Szedłem właśnie ścieżką.Wokół mnie było bardzo zielono i pięknie. Wysoka trawa zmieszała się z różnokolorowymi kwiatami a niebo było bezchmurne. Przez chwilę się temu przyglądałem z uśmiechem na pyszczku i stoickim spokojem. Moją uwagę odwróciły jednak ciche piski, brzmiało to tak jakby grupa myszy oddalonych od siebie szukała pokarmu. Dostrzegłem je. Moje łapy przylgnęły do ziemi. Wysunąłem ostre pazury przegotowane już do ataku na gryzonia. Zaczaiłem się w wysokiej trawie, kiedy przymierzałem się do skoku i już miałem wbić w nią pazury dostrzegłem Morningdew. Siedziała o kilkanaście długości ogona ode mnie. Wtedy zadałem sobie w myślach pytanie: Czego ona tu szuka? Ale mimo to postanowiłem wrócić do polowania chociaż zdezorientowała mnie w niewielkim stopniu. Czułem że denerwuje mnie jej obecność jednak tego nie dało się wyczytać z mojego pyszczka. Siedziała i siedziała wpatrywała się we mnie swoimi ślepiami. Mimo jej obecności udało mi się jednak złapać dwie nornice były one dość okazałe jak na swój gatunek. Po udanym polowaniu postanowiłem podejść do Morningdew. Z każdym krokiem który zrobiłem w jej kierunku ona robiła krok w tył przeraźliwie sycząc. Potem zaś uciekła a to wbrew jej naturze. Może to były zwiady? - przemknęło mi przez głowę. Ruszyłem za nią, kiedy dobiegłem do niej ta mi odpowiedziała groźnie:
- Jakim prawem mnie śledzisz?! - powiedziała oschle sycząc.
- Byłem ciekaw dlaczego mnie obserwujesz, nie szukam kłopotów. - Odpowiedziałem stanowczo i spokojnie.
- Nie masz tu czego szukać, nie jesteś na swoim terytorium. Najchętniej wydrapałabym ci drugie oko. - powiedziała jakby grożącym tonem.
- Nie trzeba, dziękuję - powiedziałem z ironicznym uśmieszkiem.
- Więc żegnaj i nie przychodź tu więcej - Odpowiedziała tym samym gestem.
- Czuję że jeszcze się spotkamy. - Powiedziałem spokojnie.
- W twoją ostatnią godzinę. - Zaśmiała się ironicznie - Będę głównym gościem na twoim pogrzebie, a nawet jego przyczyną. - Uśmiechnęła się.
W jej głosie dało się wyczuć że to żarty, nie wziąłem tego na poważnie, wróciłem więc do obozu. Gdy już tam dotarłem, właśnie zorientowałem się że nie mam dwóch nornic, które wcześniej upolowałem. Aż ta przebiegła... to dlatego mnie śledziła, podczas rozmowy podebrała mi zdobycz! Sprytna kotka... Pomyślałem sobie. Rzeczywiście taki musiał być plan wojowniczki od samego początku. Zrezygnowany postanowiłem się zdrzemnąć.
Jak na pierwszy raz bardzo ładnie, jednak czasami brakowało spacji i bardzo często używałaś czasownika "powiedzieć". Ponadto jest kilka nieścisłości fabularnych: po pierwsze Braveheart jako nowy wojownik nie powinien znać Morningdew, zwłaszcza, że są z innych klanów, a po drugie nie jest do końca wyjaśnione z jakiej przyczyny koty się spotkały. Ktoś łamał Kodeks - tylko kto? Kłopotliwa sytuacja~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz