Stojąc na jednym z głazów, spoglądała na zielone tereny znajdujące się po drugiej stronie rzeki. Oprócz wysokiej trawy, w obrębie brzegu nie dostrzegła ani jednego drzewa. Kult Wiecznego Ognia omijał otwarte tereny, uważając je za niebezpieczne miejsca dla tak dużej grupy kotów. Kocięta były łatwym celem dla drapieżników, które opuszczały las wychodząc na żer. Tamte koty musiały być doprawdy głupie, skoro kryły się jedynie wśród wysokich traw. Być może na tyle głupie, aby łatwo je przekonać do swej wiary i zyskać nowych członków, którzy za jakiś czas przyczynili się do powiększenia ich grupy.
– Co za miejsce... Nie do życia. – Skrzywiła pysk. Przeniosła spojrzenie na Iskrę, która w przeciwieństwie do swojej siostry z zachwytem spoglądała na rosnące na wzgórzu kwiaty.
– Jest pięknie! Och, Nemezjo. Gdybyśmy mieli tyle roślin na wyciągnięcie łapy, żadne choroby nie byłyby nam straszne. Powinniśmy wziąć z nich przykład i porzucić koczowniczy tryb życia! – Zdając sobie sprawę, co powiedziała, kocica przyłożyła łapkę do pyska.
– Takie słowa z pyska Kapłanki... – Wyszczerzyła do siostry białe zęby. – Cicho! Idą!
Rozciągnęła się na kamieniu i pochyliła łebek. Skupiła spojrzenie na dwójce kotów przechadzających się wzdłuż brzegu. Jeden z nich miał ten sam kolor futra co ona, tyle, że w nieco w jaśniejszym odcieniu. Oba koty należały raczej do starszych przedstawicieli, co mogło być zarówno pomocne podczas rozmowy i nawróceniu na jedyną, prawdziwą wiarę, jak i również mogło być przeszkodą. Najlepiej byłoby, aby trafiły na grupkę kotów w swoim wieku lub młodszych, jednak te rzadko zapuszczały się w te okolice. Raz czy dwa, miała okazję zauważyć grupę kotów, które z wyglądu i sposobu w jaki się zachowywały mogły być w zbliżonym do niej wieku.
– Pójdę do nich – miauknęła. Zeskoczyła z kamienia i ruszyła w kierunku rzeki, a dokładniej gałęzi tworzącej niezbyt stabilny most. – Poczekaj tutaj i w razie czego udaj się do starszych, gdyby coś mi się stało...
– Oszalałaś?! Chcesz sama wejść na terytorium obcych? Pamiętasz co mówił Krzemień?
– Tak, oszalałam! Ale lepsze jest szaleństwo niż przymusowy związek z kotem dla dobra kultu. Wolę się w inny sposób przysłużyć.
– C-co?
No tak, Iskra nic nie widziała na temat partnerstwa własnej siostry. Zapomniała się z nią tym podzielić, a może i nie chciała. Na dobrą sprawę Nemezja była ciekawa czy sam Obsydian wiedział, co Starsi dla nich w przyszłości zaplanowali. Jeśli tak, to dobrze to maskował podczas treningów.
– Nie zrozum mnie źle – mówiła, stawiając powoli kroki na chyboczącej się gałęzi. Przełykając ślinę, spoglądała co jakiś czas na rwący nurt, w którego tafli odbijało się rude futro, rozciągając sylwetkę kotki. – Z całego serca kocham kult, nie mam zamiaru go porzucać, ale... Są rzeczy na które nie mogę się zgodzić. Hej, wy...– zawołała w stronę patrolu składającego się z kotów z Klanu Burzy, gdy ci kierowali się z powrotem w głąb terenów
To była ostatnia rzecz, jaką kocica powiedziała, nim wpadła do rzeki. Na przemian wystawiała głowę ponad taflę, by już po chwili następna fala ją zakrywała. Nie była w stanie wydać z siebie krzyku o pomoc. Być może, gdyby udało jej się zwrócić uwagę kotów po drugiej stronie, któryś by rzucił się jej na pomoc. Chociaż nie, na pewno lament Iskry przykuł uwagę tutejszych, jednak na pomoc rudej kocicy było za późno. Z każdym uderzeniem serca odpływała coraz dalej, prosto w kierunku delty. Nie ważne ile siły wkładała, aby dopłynąć do brzegu, był za wysoki, a nurt zbyt silny, dla kogoś takiego jak ona.
~~~
Żyła. Cudem przeżyła porwanie przez nurt rzeki. Z tego szczęścia, pomimo faktu bycia przemoczoną, z jej oczu popłynęły łzy. Uniosła spojrzenie, aby podziękować swojemu wybawcy, a może i wybawcom... W końcu kilka par oczu wpatrywało się w nią, prezentując różne emocje.
– To pewnie Burzaczka. – Zarejestrowała słowa jednej z kocic, która nieufnie spoglądała na Nemezję. – Musiała wpaść do rzeki podczas polowania na królika, gdy nie wyrobiła na zakręcie – parsknęła
Bury kocur zbliżył się do Nemezji i bez większego skrępowania ją obwąchał.
– Nie pachnie jak Burzak. Jej sierść nie śmierdzi królikiem tylko trawą i sosną. I... – Poniuchał. – Popiołem?
– To w takim razie Wilczaczka? – Kocica uniosła brew. – Co prawda mamy z nimi sojusz, ale co ona robiła po tej stronie terenów...
– Nie jestem żadną Wilczaczką... – prychnęła Nemezja, starając się podnieść. Syknęła z bólu, gdy położyła prawą przednią łapę na błotnistym podłożu. Musiała się w nią zranić w trakcie płynięcia z nurtem. W takim stanie nie miała żadnych szans przeciwko bandzie kotów, które rzucały jej nieprzychylne spojrzenia.
"Czym jest ten Wilczak? Brzmi jak obelga!"
– A co jeśli ona...? – szepnął kolejny kot.
– Cicho!
Z pobliskich zarośli wyłoniła się srebrzysto-czarna kocica. Uniesiona głowa, jak i ogon oraz pewne siebie spojrzenie w jednej chwili uświadomiło Nemezję, kogo miała na dzień dobry okazję spotkać. Na płomienne języki! Czyżby miała tę przyjemność wpaść na samą przywódczynię grupy tych kotów? Chyba tak, patrząc po reakcji pozostałych.
– Co to za zgromadzenie! Powinniście patrolować... Co to jest? – Krew w żyłach rudej zawrzała, gdy Mandarynkowe Pióro zmierzyła ją spojrzeniem
– Właśnie próbujemy się tego dowiedzieć. Wyłowiliśmy ją z rzeki... Najprawdopodobniej pochodzi z Klanu Burzy, jednak pachnie jak Wilczak...
– Jestem... – Już miała się przedstawić, gdy przeniosła spojrzenie na łapę, a dokładniej ranę znajdującą się na niej, z której sączyła się krew. Dziura była dość spora i miała wrażenie, że widzi, jak coś brązowego z niej wystaje. Czyżby gałąź? – Wiecie co, myślę , że to nie jest w tej chwili ważne. Mógłby mi ktoś pomóc nim się wykrwawię? – spytała, mając nadzieję, że chociaż jeden z zebranych ma pojęcie o medycynie i okaże serce niedoszłemu topielcowi. Bo ona w tej chwili nie miała siły, aby ruszyć się chociażby na krok chociażby po mech, a poza tym obawiała się, że powiększy ranę. – W zamian będę wam dozgonnie wdzięczna i się przedstawię.
<Mandarynkowe Pióro? Proszę nie wciskać do rzeki, ona ma marzenia i musi jeszcze zaopiekować się kimś. Ewentualnie można zawsze spróbować ją przehandlować do Klanu Burzy chociażby w zamian za oddanie części terenów. W końcu na pewno Królicza Gwiazda nie pamięta pyska każdego rudzielca, a przez fakt, że to rude i ma niebieskie oczy można wcisnąć kit, że jest spokrewnione z kociętami Sójki, których Sójka nie umiała się doliczyć. Zgubiła jedno. Chyba, że zechcecie zatrzymać tanią siłę roboczą, która będzie dźwigać głazy na swych plecach i marudzić, ale to zawsze można zakneblować. Albo sprezentujecie sojusznikom topielca>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz