Wyruszyli o wschodzie słońca. O dziwo mimo nieprzespanej nocy, Tequila nie czuł zmęczenia. Weszli do kuchni. Poruszali się w milczeniu, ale Tequili to nie przeszkadzało. Kukułka bez wahania i bez najmniejszego dźwięku wyskoczyła na zewnątrz, przez kocią klapkę umieszczoną we frontowych drzwiach. Tequila zawahał się i przystanął. Ta nowa Kukułka była mu obca. Nawet nie obejrzała się na dom, dwunożnych i całe swoje dotychczasowe życie, które tak bardzo kochała. Kocur natomiast przystanął i spojrzała na swój drapak, zabawki. Zamykał ten rozdział. Nie wiedział nawet czy wróci z tej wyprawy skoro po lesie biegały te dzikie koty. Ale czy miał jakiś wybór? Miał. Mógł tu zostać, pozwolić Kukułce odejść skoro tak bardzo tego chciała… Nie! Ta decyzja została już podjęta! Wziął głęboki oddech i wyskoczył na dwór z trzaskiem kocich drzwiczek. Ogarnęło go zimno poranka i usłyszał syknięcie Kukułki. Kotka patrzyła na niego z naganą – miał zachowywać się ciszej. Potem ruszyła tuż przy ścianie domu. Tequila spojrzał na ogród w którym ( jak mu się wydawało) jeszcze nie dawno bawił się z rodzeństwem. Obejrzał się i skoczył za matką przez płot. Teraz biegli ulicą. Kotka i kocur. Dwa cynamonowe koty. Tequila był tak zamyślony, że w pewnej chwili wpadł na Kukułkę. Jej żółte oczy zabłysły kiedy prychnęła ze złością. Kocur spojrzał na powód ich zatrzymania. Aby jak najszybciej dostać się do lasu należało przebiec przez rząd ogródków. Ogródki ciągnęły się, aż po horyzont, a teraz stali przed pierwszym z nich. Tequila z przerażeniem uświadomił sobie, że mieszkają tu dwa psy. Dwa choć nieco podstarzałe beagle z całą pewnością dałyby radę zagryźć kota. Kukułka nie udzielając mu żadnych wskazówek skoczyła przez płot. Po minucie była już po drugiej stronie ogródka. Psy nie wypadły jeszcze zza rogu, ale miały to zrobić lada chwila i Tequila wiedział, że musi się pospieszyć. Wziął głęboki wdech i… skoczył. Przy lądowaniu cicho zadzwonił dzwoneczek przy jego obroży. „Tylko się nie obracaj, tylko się nie obracaj” myślał kocur. Tequila usłyszał szczekanie. Obrócił się. Dwa beagle wybiegły już zza rogu. Wściekle ujadały. Czyli już go zobaczyły. Nie było szans na ucieczkę. Do płotu został jeszcze spory kawałek. On Tequila zginie tu zagryziony przez psy. Usłyszał za sobą ich ciężki oddech i warczenie. Zdecydowanie nie miały przyjaznych zamiarów. Wciąż przebierał łapami, ale po chwili ogarnęły go wątpliwości. Nie zdąży, nie dobiegnie… Nie miał już siły, zaczął zwalniać. Pies prawie sięgał po niego zębami. Prawie bo w tej właśnie chwili spadł na niego cynamonowy pocisk. Kukułka, bo to była właśnie ona wybiła się mocno z tylnych łap i wylądowała na psie. Wściekle biła go łapami, drapała i gryzła. Tequila miał szansę! Przebiegł tuż pod psem, był pewien, że właśnie tego chciała Kukułka. Wskoczył na płot. Nie dał sobie, ani chwili wytchnienia. Natychmiast obrócił się pewny, że Kukułka nie poradziła sobie z psami. Nie docenił jednak matki. Kukułka biegła przez trawnik, a za nią gnały dwa beagle. Kotka wybiła się mocno z tylnych łap i przeskoczyła płot. Tequila prędko poszedł w jej ślady. Zeskoczył na trawnik. Za nim rozległ się głośny trzask. Psy bezradnie skakały na płot, ale nie mogły dosięgnąć krawędzi i przeskoczyć na drugą stronę. Tequila dla pewności przeszedł jednak głębiej w stronę drugiego końca ogrodu. W jego ślady poszła Kukułka. Obydwoje usiedli pod krzakiem mocno pachnących kwiatów. Kukułka bezradnie spojrzała na syna. Podeszła do Tequili powoli i przelała cały swój strach o niego, w jedno liźnięcie w pyszczek. Była to jednak chwilowa słabość. Po chwili Kukułka się wyprostowała i przyjęła zwyczajną minę.
- Następnym razem postaraj się nas nie opóźniać. – powiedziała po prostu.
Tequila skinął głową. Ruszyli dalej. Na szczęście nie napotkali już żadnych psów. W południe stanęli na skraju pola. Za polem zaczynał się cel ich wędrówki. Las. Kukułka mimo całego dnia podróży nie wyglądała na zmęczoną. Tequila czuł dla niej dziwny podziw. W końcu nie była już młodym kotem. Ruszyli powoli przez pole. Nieliczne źdźbła jakiegoś zboża, które przetrwało zimę nieprzyjemnie kuły w łapy. Wreszcie wkroczyli w las. Tequila był już zmęczony. Nie miał na nic siły. Kukułka musiała to zauważyć. Po całym dniu wędrówki ona również nie czuła łap. Kocur zdobył się jeszcze na poszukiwanie schronienia na noc znalazł je w opuszczonej lisiej norze. Bez słowa zwalił się na zeszłoroczne liście, pełniące funkcję wypełnienia norki i zapadł w sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz