- Nie wiem, Sokoliku - szepnął zduszonym głosem, by za chwilę polizać go po policzku. Kochał swoją rodzinę jak szalony ale... Księżyca kochał równie szalenie co ich. Poczuł się niczym w imadle, nie wiedział co robić. Poprosił więc o to, aby wrócili do obozu; nie czuł się zbyt dobrze, musiał odpocząć. Tak jak postanowi, tak też zrobił, gdy tylko wrócili do obozu padł jak kłoda na swoim posłaniu. Ostatnio coś zbyt szybko się męczył...
~*~
Płomień ogarniał las z każdą chwilą coraz to bardziej. Kocur rozpaczliwie wskoczył na wyższą półkę. Czuł gorąco ognia oraz to, jak pali mu ono futro. W jednej chwili wszystko zgasło a przed jego łapami pojawił się rudy kłak futra a za nim czarny cień lisa.
Lśniący obudził się z wrzaskiem w środku nocy, dysząc ciężko i drżąc z przerażenia na całym ciele, rozejrzał się niespokojnie po jaskini medyka.
- Coś się stało, Lśniące Słońce...? - zaspany Sokolik, wyrwany przez wrzaski starszego kocura z letargu, popatrzył nań swoimi zamglonymi oczami, po czym ziewnął przeciągle. Pręgowany odetchnął głośno, starając się jakoś uspokoić, co swoją drogą średnio mu wychodziło. Oparł łeb na łapach.
- Zły omen o Lisiej Gwieździe - mruknął, spoglądając na legowisko lidera, z którego u wejścia dało się dostrzec fragment rudego ogona. Potrząsnął łbem, czując swego rodzaju obrzydzenie i niepokój - Obserwuj go dokładnie, nie wiem co znaczył ten sen, ale nie może się o tym dowiedzieć - szepnął mu na ucho, po czym kontynuował spokojniejszym tonem - A teraz idź spać. Pora nagich drzew niedługo się kończy, niedługo będziemy mieli łapy pełne roboty - dodał na zakończenie, samemu zamykając oczy i starając się zasnąć.
< Sokole Skrzydło? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz