Dni w Klanie Klifu zrobiły się cieplejsze i dłuższe. Śniegu powoli zaczęło ubywać aż w końcu pozostawały jedynie małe, lodowe zaspy leżące w kilku miejscach. Czarny Potok uniósł głowę i poruszył uszami. Najwyższa pora wyjść z legowiska i coś zjeść. Polizał jeszcze śpiącą partnerkę po uchu i wstał prostując długie łapy. Na zewnątrz było dalej chłodno, ale nie mroźnie. Świeże powietrze dotarło do nozdrzy kocura napawając jego serce spokojem i szczęściem. Wyszedł na skalistą ziemię wzburzając chmurę pyłu która uniosła się leciutko do góry. Wojownik uśmiechnął się, tęsknił za tym. Miał dość śniegu na długo. Przeszedł przez środek i złapał w zęby dorodnego wróbelka. Zwierzyny przybywało a klan nie był narażony na głód. To kolejny powód do radości. Czarny Potok usiadł i podwinął łapę pod siebie. Zaczął jeść, chciał poczekać na Wschodzącą Falę ale ta dalej smacznie spała. Nie miał serca jej budzić, była na bardzo długim nocnym patrolu. Myśl o kotce rozgrzała jego serce, bardzo się cieszył, że w końcu wyjawił jej swoje uczucia. Na rozmyślaniach minęło mu śniadanie które skończywszy wstał. Nie odszedł jednak daleko bo zaraz do niego przybiegł Omszona Skóra. Na pysku starszego kocura malowało się zmęczenie, coś było na rzeczy.
- Czarny Potoku...tutaj jesteś, szukałem cię- odparł cicho mrucząc coś pod nosem- a bardziej, Wierzbowe Serce cię szukała.
- Oh, jasne, zaraz do niej pójdę. Coś się stało?- zapytał z troską w głosie. Jego siostra była w ciąży i miała niedługo rodzić. Odwiedzał ją codziennie i spędzał tyle czasu ile mógł. Nie mógł jednak siedzieć u niej zbyt długo, ponieważ Spadający Liść ostatnimi czasy wysyłał go na mnóstwo patroli, miał ucznia co za tym idzie chodził z nim na treningi, musiał znaleźć czas dla Wschodzącej Fali aby ta nie czuła się odsunięta a na dodatek Niedźwiedzia Gwiazda ciągle zapraszał go na rozmowy o tym ,,co słychać w klanie". Czarny kocur próbował wszystkich zadowolić, ale zwyczajnie nie raz nie starczyło mu dnia na choć jedną z tych rzeczy. Omszona Skóra westchnął cicho a na jego pysku pojawił się lekki uśmiech.
- Chodź, musisz kogoś poznać- powiedział tajemniczo i poszedł do żłobka. Zaciekawiony Czarny Potok podreptał za nim. Zapach mleka uderzył go w pysk z ogromną siłą. Pierwszym co zobaczył były już duże młode Poplamionego Piórka. Kotka posłała mu przyjazny uśmiech i wskazała łebkiem na leżącą w kącie żłobka Wierzbowe Serce. Obok mniej kotłowały się dwa małe kociaki piszczące coś cichutko pod nosem. Czarny Potok poczuł jak jego serce się ściska. Ona urodziła! Ale kiedy? Przecież był u niej przed zachodem słońca i nic nie wskazywało na to, że to właśnie teraz młode mają wyjść na świat. Wojownik zbliżył się do swoich bratanków i przysiadł przy nich obserwując każdego z uwagą. Byli...cóż, czarni tak samo jak on. Nie przypominali ani Ostrego Kła ani Wierzbowego Serca. ,,Hej, przecież wygląd to nie wszystko. Pewnie charakterki mają po rodzicach" uspokoił się Czarny Potok kiwając lekko głową. Zwrócił ciemne oczy w stronę zmęczonej siostry. W jej ślepiach odbijało się dziwne szczęście zasnute mgłą smutku. No tak, jej partner nie zobaczy swoich dzieci.
- Kiedy to się stało Wierzbowe Serce?- zapytał cicho wysoki kocur próbując nie zbudzić młodych.
- W nocy, dokładniej tuż przed wchodem słońca- wyjaśniła siostra powolnie zamykając powieki- to była ciężka noc.
- Przepraszam, że z tobą nie byłem...naprawdę, powinienem...
- Nic się nie stało. Byłeś tu codziennie, a wiem jak dużo masz na głowie. Nawet nie wiem czy nasz ojciec robi tyle co ty- odpowiedział Wierzbowe Serce rzucając mu blady uśmiech- po za tym, Omszona Skóra czuwał u mojego boku. Jeden brat na poród wystarczy. Nawet nie wiesz jaki był przerażony!
- Bo się o ciebie bałem...- mruknął speszony Omszona Skóra i ziewnął- Czarny Potoku obiecałem ci wyjście na polowanie ale nie dam rady teraz...przełożymy to na popołudniowy patrol?
- Pewnie, powiem o tym Spadającemu Liściowi- zgodził się czarny kocur kiwając głową- teraz zabiorę tego małego trzmiela na trening.
Wierzbowe Serce zaśmiała się cicho nakrywając ogonem swoje młode. Spojrzała na nie wzrokiem pełnym miłości i ciepła. Czarny Potok niepewnie schylił się i dotknął noskiem każdego po czym liznął siostrę w polik i skierował się do wyjścia. Dzieci Poplamionego Piórka pomachały mu ogonkami i kiwnęły głowami na co on odpowiedział tym samym. Lubił tą spokojną bandę dzieciaków. Widział jak wyrośli, niedługo zostaną uczniami. Trochę przerażał go fakt ilości terminatorów. Niedługo zabraknie wojowników do uczenia. Wyszedł na powierzchnię a czując jak chłodne powietrze napiera na jego pierś pomyślał, że wolałby siedzieć tam na dole z paniami. Wzruszy obojętnie barkami i siadł przy wyjściu. Czekał na ucznia który, jak prawie zawsze, się spóźniał. Spokojny szum drzew nad jego głową wprawiał go w prawdziwie senny stan. Chciałby położyć się gdzieś na ciepłym kamieniu i odpłynąć. Może znowu spotkałby Mgiełkę? Na myśl o zmarłej siostrze uśmiechnął się po czym westchnął cicho. Tęsknił za nią dalej, ale wiedział, że jest w lepszym miejscu. Mimo to marzył aby choć raz jeszcze z nią porozmawiać. ,,Czym jest przepowiednia którą mi przyniosła" zastanowił się nagle. Fenkułowe Serce nie miała pojęcia, to samo Różany Kwiat. Jednak obie były zgodne co do tego, że ,,to nic dobrego". Nagle kocur poczuł czyjąś obecność. Otworzył oczy i zobaczył przed sobą starego ojca. Mierzył go swoimi zielonymi oczami strosząc lekko futro na ogonie.
- Poprowadzisz dzisiejszy patrol popołudniowy- zaczął na co Czarny Potok lekko się uśmiechnął- weźmiesz ze sobą Szumiące Zbocze, Wierzbowe Serce i Borsuczy Cień.
- Ale Wierzbowe Serce przed chwilą urodziła- przypomniał mu kocur unosząc kąciki pyska- może zamiast niej pójść Omszona Skóra?
Spadający Liść zamyślił się patrząc w bok. W jego wzroku pojawiło się coś dziwnego, zmieszanie i przerażenie. Szybko zniknęły i ustąpiły miejsce tej jakże pięknej obojętności. Zastępca kiwnął głową na znak, że się zgadza po czym odszedł w głąb obozu. Na wysokości żłobka zawahał się po czym skręcił do niego. Czarny Potokiem poruszył dreszcz. Czyżby stary grzyb poszedł odwiedzić swoje wnuki? Ciekawe zjawisko.
Skoczna Łapa zjawił się spóźniony, jak prawie zawsze. Na treningu skupili się głownie na polowaniu, w końcu były do tego warunki. Młodemu świetnie szły łowy na ptaki. Przez jego skoczność idealnie łapał wróble, nawet te które już wystartowały w próbie ucieczki. Żaden opierzony zwierz nie mógł czuć się bezpieczny w jego towarzystwie. Czarny Potok był bardzo dumny z niego. Sam średnio mógł go uczyć skocznych manewrów ponieważ wolał pozostawać na ziemi. Ale starał się jak umiał tłumaczyć mu różne sztuczki których on sam do końca nie potrafił ale widział jak wykonywała je na przykład Wschodząca Fala czy nawet Spadający Liść kiedy był młodszy.
Po powrocie Czarny Potok musiał udać się do Fenkułowego Serca. Potwornie bolała go głowa, nie mógł już znieść tego uczucia. Nic mu się nie stało, zaczęło się w połowie treningu. Wytrzymał, ale musiał szybko coś wziąć albo pożegna się z patrolem wraz z bratem. Wszedł do medyczek akurat kiedy jedna z nich, Różany Kwiat mówiła coś do byłej mentorki.
- ...nie możesz, naprawdę, masz jeszcze czas!
- Kochana moja, tak będzie lepiej. Jestem już za stara na to wszystko...witaj Czarny Potoku, coś się stało?- zapytała miło kotka poruszając długimi wąsami. Różany Kwiat westchnęła cicho i zniknęła w głębi jamy. Kocur poczuł, że wszedł w złym momencie, bardzo złym momencie. Czyżby starsza medyczka chciała odejść do starszyzny?
- Ja...bardzo boli mnie głowa. Nie masz coś na to? Mam zaraz patrol...
- Mam, już daję, ale sądzę, że najlepszym lekarstwem na twoją przypadłość byłby święty spokój i czas dla siebie- mruknęła kotka przynosząc na liściu ziarna maku- na Klan Gwiazd, Czarny Potoku ty zawsze gdzieś pędzisz! Jak nie na patrol to na trening, zaraz potem na polowanie, do siostry i jeszcze na spacer z uroczą Wschodzącą Falą. A potem stary Misio zawraca ci ogon. W nocy też nie koniecznie odpoczniesz bo Listek często wysyła cię na patrole. Do prawdy, potrzebujesz spokoju. Może chcesz trochę ,,posymulować" chorobę, co?
Czarny Potok zaśmiał się rozbawiony słowami ciotki. Jednak było w nich sporo prawdy, nie miał ostatnimi czasu ani sekundy dla siebie. Zjadł ziarna maku i podziękował jej skinieniem głowy. Fenkuła odebrała od niego liść chowając go do innych. Z oddali szczeliny dobiegł ich kaszel i ciche pomruki. Czarny wojownik spojrzał na ciotkę zaciekawiony. Ta cicho westchnęła i odwróciła się do niego.
- Kwitnąca Łapa jest chora. Wąż ją ukąsił. Chciała zaimponować Spadającemu Liściowi i próbowała go złapać. Chwila nieuwagi i wredota zaatakowała. Wbił się jej w bok. Obawiam się, że...nie uda nam się jej uratować- ton kotki był pełen emocji, w jej oczach pojawiły się łzy- wybacz, zawsze jak mamy taką sytuację nie umiem nie płakać. Do tego biedny Osmolony Brzuch...
- Co mu jest?- zaciekawił się Czarny Potok podchodząc bliżej Fenkułowego Serca. Kotka otarła łzy łapką i wzięła oddech.
- Nie mamy pojęcia...coś go potwornie boli, ale nic nie działa. Z nim też chyba przyjdzie się nam pożegnać.
Młody wojownik pokiwał głową ze zrozumieniem. Nigdy nie przyjaźnił się z nim, ale myśl, że już go nie zobaczy jakoś nie napawała go szczęściem. Wszedł do chorych i spojrzał na smętne oblicze niegdyś żywego i wesołego kocura. Usiadł obok niego i uśmiechnął się delikatnie. Osmolony Brzuch spojrzał na niego i odwzajemnił uśmiech, choć przyszło mu to z trudem.
- Hej młody...jak się masz?- zapytał ociężale przewracając się na brzuch. Lustrował go mętnymi oczami przymykając je co chwilę.
- Nie najgorzej, zabiegany jestem potwornie. A ty, co się stało? Już od nas uciekasz?
Smołek zaśmiał się cicho po czum zakasłał. Położył ciężką głowę na łapach i westchnął cicho. Był naprawdę zmęczony i słaby. Czarny Potok czuł żal do samego siebie, że nigdy nie próbował chociaż zapoznać się z tym wesołym wojownikiem. Teraz było za późno.
- Pewnie tak...nie boję się jednak odejść. Klan Gwiazd przyjmie mnie z otwartymi ramionami- odpowiedział a jego głos zachrypł na końcu- zobaczę moją matkę, brata, ojca...śmierć nie jest taka zła. Klan jest w dobrych łapach.
Młodym wojownikiem poruszył potworny dreszcz. Osmolony Brzuch nie bał się umrzeć, mógłby odejść nawet teraz, nie zrobiłoby to mu żadnej różnicy. Kocur podziwiał jego podejście. Nagle wpadł na pewien pomysł. Chciał poprosić o coś, ale bał się to powiedzieć. Wahał się póki sam Smołek nie nakazał mu mówić machając niecierpliwie ogonem.
- Czy...mógłbyś pozdrowić...Mgiełkę, to znaczy Mglistą Łapę?
Nastała chwila ciszy. Czarny Potok czuł jak jego serce bije mocniej. Nie wiedział czy zranił go, czy to nie było zbyt wiele. Osmolony Brzuch jedynie się uśmiechnął i kiwnął głową na znak, że to zrobi.
Kocur opuścił medyczki czując się lżej na sercu. Chciał porozmawiać jeszcze z Kwitnącą Łapą ale ta spała. A może...nie, po prostu zasnęła, na pewno. Skierował się w stronę wyjścia. Czekał na swoich towarzyszy patrolu. Pierwszy zjawił się Omszona Skóra. Podskoczył do brata z uśmiechem i otarł się o jego bok. Wyglądał na naprawdę radosnego i wyspanego. Niedługo później pojawił się starszy już Borsuczy Cień. Jego zielone oczy dokładnie lustrowały partnera jego córki. Skinął mu głową z szacunkiem po czym trzej ruszyli. Mieli patrolować granicę z Klanem Wilka. Niby nie ciężka praca ale Czarny Potok naprawdę wolałby się przespać. Ten dzień przyniósł już zbyt dużo atrakcji, nie koniecznie miłych. Do granicy doszli dość szybko, czarny starszy kocur sunął na przedzie zostawiając młodszych z tyłu.
- Więc, jak tam u ciebie? Wszystko w porządku między tobą a Wschodzącą Falą?- zapytał szarawy kot patrząc na brata. Wojownik upewnił się czy Borsuczy Cień ich nie podsłuchuje po czym odpowiedział:
- Wszystko dobrze. Nawet bardzo. Cieszę się, że mogę z nią być. To wspaniała kotka, jesteśmy szczęśliwi- odpowiedział wesołym tonem chowając wcześniejszy smutek- a ty? Dalej samotny? Może byś się ruszył i kogoś sobie znalazł!
- Na Gwiezdnych, nie zmuszaj mnie do takich rzeczy!- fuknął speszony Omszona Skóra- może kogoś poszukam, mam jeszcze czas...
- Tak, jasne. A potem skończysz jak nasz drogi wujaszek.
- Jako lider? Bardzo chętnie.
Obaj zaśmiali się budząc ciekawość Borsuczego Cienia który na nich spojrzał. Pokręcił lekko głową i wrócił do patrolowania. Bracia znowu zerknęli na siebie wracając do rozmowy.
- Ale tak szczerze, Czarny Potoku, czy my mamy jakieś wolne kotki? Prawie każda ma już kogoś i wiesz, nie śmiem rozbijać związków. O zdradzie nie ma mowy, już uprzedzam.
- Jak to nie ma? Mam zacząć wyliczać?- zaśmiał się kocur a widząc, że Omszona Skóra kiwa głową zaśmiał się- no dobrze...Żądlący Język.
- Bardzo ładna, ale...- tutaj szary kocur zrobił przerwę i spojrzał na Borsuczego Cienia zniżając głos- zaborcza i wredna. Nie przepadam za nią szczególnie.
Czarny Potok musiał przyznać, że kotka nie jest najprzyjemniejsza. O wiele bardziej wolał jej siostrę, Wschodząca Fala to istne uosobienie spokoju i miłości. Powrócił na ziemię potrząsając głową. Zastanowił się chwilę po czym znowu przemówił:
- Klonowa Sadzawka.
- Bardzo przyjazna, ale dość wścibska. No wiesz, męcząca przez to. Ale miło się z nią rozmawia. Mimo to...nie czuje tego czegoś- westchnął ciężką Omszona Skóra machając ogonem- to bez sensu Czarny Potoku, pogodzę się z samotnością.
- Uspokój się dziadygo jedna!- zaśmiał się Czarny Potok wytężając swój umysł- a co z Sójczym Skrzydłem? Ma dzieci, ale jest wolna!
- Sój-jka?- za jąkał się Omszona Skóra potrząsając wąsami- cóż, to bardzo przyjazna kotka...no i jest ładna, ale bez przesady, nie spojrzy na kogoś takiego jak ja...
- Aha! Mam cię!- wypalił młodszy z braci szczerząc kły- to może się udać...daj mi dwa dni.
Zanim kocur zdążył zaprotestować Czarny Potok odwrócił głowę i zobaczył jak Borsuczy Cień nadeptuje na żmiję. Wąż zasyczał wściekle i wysunął kły. Nim starszemu wojownikowi udało się odskoczyć w bok gad zaatakował. Szybka reakcja czarnego kocura uratowała ojca jego partnerki. Skoczył na długiego zwierza i złapał go blisko głowy. Przegryzł go powodując natychmiastową śmierć łukowatego potwora. Rzucił jego zwłoki i odetchnął z ulgą patrząc na przerażonego Borsuka. Kocur nie odzywał się błądząc oczami od żmii po Czarnuszka kończąc na Omszonej Skórze. Wojownik z białą plamą zwrócił ślepia ku wężowi. Od takiej samej właśnie umierała Kwitnąca Łapa. Dreszcz przeszedł jego plecy, nie wyobrażał sobie Borsuka na jej miejscu. Oczami wyobraźni dostrzegł zrozpaczoną Wschodzącą Falę leżącą u boku martwego ojca.
- Uratowałeś mnie- słowa Borsuczego Cienia obudziły kocura- dziękuję.
- Drobiazg...rodzina musi sobie pomagać, prawda?- zauważył Czarny Potok uśmiechając się blado. Więcej nikt się nie odzywał.
Po powrocie do obozu najstarszy wojownik poszedł prosto do swojej partnerki opowiedzieć jej o zajściu. Akurat Zabluszczone Futro siedziała z całą swoją rodziną. Czarny wojownik zazdrościł im takich momentów, jego rodzina prawie nie zbierała się razem. Rozmawiał z każdym, ale osobno. Chciał choć raz siąść w pełnym gronie. Omszona Skóra wyraził swój podziw co do zachowania brata i pochwalił jego postawę.
- Daj spokój, też byś tak zrobił.
- Ale nie zrobiłem, nie zauważyłem tego. Gdyby nie ty Borsuczy Cień mógłby już nie żyć.
- Tak...może, nie wiem, nie chcę wiedzieć. Zawołasz naszą matkę? Chcę abyśmy wszyscy odwiedzili Wierzbę jutro, dobrze?
Szary kocur kiwnął głową i pożegnał się z bratem. Kiedy tylko kocur odszedł oczy rodziny Wschodzika zwróciły się na niego. Czarnym Potokiem poruszył dreszcz, nie lubił być w centrum uwagi. Pierwsza wstała Zabluszczone Futro która podeszła do niego pośpiesznie po czym przytuliła się chowając pysk gdzieś w jego szyi.
- Dziękuję- wypaliła łasząc się do niego po czym spojrzała w jego ciemne oczy- dziękuje synu.
Na dźwięk słowa ,,synu" zrobiło mu się słabo. Nie sądził, że kiedyś to od niej usłyszy. Dalej nie czuł, że jest za co mu dziękować. Każdy inny kot zrobiłby to samo, to nie jest wielka sprawa. Fakt, życie każdego klanowicza jest ważne ale jeśli nie on by go uratował to ktoś inny. Zaraz obok matki pojawiła się Wschodząca Fala. W jej oczach odbijała się wdzięczność mieszana ze wzruszeniem. Wtuliła się w krótkie i szorstkie futro partnera liżąc jego bark.
- Jesteś naprawdę niesamowity. Chyba należy ci się jakaś nagroda...
- Jejku, Wschodząca Falo, to nic takiego. Każdy zrobiłby to samo na moim miejscu, jak mógłbym nie zareagować?- wyplątywał się speszony kocur ugniatając ziemię. Zabluszczone Futerko zaśmiała się cicho po czym odeszła do rodziny.
Wraz z kolejnym dniem przyszły straszne nowiny. Mimo tego, że noc dla kocura była bardzo dobra, w końcu się wyspał i, no cóż, odebrał nagrodę, to z rana musiał znowu wpaść w melancholijny nastrój. W nocy zmarli Kwitnąca Łapa i Osmolony Brzuch. Niedźwiedzia Gwiazda wyznaczył Sójcze Skrzydło, Omszoną Skórę i Słoneczny Blask do pochowania ich. Wraz z trójką kotów poszła Zaskronia Łapa. Czarny Potok dobrze wiedział co musiała czuć biedna terminatorka, sam stracił w jej wieku siostrę, a nawet wcześniej. Wschodząca Fala oparła się o swojego partnera zamykając oczy.
- Straszna sprawa, prawda? Taka młoda i musiała odejść- mruknęła a w jej oczach pojawiły się łzy. Kocur dobrze wiedział, że śmierć uczennicy przypomniała jej o Błękitnej Łapie. Przytulił ją próbując pocieszyć ale sam nie miał siły ani energii na szerzenie szczęścia. Oddalili się i poszli każde w swoją stronę. Wschodzik musiała biec na trening z uczennicą nawet jeśli nie miała na niego siłę. Czarny Potok natomiast poszedł w stronę żłobka czekając na swoją rodzinę. Pierwszy pojawił się, a jakże, Omszona Skóra. Prowadził ze sobą Pręgowany Grzbiet która uśmiechnęła się do syna. Dawno ze sobą nie rozmawiali, jakby, nie mieli na to czasu. Kotka nie miała mu tego za złe. Cała zgraja weszła do środka witając się z Poplamionym Piórkiem i jej dziećmi. Spotkali z nią Słoneczny Blask który wyszczerzył kły w stronę byłego ucznia. Cała rodzina zasiadła obok Wierzbowego Serca której oczy aż zaświeciły.
- Nie obudzimy ci młodych?- zapytała, jak zawsze troskliwie, matka patrząc na swoje wnuki. Dwa kocurki mruczały coś przepychając się krótkimi łapkami.
- Nie, nie. I tak nie śpią, małe łobuziaki- zaśmiała się stykając nosem ze swoim bliźniakiem- miło was wszystkich tu widzieć.
- To pomysł Czarnego Potoku. Stwierdził, że idealnie będzie zwalić się tutaj do ciebie całą rodzinką- odparł Omszona Skóra posyłając bratu radosne spojrzenie- ja uważam, że to świetny pomysł.
- Tak dawno nie byliśmy wszyscy razem...to miłe uczucie- mruknęła Pręgowany Grzbiet ciągle patrząc na młode- jakie one śliczne! Już tak dawno takich nie miałam. Powiedzcie mi moi kochani, kiedy wy tak wyrośliście?
- Jakieś dwadzieścia księżyców temu- odpowiedział Czarny Potok a wszyscy się zaśmiali. Mały czarnuszek z plamą na barku wgramolił się na łapy babci mrucząc coś zaciekle. Starsza kotka liznęła go po główce a awanturnik pisnął coś do niej.
- To jest Kopeć. Zwykle tak się nie wierci, może teraz nabrał trochę energii- zamruczała Wierzbowe Serce wskazując na drugiego syna- a to Skrzydełko, to on głównie powoduje przepychanki.
Czarny Potok dostał na swoje łapy drobnego kociaka. Miauknął coś do niego i trącił go nosem. Skrzydełko zamruczał coś i ułożył się wygodnie na jego nogach próbując zasnąć.
- Lubi cię- zauważyła jego siostra uśmiechając się delikatnie.
- Kto by pomyślał, że jesteś taki delikatny- odezwał się głos za nim. Czarny Potok odwrócił głowę i ujrzał zgarbionego zastępce. Kocur przeniósł swoje zielone ślepia na rodzinę i na młode. Wykrzywił pysk w lekki uśmiech i siadł obok Pręgowanego Grzbietu. Co ciekawe, kotka nie wykazała żadnego spięcia czy zdenerwowania. Oparła głowę o jego pierś jakby nigdy się nie kłócili, jakby wszystko było w porządku.
- Podobają ci się wnuki, Spadku?- zapytała miło srebrzysta kotka patrząc na Kopcia.
- Czy mi się podobają, są śliczne- odpowiedział zastępca zdobywając się na kolejny uśmiech- jestem dumny z Wierzbowego Serca.
Córka kiwnęła głową i odpowiedziała ślicznym uśmiechem. Kompletnie zdezorientowani bracia spojrzeli na siebie. Czy ktoś porwał i podmienił im ojca? Gdzie wredne docinki, wściekłe fuknięcia i pełne arogancji przewracanie oczami? Gdzie jest stary, zgrzybiały Spadający Liść?
- Co tak na mnie patrzysz Czarny Potoku?- zapytał zastępca unosząc brew- coś nie tak?
- Nie, po prostu...
- Jestem dziwnie ,,miły"?- zaśmiał się ochryple kocur- wesz, na stare lata chyba straciłem ,,to coś". Kończę z tym awanturniczym życiem. Niedługo zejdę z tego świata i co? Kto o mnie będzie mówił? Może ty? Cóż, tego jestem pewien, ale raczej będziesz mną straszył dzieci. Czas się pogodzić, zakopać stare kłótnie. Twoja matka, i siostra, mi to uświadomiły.
- Myślisz, że tak po prostu wybaczę ci księżyce poniżania i niszczenia mnie psychicznie?- warknął Czarny Potok rzucając mu wyzywające spojrzenie- naprawdę sądzisz, że jednym uśmiechem zmienisz wszystko?
- Nie- odparł kocur z poważną miną nie spuszczając oczu z syna- ale nalezą ci się przeprosiny. Zatem...przepraszam. Za wszystko. Za moje zachowanie, za poniżanie, byłem podły. Niestety taką mam naturę...ale chcę się dla was zmienić.
- Czujesz, że śmierć przychodzi i chcesz zrobić z siebie bohatera?- zakpił z niego wojownik strosząc futro na karku- naprawdę, nie sądziłem, że można niżej upaść.
- Czarny Potoku!- zasyczała Pręgowany Grzbiet rzucając mu wręcz mordercze spojrzenie- twój ojciec naprawdę się stara! Daj mu szansę.
Pod naporem słów i wzroku siostry dał za wygraną. Westchnął i kiwnął głową. Spojrzał na ojca a widząc dziwną skruchę w jego oczach zrozumiał, że to pora się pogodzić.
- Zgoda. Nie będę już chował urazy. Wierzę, że będzie dobrze- odpowiedział i uśmiechnął się do niego.
Po wyjściu ze żłobka czuł się lekko, naprawdę lekko. Z pogodnymi myślami skoczył w stronę stosu ze zwierzyną i już miał sięgnąć po ziębę kiedy sprzed nosa sprzątnął ją mu Muchomorowe Serce. Nakrapiany kot uśmiechnął się do niego wrednie i odwrócił się machając kitą. Czarny jednak nie chciał tego tak zostawić.
- Wiesz, mógłbyś chociaż przeprosić.
- Za co, za twój słaby refleks?- odpyskował mu wojownik unosząc głowę do góry- Czarnuszku, myślałem, że trochę polepszyły ci się teksty.
- Kochany Grzybku, myślałem, że już się tak nie zachowujesz- miauknął kocur przypominając sobie o przezwisku które usłyszał na zebraniu. W oczach nakrapianego kocura błysnęła dzika wściekłość. Upuścił ziębę rozchylając lekko pysk. Jego wąsy zadrżały a łapy zmiękły.
- Skąd znasz to przezwisko?! Gadaj natychmiast!- warknął wysuwając pazury. Czarny Potok zrozumiał, że postąpił źle. Nie widział go jeszcze tak wściekłego. Głównie bił się z Pylnym Czołem, nie z Muchomorem. Teraz jednak chyba przyjdzie mu się przekonać co potrafi.
- Usłyszałem je na zgromadzeniu. Wybacz, nie wiedziałem, że go nie lubisz- wyjaśnił kocur szykując się do uniku. Jednak atak nie nadszedł. Muchomor schował pazury i prychnął wściekle. Zdzielił z bara ,,kolegę" i wyszedł z obozu szybkim krokiem. Czarny odprowadził o wzrokiem po czym zabrał jego ziębę. Nie to nie, on z chęcią ją zje. Dołączył do swojej partnerki która jadła wróbla. Rudawa kotka posłała mu miłe spojrzenie ocierając się pyskiem o jego polik.
- Co się stało? Muchomorowe Serce był jakoś wściekły.
- A tam, nic się nie stało. Trochę go zdenerwowałem, ale no...mam swoją ziębę- zaśmiał się kocur próbując udawać radosnego, ale dziwne poczucie winy przytłaczało go. Spojrzał w bok jednym uchem słuchając opowieści partnerki. Zauważył Omszoną Skórę siedzącego w towarzystwie Sójczego Skrzydła. Dwójka świetnie się razem bawiła, żartowali i śmiali się. Widać było, że dla kotki szary wojownik porzucił swoją nieśmiałą otoczkę. Czarny kocur ucieszył się tym faktem. Drzewa nad głowami kotów z klanu Klifu zaszumiały cicho a wiatr hulał po plaży porywając drobiny piasku. Pora Nowych Liści nadeszła.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz