Mroczna Wizja spojrzała na syna z lekkim uśmiechem w oczach. Miło było patrzeć, jak chłonie każde jej słowo z takim zapałem. Delikatnie przeciągnęła językiem po jego uszku, zanim zaczęła mówić spokojnym, lekko głębokim tonem:
— Moje uczniostwo… — powtórzyła, jakby ważąc każde wspomnienie. — Nie było łatwe, Kruku. Moja mentorka była wymagająca, choć sprawiedliwa i mądra. Od samego początku uczyła mnie, że siła to nie tylko pazury i zęby. To także spokój w sercu, opanowanie, wiedza o tym, kiedy uderzyć, a kiedy odpuścić.
Jej ogon poruszył się lekko, otulając syna mocniej.
— Pamiętam, jak pierwszy raz stanęłam do walki próbnej. Walczyłam z Makowym Nowiem. Serce waliło mi jak oszalałe. Była starsza, silniejsza. Wiedziałam, że mnie pokona. Ale wtedy Zaranna Zjawa rzuciła mi krótkie spojrzenie. Wtedy zrozumiałam, że w walce liczy się nie tylko ciało, ale i umysł. Użyłam sprytu. Sypnęłam jej piachem w oczy i… — Mroczna Wizja opowiadała dalej, a z Kruka nie zostało nic z tego wcześniejszego kocięcia. Teraz był grzeczny i potulny. Może tylko jej się wydawało…
*****
Krucza Łapa był już uczniem. Wiele się zmieniło od tamtej chwili, gdy beztrosko opowiadała mu historie. Mroczna Wizja często go obserwowała. W jej oczach tliła się duma, ale i ostrożność. Jeszcze nie czas na beztroskie pochwały. Jeszcze wiele musi udowodnić.
Pewnego wieczoru, gdy wrócił z treningu, podeszła do niego.
— Coraz lepiej ci idzie, Krucza Łapo — powiedziała spokojnie, przesiadając i stykając się z nim nosem. Jednak czy to wystarczy, aby nie zostać wygnanym?
<Krucza Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz