dawno temu, niemal szczury
Z Księżycem był jeden mały problem, mianowicie potrafił się zakochać w każdej przechodzącej obok koleżance. Nie ważne czy w jego wieku, czy w wieku o wiele starszego ucznia. Co prawda nie mógł się zakochać od pierwszego wejrzenia, coś takiego w jego przypadku niezbyt mogło mieć miejsce, więc wszystkie uchodzące za piękność kotki, były dla niego niewidzialne, jeśli tylko usłyszał jakieś słowa czy ton, który nie sugerował wielkiej przyjaźni. Natomiast był idealnym przykładem ,,lubię ją bo była miła”. Nie ważne, czy dla wszystkich, czy tylko dla niego. Z drugiej jednak strony, przechodził powoli z fazy niewinnego dziecięcego zakochania podczas którego niewiele się myśli, w fazę: ,,fuuu, dziewczyna”, dlatego wszystko stawało się powoli odrobinę bardziej skomplikowane. Na razie jeszcze nie odblokował tej części mózgu, dlatego też z pasją czekał, aż do żłobka zawita Śnieżycowa Łapa czy… Dryfujący Fluoryt. O tak, o ile część kotów widziała jego zaciekawienie i pasję w stronę kotek jako coś całkowicie platonicznego, myśląc o nim jako o czymś w rodzaju młodszego braciszka, tak sam kocurek postrzegał swoje zauroczenia kompletnie inaczej. Co z tego, że Dryfujący Fluoryt była praktycznie w wieku mamy? Jeśli tylko poczeka aż Księżyc urośnie, będą mogli być razem! Nie przepadał natomiast za nieco inną kotką, która na jego nieszczęście odwiedzała czasem żłobek wymieniać mech. Może z niektórymi z kociąt się nawet dogadywała, ale i tak z daleka mógł wyczuć jej chłodną tonację, chociaż z opisu mamy wynikało, że Słodka Dziewanna miała ciepłe barwy sierści. Ha, ciekawe, jakie ma rysy pyska. Niestety opisy Szanty, jak bardzo by były dokładne, nie zastąpią mu osobistego poznania, jednak za każdym razem kiedy sobie wyobrażał podejście do starszej kotki i spytanie, czy może dotknąć jej pysk, przechodziły go zimne dreszcze. W końcu porzucił ten temat. No i byli jeszcze kocury! Z nimi też się fajnie rozmawiało, znaczy, z niektórymi, chociaż zawsze jakoś luźniej czuł się wśród kotek. Może dlatego, że zawsze otaczały go mama i babcia, bardzo możliwe. No, ale w kocurach też znalazł sobie kogoś, do kogo bardzo się przykleił i potrzebował uwagi, jednak nie miał pojęcia dlaczego. Może energia mu odpowiadała, a może owy kocur miał coś w sobie, czego Księżyc nie miał? Wszystko zdawało się na ten moment możliwe.
- Hej, hej, słyszeliście? Ognista Piękność znowu zrobiła dramę na cały obóz! - szept podekscytowania dotarł do uszu Księżyca, wraz z cichym odgłosem dreptających łapek. Poruszył uchem z zaciekawieniem, o, tego chętnie posłucha! Niestety dorośli mało mówili o tym, co się działo między innymi dorosłymi, jakby byli w jakiejś milczącej zmowie. Na każde pytanie odpowiadali, że zrozumieją kiedy będą duzi, albo zbywali jakimś krótkim komentarzem i machnięciem łapą, z tekstem, że są zajęci. Jakby już kilkuksiężycowe kociaki nie zdążyły przeprowadzić krucjaty, wyboru nowego lidera, zastępcy, śmierci trzech medyków i całą masę zdrad, całkowita normalka.
- O co tym razem?
- To zdesperowana stara kocica i dlatego się tak rzuca bo wie, że już nie ma szansy na nowego partnera. Tak Słodka Dziewanna mówiła.
- Ale większość kotów nie ma drugiej połówki, więc o co jej chodzi. Podobno to w sumie nawet lepiej jak się nie ma, bo to tylko nerwy psuje. Jak posiadanie teściowej.
- Nawet nie wiesz co to znaczy.
- A właśnie, że wiem.
- Podobno pokłóciła się najpierw z mamą Płomykówki, mówiąc coś, że jest złodziejką i lisim sercem i wiecie, inne takie - małą sprzeczkę wyjaśniły pierwsze słowa informatora - A potem się wtrącił Płomienny Ryk i ryknął i ona się popłakała i coś jeszcze mówiła ale w końcu wyszła z obozu. Wiecie? Niektórzy plotkują, że może uznać by iść na granice i zrobić coś głupiego.
- A co?
- No nie wiem, zdradzić nas czy coś?
- Aha.
- A jak na moje, mogłaby sobie po prostu znaleźć kogoś innego.
- A jak na moje, nie powinniście sobie na ten temat strzępić języków, nie macie lepszych zajęć? - małą wymianę zdań przerwało pojawienie się Leszczynowej Wiązki. Kocięta natychmiast umilkły, słuchając jeszcze przez moment rozbawionej kotki, która dodała od siebie swoje trzy grosze na temat całego zajścia, nie wdając się jednak w szczegóły, które dla uszu kociaków mogłyby być zbyt natarczywe. Księżyc w tym czasie wrócił do dłubania kijkiem w ziemi, kierując się coraz bliżej przekonania, że miłość jest jednak przereklamowana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz