— Szepciku? — zawołała mnie mama, jednak ja, przy okazji potykając się o własne łapki, w pyszczku trzymając kamyczki ze swojej kolekcji w listku, zmierzałem do wykopanego wgłębienia na wodę.
— Co ty robisz i to o tak wszczesnej porze? — spytała kotka, biegnąc za mną.
— Będę układał kamyczki naokoło, żeby było ładnie! — mruknąłem dumnie, dobierając bardzo ładny czarny kamyczek z białymi rozmytymi paseczkami, przypominającymi takie delikatne chmurki.
Arlekinka podeszła do mnie, mierząc mnie czułym, matczynym spojrzeniem.
— Muszę iść na patrol, poradzisz sobie sam? — spytała, niepewnie spoglądając na moje łapki.
— Tak! — mruknąłem, na co kotka liznęla mnie na pożegnanie, po czym podbiegła do kotów, które już na nią czekały.
Ja w tym czasie obok białego paseczkowanego kamienia umieściłem dokładnie wyczyszczony, cienki kamyk, który był taki płaski od fal, które zdarły jego warstwy (według słów Pani Kotewki).
Następny wylądował największy kamień z mojej kolekcji, szary, z małym wgłębieniem, które, jak miałem nadzieję, będzie zawierać w sobie ciut wody i tworzyć będzie malusieńki wodospadzik. Byłoby super! Trochę był ciężki, ale udało mi się go umieścić tam, gdzie chciałem. Jeszcze dalej znalazł się bursztyn, który przyniosła mi Nenufarowy Kielich, znajdując go na plaży podczas patrolu granicznego. W środku znajdowała się spiralna muszelka z wgłębieniami, które dało się wyczuć pod łapą, przesuwając po wzorze. Stwierdziłem, że ładnie będzie wyglądać umieszczony obok otoczak, który był całkowicie biały, jednak w różnych odcieniach, które dało się rozróżnić po bliższym przyjrzeniu się. Zaraz za nim umiejscowiłem niebieski kamyk, z jaśniejszymi i ciemniejszymi momentami, który tworzył tak jakby strzałkę do góry. Tuż obok znajdowała się jasna skałka z żółtymi prześwitami, który miał dosyć nietypowy kształt na początku. Była ostra, ale bardzo ładna, więc razem z Panią Piastunką poszliśmy do kąciku zabaw, upewniając się, że kamyczek nie odpłynie, po czym umieściliśmy go w wodzie, która zrobiła swoje i teraz jego brzegi były gładkie, tak samo jak tamtego podłużnego kamienia! Układałem tak kolejno swoje skarby, kiedy podszedł do mnie kot. Pachniał ziołami, ziemią i roślinami.
— Dz-dzień dobly, jak się n-nazywasz? — spytałem, wpatrując się w nieznajomego, który w pysku trzymał jakieś ziółka.
— Lulkowe Ziele — miauknął, siadając naprzeciwko dziury okrążonej kamyczkami, które właśnie skończyłem układać.
— A co będzi-dziesz r-robić? — szepnąłem, przybliżając się o mysi ogonek do Lulka.
— Będę sadził rośliny odstraszające komary i inne takie — odpowiedział bez większych emocji, zaczynając kopać w ziemi, aby następnie umieścić w niej jakiś habaź, który bardzo ładnie pachniał.
— A mogę po-pomóc? Ploseee — mruknąłem, wpatrując się w ogrodnika wielkimi, blękitnymi oczkami, oraz odchylając do tyłu. — B-bardzo lubię roślinki — przyznałem cicho, wyczekując odpowiedzi ze strony starszego.
< Lulek? >
Event: umieszczanie kamieni wokół dziury na przyszłe źródełko + sadzenie roślin wokół przyszłego źródełka razem z ogrodnikami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz