- Może pójdziemy na mokradła? - miauknęła w końcu czekoladowa. W śniegu była mała szansa na złapanie czegokolwiek, ale kto wie, może gdzieś tam pałętała się jakaś osłabiona albo ranna kaczka czy inny wodny ptak, który mógłby paść łupem uczniów? Nie zwlekając dłużej, ruszyli w stronę rzeki. Obydwoje starali się być cicho, ale nie wychodziło im to szczególnie dobrze. Co chwila któreś wybuchało śmiechem albo gadało bez opamiętania, przez co czas potrzebny na przejście dystansu od obozu do rzeki wydłużył im się niemal dwukrotnie. Do tego wszechobecny śnieg niesiony przez chłodne wichry nie ułatwiał pokonania trasy. Aby przejść na mokradła, niezbędne było pokonanie Wodnych Głazów. Szałwiowa Łapa ruszyła przodem. Nie wiadomo czy przez to, że kamienie pokryte były lodem, czy może przez silny wiatr, czy przez stratę równowagi, a może przez zwykłą nieuwagę, ale Szałwia wpadła do wody. Lodowatej, zabójczej w takich warunkach cieczy. Żółwik natychmiast ruszył za nią w pogoń. Rzeka była wzburzona, a kiedy tylko uczennica próbowała wypłynąć, nad jej głową rosła kolejna fala, która spychała ją w dół. Półdługie futro było teraz przemoczone i dodatkowo jej ciążyło. Pół biedy, jeśli byłaby pora zielonych liści, ale na nieszczęście wpadła do wody w środku pory nagich drzew. Młóciła wodę łapami, jednak ze znikomym rezultatem. Kiedy zdołała zaczerpnąć powietrza na tyle, aby cokolwiek powiedzieć, zdołała jedynie wrzasnąć do Żółwika:
- Ratuj!
<Żółwiku? We no ratuj Szałwię, dziewczyna sobie sama nie poradzi ;^;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz