W końcu woda cofnęła się z terenów obozu Klanu Nocy, zostawiając po sobie jedynie zniszczenia i błoto. Ziemia była ciężka od wilgoci, a powietrze wciąż pachniało burzą i gnijącym drewnem. Koty, ze ściśniętymi sercami i łzami w oczach, patrzyły na to, co zostało z ich domu. Zamiast ciepłych legowisk i bezpiecznych kryjówek widziały jedynie porozrzucane szczątki gniazd, powalone gałęzie i rozmokłą ziemię, w której każdy krok zapadał się z cichym mlaśnięciem. Nie było jednak czasu na rozpacz. Żal po utracie bliskich i domu musieli odsunąć na bok. Teraz liczyła się odbudowa. Każda para łap była potrzebna. Każdy wojownik i każdy uczeń musiał pomóc, jeśli obóz miał znowu stać się schronieniem. Czereśniowy Pocałunek czuła, jak w piersi narasta jej poczucie winy. Gdy burza szalała nad lasem, a jej towarzysze walczyli z żywiołem i śmiercią, ona... ukrywała się w norze, poza obozem. Chroniła siebie, zamiast rzucić się do pomocy. Przecież mogła spróbować wrócić! Może wtedy ktoś by ocalał? Może nie byłoby tylu zmarłych? Ale na zmiany było już za późno. Nie mogła cofnąć czasu. Mogła za to pomóc teraz – tu i teraz – przy odbudowie, by chociaż w ten sposób odkupić swoje zaniedbanie. Powoli rozglądała się wokół siebie, po tym, co zostało z obozu. Czasem jakiś cień przypominał dawną strukturę, ale większość legowisk była zniszczona, połamana, rozmyta przez wodę. Kilka wyglądało, jakby jeszcze stały, lecz każde z nich wymagało wzmocnienia – nikt nie miał pewności, czy przy silniejszym podmuchu wiatru nie zawalą się i nie rozsypią w pył. Koty wokół niej powoli zaczynały się organizować. Każdy próbował znaleźć coś do zrobienia. Szylkretowa wojowniczka westchnęła głęboko i postanowiła także się czymś zająć. Dostrzegła Kotewkowy Powiew, która z trudem starała się usunąć dużą, mokrą gałąź ze żłobka. Starsza kocica, choć była piastunką od wielu księżyców, nie miała już sił, by samodzielnie poradzić sobie z takim ciężarem. Czereśnia natychmiast podbiegła i stanęła z drugiej strony gałęzi.
— Pomogę ci — zamruczała miękko.
— Dziękuję, Czereśniowy Pocałunku — westchnęła zmęczona Kotewka.
Wspólnymi siłami zdołały przenieść ciężką gałąź poza teren obozu, tak by nie stanowiła już zagrożenia. Usunięcie przeszkód z okolicy żłobka było najważniejsze – najmłodsi członkowie klanu musieli mieć bezpieczne miejsce. Wróciły razem do kociarni. Wewnątrz panował chaos – błoto wciskało się wszędzie, a stare, zniszczone posłania leżały porozrzucane po podłodze. Dziury w ścianach przepuszczały zimny wiatr. Czereśnia zaczęła energicznie zbierać wszystko, co było niepotrzebne. Chwytała połamane gałęzie, przemoknięte liście i szczątki posłań, wynosząc je na zewnątrz. Kotewkowy Powiew przenosiła je jeszcze dalej, poza granice obozu – chyba że coś nadawało się jeszcze do użycia. Szylkretowa kotka poruszyła szczęką, starając się rozluźnić napięte mięśnie. Chwyciła jedno z przemoczonych posłań i zaczęła ciągnąć je przez błoto. Było ciężkie, nasiąknięte wodą, niemal dwa razy większe niż zwykle. Jej łapy ślizgały się na grząskim podłożu, ale nie poddawała się. Nagle poczuła obecność innego wojownika – dołączył do niej bez słowa. Razem wynieśli posłanie na zewnątrz. Gdy wracała do żłobka, coś przyciągnęło jej uwagę. W ziemi błyszczał niewielki, jasny odłamek. Ptaki krążyły nad nim, próbując wyciągnąć go z błota. Czereśnia podeszła bliżej i obwąchała lśniący kamień. Znała ten zapach – dwunożni zostawiali takie rzeczy. Wiedziała, że ich ostre krawędzie wbijały się w poduszki łap i raniły koty. Ostrożnie zaczęła odkopywać przedmiot. Okazało się, że to połowa dużej butelki. Ujęła ją delikatnie w zęby i wyniosła daleko za obóz. Tam przykryła ją dokładnie ziemią i roślinami, by nikt się nie skaleczył. Gdy na piasku zostały już tylko maleńkie odłamki szkła, ptaki szybko się zleciały i zabrały je do gniazd. Mimo to Czereśnia jeszcze raz przeszła się po okolicy, szukając innych zagrożeń. Na szczęście niczego nie znalazła – przynajmniej tu, wokół żłobka. Wróciła więc do pracy. Nadal wynosiła gałązki i stare posłania. Pomoc innych klanowiczów była nieoceniona – bez nich niczego by nie zdziałała.
W końcu Czereśniowy Pocałunek przysiadła na mokrej trawie, której źdźbła wciąż uginały się pod ciężarem wody. Spojrzała w niebo – było czyste, pozbawione chmur, lecz mimo to jej serce ściskał niepokój. Miała nadzieję, że taka burza już nigdy nie wróci. Że niebo pozostanie łaskawe.
— Można się dosiąść? — rozległ się cicho głos za jej plecami.
Odwróciła łeb i dostrzegła Porywisty Sztorm – niebieską szylkretkę o poważnym spojrzeniu i zmęczonym wyrazie pyska.
— Jasne — odparła krótko Czereśnia, nie odrywając wzroku od widoku przed sobą.
Obserwowała, jak inne koty nadal pracują. Jedni robili sobie przerwy, inni właśnie z nich wracali. Wszędzie wokół panował ruch i cichy gwar.
— Przy legowisku wojowników w ziemi tkwi gałąź — powiedziała Sztorm, siadając obok. — Jest połamana i dość ostra. Pomożesz mi ją zabrać? Ktoś mógłby się o nią zranić.
— Jasne, że pomogę. Muszę — miauknęła Czereśnia z cichym bólem w głosie, po czym wstała, rozprostowując szczudlaste łapy.
Sztorm skinęła głową i poprowadziła ją w stronę legowiska. I rzeczywiście – pod warstwą piachu i błota tkwiła gałąź. Nie była szczególnie duża, ale jej złamane, poszarpane końce wyglądały niebezpiecznie. Kotki spojrzały na siebie i zaczęły powoli odkopywać drewno. Szarpanie na siłę tylko pogorszyłoby sprawę – lepiej było działać ostrożnie, ale skutecznie. Ich łapy szybko pokryły się błotem.
— Jak ci idzie trening z moim synem? — odezwała się nagle Sztorm, nie patrząc na Czereśnię. Całą uwagę skupiała na pracy.
— Dobrze. Jest pojętnym uczniem — odpowiedziała krótko Czereśnia, sprawdzając, czy mogą już spróbować wyciągnąć gałąź.
Ich wysiłek nie poszedł na marne – drewno lekko się poruszyło. Mimo to postanowiły jeszcze pogłębić dołek.
— Dziękuję ci, że wtedy zostałaś z nim poza obozem. Że był z tobą bezpieczny. Bałam się, że już nie wrócicie — wyznała szczerze Sztorm, kończąc kopanie i lekko ciągnąc gałąź.
Czereśnia zerknęła na nią z ukosa, jakby nie była do końca pewna jej słów.
— Mogłam być tutaj. Może bym coś zdziałała — westchnęła, chwytając drewno i próbując je wyciągnąć.
Gałąź jednak ani drgnęła – bo Sztorm nagle ją puściła.
— Zdziałałaś coś. Przeżyłaś, ochroniłaś mojego syna i teraz pomagasz. — Szylkretka prychnęła cicho, jakby nie rozumiała poczucia winy Czereśni.
Ta tylko westchnęła i skinęła głową, nie chcąc się spierać. Razem ponownie chwyciły gałąź i w końcu udało im się ją wyciągnąć z ziemi. Zaniosły ją poza granice obozu, z dala od ścieżek i legowisk.
— Pomożesz mi jeszcze w żłobku? — zapytała Czereśnia, idąc wolno w tamtym kierunku. — Wyciągam z niego gałęzie, kamienie, liście… a to wszystko i tak zdaje się wracać.
— Oczywiście — odpowiedziała Sztorm i ruszyła za nią, gotowa do pomocy.
Nie były jedynymi, które starały się oczyścić żłobek. Lśniąca Ikrą również pracował – we trójkę zajeli się większymi gałęziami krzewów. Niektóre miały ostre, kłujące końce, więc trzeba było uważać, by się nie zranić. Inne były splecione w zbite kłęby, które łatwiej było przenosić we dwoje. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a jego złote promienie malowały ciepłe smugi na tafli wody. Koty zaczęły zbierać się w małe grupki, by wspólnie coś zjeść i odpocząć. Czereśnia jednak nie dołączyła do żadnej z nich. Usiadła samotnie na skraju obozu, wpatrzona w ciemniejące niebo. Czuwała, jakby spodziewała się, że z jego głębi znów przyjdzie zagrożenie.
Wykonane zadania: Wyniesienie połamanych krzewów, gałęzi i innych zniszczonych elementów legowisk i Usunięcie niebezpiecznych przedmiotów naniesionych przez fale
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
po wygranej bitwie z wrogą grupą włóczęgów, wszyscy wojownicy świętują. Klan Nocy zyskał nowy, atrakcyjny kawałek terenu, a także wziął na jeńców dwie kotki - Wężynę, która niedługo później urodziła piątkę kociąt, Zorzę, a także Świteziankową Łapę - domniemaną ofiarę samotników.W czasie, gdy Wężyna i jej piątka szkrabów pustoszy żłobek, a Zorza czeka na swój wyrok uwięziona na jednej z małych wysepek, Spieniona Gwiazda zarządza rozpoczęcie eksplorowania nowo podbitych terenów, z zamiarem odkrycia ich wszystkich, nawet tych najgroźniejszych, tajemnic.
W Klanie Wilka
Klan Wilka przechodzi przez burzliwy okres. Po niespodziewanej śmierci Sosnowej Gwiazdy i Jadowitej Żmii, na przywódcę wybrany został Nikły Brzask, wyznaczony łapą samych przodków. Wprowadził zasadę na mocy której mistrzowie otrzymali zdanie w podejmowaniu ważnych klanowych decyzji, a także ukarał dwie kotki za przyniesienie wstydu na zgromadzeniu. Prędko okazało się, że wilczaki napotkał jeszcze jeden problem – w legowisku starszych wybuchła epidemia łzawego kaszlu, pociągająca do grobu wszystkich jego lokatorów oraz Zabielone Spojrzenie, wojowniczkę, która w ramach kary się nimi zajmowała. Nową kapłanką w kulcie po awansie Makowego Nowiu została Zalotna Krasopani, lecz to nie koniec zmian. Jeden z patrolów odnalazł zaginioną Głupią Łapę, niedoszłą ofiarę zmarłej liderki i Żmii, co jednak dla większości klanu pozostaje tajemnicą. Do czasu podjęcia ostatecznej decyzji uczennica przebywa w kolczastym krzewie, pilnowana przez ciernie i Sowi Zmierzch.W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Znajdki w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Znajdki w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Wilka!
(brak wolnych miejsc!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz