Morningdew? xdd >
Jakby co prawdopodobnie coś pokićkałam w charakterze i mój brak weny sprawił że to opowiadanie wyszło jak.... ze śmietnika, więc nie dziw się jeżeli zobaczysz jakiś błąd w sprawie twojego charakteru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz