Sądziła jednak, że jej rozmowa z nim mogła kupić jej trochę czasu. Powiedziała mu w końcu, że musi jeszcze coś wybadać w sprawie Tchórzliwego Upadku. Sądziła, że kocur nie będzie przeszkadzał, chcąc dowiedzieć się więcej o rzekomych spiskach Kruka. Ale sytuacja robiła się napięta.
Pointka akurat wychodziła zza zacienionego kąta obozu, ale nagle przed jej oczami wyrósł lider, siedzący z gracją i typowym dla siebie chłodnym, nieukazującym żadnych uczuć spojrzeniem. Otaczali go oczywiście kultyści, tak jak zawsze.
— Usiądź wygodnie, bo mamy ze sobą do porozmawiania.
Od razu to zrobiła, czekając na jego dalsze słowa.
Musiała zachować spokój. Jeśli tego nie zrobi, mogła pokazać jakieś uczucia i przez to skończyć marnie. Na szczęście była dobra w hamowaniu emocji, więc to nie stanowiło większego problemu.
— Dowiedziałem się o tobie wielu naprawdę ciekawych informacji od twojego kolegi. Upadłego Kruka — miauknął, wpatrując się w jej oczy, jakby próbując dostrzec jej prawdziwe uczucia.
Nie miała jednak zamiaru mu ich pokazać.
— Jakich, jeśli można? — spytała, zachowując kamienną postawę. Czyli z nim rozmawiał…kurwa. No to miała przekichane. Myślała, że będzie czekał na jej dalsze raporty…ale nie. — Radzę też uważać. Upadły Kruk jest szczwany jak lis i zrobi wszystko by zachować prawdę w sekrecie.
— Zdaję sobie z tego sprawę. Miałem sposobność wielokrotnie z nim rozmawiać. Jego reakcja była jednak prawdziwa... Po autentycznych emocjach najłatwiej jest wykryć prawdę. To, co mówił, było prawdą. Pokrywało się także z moimi obserwacjami, więc... Jest wiele powodów, by mu wierzyć. Znacznie więcej, niż tych, by wierzyć w tej kwestii tobie — uśmiechnął się sardonicznie. — Kruk zdradził mi, że zamierzałaś na nocnym patrolu uciec na granice Klanu Burzy.
Zdziwiła się, unosząc brwi. To zdziwienie było częściowo prawdziwe.
— Czemu? Podał jakiś powód? Tu mi dobrze. Nikt mnie nie dyskryminuje, jestem zwykłym wojownikiem, nie mam po co. Ten klan poza tym jest silny. Silniejszy niż reszta klanów. — miauknęła. Kurde, że też musiał się o tym wygadać! Teraz ucieczka będzie znacznie trudniejsza, o ile w ogóle możliwa…i to z naciskiem na to, że uda jej się teraz jakoś przekonać Mrocznego że nie jest taka winna, jak powiedział mu czekoladowy — Najbardziej opłaca się być wśród wygranych, niż przegranych. A poza tym nie chciałabym spędzać czasu z głupcami. W Klanie Wilka jest takich mniej, a idioci...mnie męczą.
Ten zmarszczył brwi, traktując ją niemal z pobłażaniem.
— To dlatego postanowiłaś pochwalić się swojemu nowemu koledze, że, uwaga, cytuję, chcesz "zamordować swojego braciszka" — zaśmiał się krótko. — Myślisz, że nie zauważyłem twojej słabiutkiej, nie oszukujmy się, sztuczki, by się do mnie zbliżyć? Podlizywanie się? Testowałem twoją lojalność za każdym sarkastycznym komentarzem. Nie zraziło cię to. Brnęłaś w swoje, starając się przekonać, że jesteś po mojej stronie. Uważasz mnie za głupca, w przeciwieństwie do Łasicy. On wie, że nie nabiorę się na pierwszy lepszy chwyt. Nie powierzyłby ważnych planów komuś, kto nie dorównuje mu do pięt w intrydze. Ale muszę przyznać, że twoje kłamstewka o rzekomym buncie były interesujące. Tak zdradzić swojego wspólnika? Czarne serduszko jest nawet w tobie.
Tak samo powiedziała by nie tylko osoba, która chciałaby mu się podlizać by go zabić, ale także koty które nie chciały zginąć z jego łap, a po jego stronie były. Ale nie zamierzała tego mówić na głos ani pokazywać, bo by to wskazywało na jej winę.
— Ten cytat jest wyssany z jego pazura. A co do testu lojalności… nie zrażam się, bo wiem, że to co mówię, jest prawdą. Nawet, jeśli inni, lub nawet ty w to nie wierzysz, jestem lojalną wojowniczką i taką staram się być. A gdybym chciała ci się podlizać… cóż, raczej zrobiłabym to nieco inaczej. Mądrzej. Nad prawdą nie trzeba się zastanawiać, tak jak nad kłamstwem, nie dziw się więc, że moje wypowiedzi są prostsze od tych sklejanych przez niego. A czarne serce przynajmniej częściowo ma każdy, choć próbują to ukryć pod fałszywym płaszczykiem dobra, pod Klanem Gwiazdy. Ale to nic nie zmienia, bo każdy robi coś, co inni nazwą złym.
Czarny podniósł się na łapy, przewracając oczami i zbliżył się do niej.
— Jesteś zatrważająco beznadziejną kłamczynią — rzucił jej prosto w oczy. — Masz ostatnią szansę, by przyznać się do swojej zdrady. Inaczej kara będzie długa i bolesna. Wątpię, czy byś tego chciała.
Nie była aż tak złą kłamczynią. Ale on też nie był głupi. Nie mogła się jednak przyznać. Nie mogła. To była jej jedyna szansa, by przetrwać. W końcu po co miałby trzymać w klanie kogoś, kto otwarcie by się przyznał do chęci zamordowania go?
— Nie przyznam się do zdrady, bo jej nie popełniłam. Cóż, szkoda, że bardziej ufasz komuś, kto wiesz, że nie jest tego zaufania godny, niż komuś, kto nie ma powodów by cię nienawidzić i kto jest z twojej rodziny. Ale trudno. Zniosę wszystko, jeśli tylko to sprawi, że choć nieco pokażę ci swoją lojalność. — rzekła, schylając głowę z szacunkiem.
Mroczna Gwiazda uśmiechnął się, odsuwając się od niej.
— Och, kochana, nie każdego, kto ma w żyłach twoją krew, można nazwać rodziną. Ty z pewnością nią nie jesteś — powiedział spokojnie. — Nawet nie szukasz alibi. Nie podajesz sensownych argumentów, dla którego uważasz siebie za niewinną. Bronisz się czczymi słówkami, a to... Nie jest dla ciebie korzystne. Łasica był autentyczny, bo przemawiały w nim emocje. Nie bronił się pustymi słowami, miał przykłady i argumenty — miauknął, a jego ogon zafalował, gdy zaczął się odwracać. Alibi? Nie oskarżył ją o żaden czyn, więc czemu niby miała szukać albii, szczególnie, jak nie wiedziała, na kiedy to alibi miałoby być! Dureń…— Ale skoro tak się wypierasz... Potraktuję to jako nieskorzystanie z mojej szczodrej oferty. Długa i bolesna śmierć ci pasuje?
Chciał ją zabić…
Niech mu będzie. Zagra w tę jego chorą gierkę.
— Nie mam nic przeciwko. Z wolą duchów trzeba się zgadzać. Jeśli mam umrzeć za niewinność to umrę. Mogę prosić, by to Sosna mnie ubiła? Wiem, że nie jest znana z delikatności, ale może jej to trochę osłodzi życie po tym, jak musiałam bronić przed nią Kruka by zdobyć jego zaufanie.
Ten zaśmiał się.
— Jak sobie życzysz. Przygotuj się więc do egzekucji. Wieczorem. Podjęłaś decyzję, i skoro nie chcesz mówić, to czeka cię adekwatna do tego kara. — rzekł. — Ach, i dla twojej świadomości, kolejne nieudane kłamstwo. Kruk nie zaufałby ci po jednej obronie. On by to wykorzystał. Idziemy — zakończył, a reszta podniosła się za nim, pozostawiając kotkę samą.
— Zapytaj Sosnę, ile ich było w takim razie, bo aż nie liczyłam. — powiedziała zgodnie z prawdą, machając na to łapą.
Sama także odeszła z miejsca zdarzenia, gdy jego banda już sobie poszła.
„Przygotuj się więc do egzekucji. Wieczorem.”
„Do egzekucji”
Wypuściła nozdrzami powietrze. Miała dzisiaj zginąć? Faktycznie… za bardzo zaczęła opierać zbyt dużo planów na Kruku. To nie było opłacalne. Nie powinna była się starać. Powinna była zwiać, zwiać gdzie pieprz rośnie od tego psychola.
Ale teraz już było za późno. Nie miała już tego wyboru.
Postanowiła pomyśleć nad tym, czy mogła by jeszcze coś zdziałać i pomodlić się do duchów o nagły zwrot akcji… a jeśli się nie uda… to o dobre miejsce w zaświatach.
***
Od rozmowy z Mrocznym uspokajała swój umysł. Nie mogła się dać złamać. Nie mogła podczas egzekucji się przyznać. Musiała stawić temu czoła, nawet jeśli miała zginąć. Nie za bardzo miała co zrobić. Nie miała jak uciec, do kogo się zwrócić. Jedynym co mogła zrobić było pozostanie spokojną, pomodlenie się do duchów i w sumie tyle.
Usiadła na placyku do mordowania, czekając na przybycie Mrocznej Gwiazdy i reszty, oraz na zwołanie klanu, oczywiście. W sumie, skoro już miała umierać, to niech przynajmniej może to pokaże choćby jednemu kotu z klanu, że nie powinno się pozostawić Mrocznej Gwiazdy na tronie…
Mroczna Gwiazda przybył. Wiedziała, że najpewniej tego nie przeżyje. Może przynajmniej dołączy do duchów zamiast siedzieć w tym cyrku…dzięki nim nie bała się śmierci tak, jak większość. Kocur skoczył na pień i strzepnął ogonem.
Nocna Tafla zmrużyła oczy, wsłuchując się w głos swego brata, wymierzającego jej karę śmierci.
— Klanie Wilka! Jesteście dziś świadkami stracenia kolejnej zdradzieckiej krwi. Nocna Tafla dopuściła się zbrodni przeciw prawu własnego władcy, planując zamach. Kara mogła zostać złagodzona. Zdrajczyni nie przyznała się jednak do swojej zbrodni, więc dziś zginie śmiercią równie niesławną, co ona sama. Niech to będzie przestroga. Dla was wszystkich, którzy chowacie swoje pazury za plecami. Każdy zbrodniarz będzie ginąć tak boleśnie, jak bolesne były jego czyny i zamiary.
Ha! Miała uwierzyć, że złagodziłby karę, gdyby się przyznała? Pewnie zrobiłby to samo. Kto normalny zostawiłby kogoś, kto przyznał się do chęci zabicia go i spiskowania, przy życiu?
Dostrzegła zbliżających się katów. Nie było wśród nich Sosny, tak jak prosiła. Kolejny dowód na to że słowom Mrocznej Gwiazdy nie można było ufać.
Niespodziewanie dla wszystkich, Nocna odezwała się:
— Jeśli mogę, rozprujcie mi brzuch na koniec. Jak już odchodzić to w dobrym stylu z flakami po bokach i tak dalej. — miauknęła do tych którzy mieli ją zabić głośno. Tak. Niech wszyscy słyszą. Niech wszyscy słyszą i patrzą na to, jak umiera z łap tego tyrana. Niech widzą to, że do końca nie przyznała się do winy i że była uparta. Że nie zlękła się katów podchodzących do niej i nie zaczęła śpiewać. Może ktoś zapamięta jej odwagę…
Dwa koty dopadły do niej. Zaczęło się szarpanie jej za futro, bolesne ciosy i gryzienie. Wiedziała, że nie odejdzie szybką śmiercią. Będą ją torturować, sprawiać jej jak największy ból. Bawić się jej życiem, które mieli teraz w swych łapach. Czy miała im jednak zamiar dać satysfakcję, przyznając się? Albo krzycząc tak, że nawet na granicy z burzakami by było słychać?
Odpowiedź brzmiała nie.
Jej poprzednie słowa sprawiły, że Stokrotkowa Polana i Trójoka Wrona tylko bardziej ją męczyli. Krew zaczęła spływać z niej strugami, nowo powstałe rany piekły, a oni nie dawali jej ani chwili wytchnienia. Czuła na sobie spojrzenie błękitnych ślipi Mrocznej Gwiazdy.
Szczerze go nienawidziła. I to coraz bardziej.
Kotka syknęła z bólu cicho, jednak nic nie mówiła, zaciskając zęby i znosząc ból.
Ból, który coraz bardziej dawał jej się we znaki. Ale zaciskała pysk. Wydawała tylko tyle, ile już wyszło z niej samo i czego nie mogła powstrzymać.
Wiedziała, że ślepia zebranych były w nią wbite. Wiedziała, że pewnie większość z nich była przerażona, tak jak przy poprzednich egzekucjach.
Niech patrzą.
Niech patrzą i niech zapamiętają do końca życia, co robił jej brat.
Czuła jak siły uciekają z niej. Każdy mięsień ją bolał. Miała ochotę uderzyć Stokrotkę lub Trojakiego, ale tego nie robiła, bo wiedziała, że to tylko przysporzy jej dodatkowe cierpienia. Jak już miała odejść, to nie dając im tej satysfakcji.
W ostatniej jednak chwili, jej brat zeskoczył z miejsca przemówień.
— Starczy.
— Dobić ją? — miauknął któryś z torturujących, podczas gdy jej partner przytrzymywał kotkę z całej siły, nie dając podnieść się z ziemi.
— Nie.
Cisza omiotła cały obóz. Z tyłu ledwie słyszała pomruki i wymieniane między przerażonymi kotami spojrzenia.
Nie chciał jej dobić, co ją zdziwiło, ale starała się tego nie pokazać po sobie.
— Za zdradę wyrok śmierci jest litością — przemierzył tłum wzrokiem, dając im jasno do zrozumienia, co miał na myśli. Jego siostra także to zrozumiała. O ty parszywy szczurze…— Nocna Tafla zostaje pozbawiona wszelkich praw, jakie miała, będąc wojowniczką. Będzie obowiązywać ją posłuszeństwo wobec rozkazów innych wojowników, ale też uczniów; każdego kota wyższego od niej rangą. Ma całkowity zakaz opuszczania obozu bez mojego pozwolenia, ale nie zwalnia jej to z przymusu uczestniczenia w szkoleniach dla wojowników. Czekają ją karne prace na rzecz klanu, którego tak nie docenia, chcąc go zdradzić. To wszystko, dopóki — jego wzrok zwrócił się ku kotce; patrzył na nią uprzedmiatawiającym, niezainteresowanym spojrzeniem. — ...Nie przyzna się do popełnionej zbrodni. Możecie się rozejść.
Tłum zaczął rzednąć.
Nie była w stanie się za bardzo podnieść. Gdy kaci odeszli, dalej pozostała na miejscu. Musiała jeszcze chwilę zostać, bo po tym całym pobiciu wszystko ją bolało, a że adrenalina odpuszczała, ból stawał się coraz bardziej nie do zniesienia. Jak ona się doczołga do legowiska medyka? Zaklęła w myślach.
Niech go szlak trafi. Był głupi, jeśli myślał, że z każdym się tak uda. Że będzie się pastwił nad swymi wrogami, zostawiając ich przy życiu. To był jego wielki błąd. Kiedyś się o tym przekona.
Teraz jednak skupiała się na swoim stanie. Była cholernie zmęczona i obolała.
Mroczna Gwiazda pozostał na swoim miejscu. Czekał, aż rozejdą się wszyscy, w urywanej ciszy i trwodze. Nie rozkazał nawet, by sprzątnęli Taflę z placu. Stał przed kałużą krwi, a gdy zbliżył się do zbrodniarki, jego białe łapy zabarwiły się w szkarłat.
Nocnej Tafli dodało trochę otuchy to, że może kiedyś sama stanie nad jego krwią i ciałem, lub nim konającym… jako duch, lub jako kot.
Zamknęła oczy zmęczona.
<Mroczna Gwiazdo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz