Wojowniczka nie mogła powstrzymać ciepłego uczucia, dudniącego w jej klatce piersiowej. A może nawet w sercu? Kotka chciała, aby buraska ukryła jej specjalne piórko. Ufała jej.
Jej młodsza siostra jej ufała.
Kocica uśmiechnęła się zadziornie, zastanawiając nad możliwymi opcjami. Znała różne kryjówki w obozie - Błądząca Łapa pokazał jej kiedyś, gdzie chowa swoje skarby, kiedy wybrali się na spacer.
Wtedy był jeszcze Błądzącym...
Miała ochotę gwałtownie potrząsnąć głową. Wiedziała, że minęło już dużo czasu. Że powinna sobie odpuścić. A jednak.
Księżycowa Łapa, Rdzawy Ogon i Błądząca Łapa nawet po śmierci byli ważnym elementem życia buraski. Zupełnie tak nieodłącznym, jak ciągłe uczucie głodu. Czy można było coś na to poradzić? I czy w ogóle chciała?
Nie chciała ich żegnać. Nie na zawsze. Kochała ich.
I był to solidny powód, dla którego, pomimo tych wszystkich księżyców nie umiała odpuścić.
W końcu pochyliła łebek do swojej młodszej siostry, aby szepnąć.
— Będzie ze mną bezpieczne. — Błękit przez moment stała w miejscu, aby następnie podskoczyć radośnie. Córka Cienistwgo Pazuru uśmiechnęła się, widząc to.
Czuła się tak, jakby widziała siebie samą w jej wieku. A kiedy spoglądała na resztę kociaków, miała wrażenie, że przypominają zachowaniem Ćmi Trzepot... I Księżyca.
Na swój sposób, to było zupełnie tak, jakby cała ich trójka znowu była razem. Jakby dopiero odkrywali świat i nie wiedzieli jeszcze, jak okrutnym potrafi jej być. Jakby dopiero przymierzali się do popełniania pierwszych, poważnych błędów.
Miała nadzieję, że temu miotowi pójdzie lepiej.
Po prostu.
~*~
Dawno nie było jej tak wygodnie. Wiosenny wiaterek delikatnie łaskotał króciusieńkie futerko, a miękkie leże zdawało się jeszcze milsze niż zazwyczaj. Wiedziała, że musi się podnieść. Jednak... Jeszcze nie teraz. Teraz było zbyt błogo. Za bardzo bezpiecznie. To była chyba pierwsza noc, kiedy zasnęła bez problemów. Gdy nie dręczyły ją koszmary. Kiedy nie obudziła się zmęczona. Chciała więc jeszcze poleżeć, nacieszyć się tą chwilą.
Usłyszała, jak małe łapki raz za razem uderzają w podłoże.
Oho, nadchodzi atak.
Pomyślała kocica. Kociaki Białej Sadzawki swobodnie wychodziły już z kociarni do obozu. Mogły to robić, kiedy tylko było jasno. Niejednokrotnie więc była zaskakiwana w swoim legowisku przez kogoś z "trójki wspaniałych" jej młodszego rodzeństwa. Nawet to lubiła. Czuła się wtedy potrzebna. (Kochana?) No, może mniej lubiła to z rana.
— Cierniiistaaa Łooodyyyygoooo — rozległo się nad jej uchem. Bura nie chętnie uchyliła jedno oko, aby po chwili zobaczyć niebieską przedstawicielkę swojego gatunku. Błękit.
— Czego? — mruknęła ozięble. Z rana nie czuła pohamowań. Do kogokolwiek. Koteczka jednak zaśmiała się wesoło słysząc ją.
— Ćmi Trzepot kazała mi cię obudzić — wytłumaczyła. Jej starsza siostra wzruszyła tylko ramionami, zupełnie, jakby mówiła "ach tak?". — Powiedziała, że masz pozbierać swoje leniwe cztery litery i nie marnować życia na bycie zapyziałą, gnijącą kupą futra — powtórzyła z zadowoleniem słowa pointki. Cierń obdarzyła ją zaintrygowanym spojrzeniem.
— Hmm? Już ja jej nakopię do tego liliowego tyłka — zarzekła się, unosząc na moment głowę. Zaraz jednak odłożyła ją spowrotem między chude łapy, jakby lrzez tą chwilę zdążyła już zatęsknić za wygodą. — Ale zrobię to potem. Tu jest tak ciepło... — miauknęła, zupełnie tak, jakby była kocięciem.
Biała Sadzawka miała rację. Ciernista Łodyga nigdy nie wyrośnie z bycia popielicą.
< Błękit? ^^ Wybacz za ten poślizg >
<3 Nie martw się. Ja cię obudzę:)
OdpowiedzUsuń~Błękit