- Wąsiku zejdź z tego, przyszedłem z wami porozmawiać - powiedział niecierpliwie.
- Jestem Wąsatą Gwiazdą, a ty wszedłeś na terytorium Klanu Mokrych Łapek! - powiedział. Zaśmiałam się pod nosem. Mój brat trafił na doskonałą dla siebie role i wczuł się w nią chyba za bardzo. Spojrzałam na siostrę, która również się z niego śmiała - Jakie masz wytłumaczenie na naruszenie terytorium innego klanu, przecież to jest wbrew kodeksowi wojownika, którym zapewne jesteś - Borsuczy Gwiazda uśmiechną się pod nosem.
- Przyszedłem tu, by odbyć rozmowę z tobą i twoim klanem - zaczął - Stwierdziłem, że byłem dla was za surowy. Jako że jestem waszym ojcem, jak i również liderem. Boje się o was i wykorzystuje swoją posadę na lepszą ochronę moich dzieci, ale od dziś będziecie mogli wychodzić na dwór, lecz kiedy mama powie, że macie wracać, będziecie musieli wrócić, bez żadnych buntów. A jeśli tego nie zrobicie, powrócimy do dzisiejszego stanu. Poza tym śnieg już powoli topnieje, to znaczy, że nie długo będzie pora nowych liści i będziecie mogli się uczyć z mamą - rzuciliśmy się na tatę i zaczęliśmy lizać go po pyszczku. A nasz dotychczasowy lider wskoczył tacie na głowie i krzyknął.
- Uroczyście oświadczam połączenie klanów Wilka i Mokrych Łapek - wybiegliśmy na dwór.
- Macie wrócić jeszcze przed zmrokiem - powiedziała Jaskółczy Śpiew. Nie było jakiejś określonej zabawy. Las siłowała się z Dymkiem. Mój braciszek latał jak szalony po całym obozie, a za nim Tęcza, która w końcu usiadła zmęczona i zaczęła wpatrywać się w niego. Noc właziła na drzewo, przy okazji ucząc mnie, jak to się robi.
- Wbij pazury i tak jakby przeskakuj do góry - instruowała szylkretka. Wreszcie znaleźliśmy się w koronie.
- Jak tu ślicznie - powiedziałam, rozglądając się na boki. Wszędzie leżał śnieg. Rozciągał się aż po horyzont, gdzie słońce zachodziło.
- Schyl się - szepnęła. To Borsucza Gwiazda przechodził obok naszego drzewa, oglądając wesołe bieganie rudzielca.
- Czas wracać - krzyknęła mama, nawołując do radosnej kociarni. Wszyscy chcieli jeszcze biegać, ale nikt nie odważył się nie zgodzić z Jaskółczym Śpiewem, bo wiedzieliśmy, czym to grozi. Noc pomknęła w dół drzewa, a ja naśladując ją za nią. W końcu dotknęłam ziemi. Poczułam ulgę. Położyliśmy się obok mamy i zasnęliśmy. Rano wstałam i niepewnie wyszłam ze żłobka. Niektóre koty były już na nogach. Podeszłam do drzewa, na którym byłam wczoraj z Nocą, lecz usiadłam pod jego pniem, nie miałam ochoty sama na nie wchodzić. Uczniowie zaczęli wychodzić z mentorami na trening. Ciekawe, kiedy będziemy uczniami i jakiego dostaniemy mentora? Nagle usłyszałam czyjś oddech za mną. Obok mnie stała Noc. Najwyraźniej cały czas siedziała na drzewie. Zamruczałam wesoło na powitanie siostrze.
< Noc? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz