Nasłuchiwał. Siedział przy wyjściu ze żłobka i słuchał wszystkich kroków. Cieszył się życiem, chłonął zapachy, próbował się dostosować i nagle...
— Co ty robisz?
— Słucham.
— Głupio wyglądasz. — Postarał się to zignorować. Do bólu szczerą Płomykówkę również. Kotka była w jego odczuciu bardzo bi-polar. Nie potrafił zrozumieć co chce osiągnąć, co jej siedzi w głowie ani czy go lubi czy nie, więc trzymał się na dystans, nie mając się niczego tak naprawdę przy niej doczepić. Z resztą, nie wiedział jak na zaczepkę odpowiedzieć. Nie wyglądał przecież głupio! ...Chyba. Chciał odpowiedzieć coś w stylu, że sama głupio wygląda i że powie mamie, ale kotka zdążyła już odejść. Cóż, nie mógł tego powiedzieć już konkretnie do niej, ale mógł się nadal poskarżyć mamie! Zaraz się więc zebrał, przeturlał i podreptał do żłobka, przy okazji potykając się o czyjś ogon... albo łapę? Nie ważne.
— Mamo bo mnie Słodka Dziewanna nazwała głupim! — Zapłakał, wołając najbardziej zaufaną osobę by się wypłakać i wygadać, że to wcale nie on jest głupi tylko tamta kotka. Jaki jest jej problem? Siedział sobie i nikomu nie przeszkadzał, wchłaniał spokojnie słońce i próbował nasłuchiwać kroków różnych kotów. Niemal potrafił rozróżnić już całkiem część klanowiczów, a każdy chodził w specyficzny sposób! Nie znał co prawda imion poszczególnych osób, jednak ich kroki były bardzo łatwe do rozpoznania, nawet jeśli zmienił się ich nastrój! Można było rozpoznać osoby poprzez ich ciężar czy utykanie, a nawet od tego czy ciągną ogon za sobą czy w górze. Jeden był wiecznie zdenerwowany, drugi jakby nieobecny, chwiejny, a jeszcze inny pełen życia. Chód Dziewanny też był charakterystyczny ale akurat teraz myślenie o nim bardzo go irytowało.
— Ojej, to bardzo nie miłe — Odezwał się inny, zmartwiony i lekko zdenerwowany głos — Twojej mamy teraz nie ma, poszła rozprostować łapy. — Wróżka pojawiła się obok, wycierając pojedyncze łzy z pyszczka Księżyca, na co się lekko wzdrygnął. O nie, jej się nie spodziewał. W ogóle nie chciał być widziany w stanie płaczu ani przez rodzeństwo, ani przez obecnych współlokatorów, wychodził na beksę! Nie, żeby beksą nie był, ale nie chciał żeby wszyscy wiedzieli... Teraz już za późno. Sam szybko wytarł pysk łapami.
— Prawda? — Szybko podłapał. Jak miał się już wygadać, to się chociaż wygada Wróżce, a mamie powie potem. Już z mniejszą dozą emocji i pewnie nie tak gwałtownie, ale wciąż! — Ja nikomu nie mówię, że głupio wygląda, bo to niemiłe. — Wyjątkiem był oczywiście Śniak. Chociaż czy użył kiedyś słowa ,,wygląda"? W końcu nie wiedział jak Śniak rzeczywiście wygląda. Wyczuł go kiedyś łapami i zapamiętał jego kształt pyska, również łapami, ale żeby mu powiedzieć, że głupio wygląda, musiałby to zrobić podczas przystawiania łapy do pyska czarnego.
— Może z nią porozmawiam, to nie pierwszy raz, kiedy mówi coś niemiłego...
— Nie — Odezwał się zaraz, kręcąc głową. — Nie trzeba, jeszcze się na mnie obrazi i nazwie mnie skarżypytą. — Znów. Nie, żeby skarżypytą nie był. — Ale wiesz? Dzisiaj próbowałem nasłuchiwać kroków kotów w klanie, niektóre tak zabawnie chodzą — Wyjawił z lekkim podekscytowaniem, przy okazji starając się zmienić temat. Nie chciał go dłużej ciągnąć jednak, był on niekomfortowy dla małego umysłu i chyba wolał po prostu zapomnieć. — Ale wiesz, ty masz naprawdę ładny krok.
— Mam?
— Aha, taki delikatny, bardzo ładny — Pochwalił koleżankę, samemu zastanawiając się nad swoim krokiem. Niestety w jego przypadku nie było mowy o czymś zgrabnym. Cichym - tak. Ale zgrabnym?
— Co ty robisz?
— Słucham.
— Głupio wyglądasz. — Postarał się to zignorować. Do bólu szczerą Płomykówkę również. Kotka była w jego odczuciu bardzo bi-polar. Nie potrafił zrozumieć co chce osiągnąć, co jej siedzi w głowie ani czy go lubi czy nie, więc trzymał się na dystans, nie mając się niczego tak naprawdę przy niej doczepić. Z resztą, nie wiedział jak na zaczepkę odpowiedzieć. Nie wyglądał przecież głupio! ...Chyba. Chciał odpowiedzieć coś w stylu, że sama głupio wygląda i że powie mamie, ale kotka zdążyła już odejść. Cóż, nie mógł tego powiedzieć już konkretnie do niej, ale mógł się nadal poskarżyć mamie! Zaraz się więc zebrał, przeturlał i podreptał do żłobka, przy okazji potykając się o czyjś ogon... albo łapę? Nie ważne.
— Mamo bo mnie Słodka Dziewanna nazwała głupim! — Zapłakał, wołając najbardziej zaufaną osobę by się wypłakać i wygadać, że to wcale nie on jest głupi tylko tamta kotka. Jaki jest jej problem? Siedział sobie i nikomu nie przeszkadzał, wchłaniał spokojnie słońce i próbował nasłuchiwać kroków różnych kotów. Niemal potrafił rozróżnić już całkiem część klanowiczów, a każdy chodził w specyficzny sposób! Nie znał co prawda imion poszczególnych osób, jednak ich kroki były bardzo łatwe do rozpoznania, nawet jeśli zmienił się ich nastrój! Można było rozpoznać osoby poprzez ich ciężar czy utykanie, a nawet od tego czy ciągną ogon za sobą czy w górze. Jeden był wiecznie zdenerwowany, drugi jakby nieobecny, chwiejny, a jeszcze inny pełen życia. Chód Dziewanny też był charakterystyczny ale akurat teraz myślenie o nim bardzo go irytowało.
— Ojej, to bardzo nie miłe — Odezwał się inny, zmartwiony i lekko zdenerwowany głos — Twojej mamy teraz nie ma, poszła rozprostować łapy. — Wróżka pojawiła się obok, wycierając pojedyncze łzy z pyszczka Księżyca, na co się lekko wzdrygnął. O nie, jej się nie spodziewał. W ogóle nie chciał być widziany w stanie płaczu ani przez rodzeństwo, ani przez obecnych współlokatorów, wychodził na beksę! Nie, żeby beksą nie był, ale nie chciał żeby wszyscy wiedzieli... Teraz już za późno. Sam szybko wytarł pysk łapami.
— Prawda? — Szybko podłapał. Jak miał się już wygadać, to się chociaż wygada Wróżce, a mamie powie potem. Już z mniejszą dozą emocji i pewnie nie tak gwałtownie, ale wciąż! — Ja nikomu nie mówię, że głupio wygląda, bo to niemiłe. — Wyjątkiem był oczywiście Śniak. Chociaż czy użył kiedyś słowa ,,wygląda"? W końcu nie wiedział jak Śniak rzeczywiście wygląda. Wyczuł go kiedyś łapami i zapamiętał jego kształt pyska, również łapami, ale żeby mu powiedzieć, że głupio wygląda, musiałby to zrobić podczas przystawiania łapy do pyska czarnego.
— Może z nią porozmawiam, to nie pierwszy raz, kiedy mówi coś niemiłego...
— Nie — Odezwał się zaraz, kręcąc głową. — Nie trzeba, jeszcze się na mnie obrazi i nazwie mnie skarżypytą. — Znów. Nie, żeby skarżypytą nie był. — Ale wiesz? Dzisiaj próbowałem nasłuchiwać kroków kotów w klanie, niektóre tak zabawnie chodzą — Wyjawił z lekkim podekscytowaniem, przy okazji starając się zmienić temat. Nie chciał go dłużej ciągnąć jednak, był on niekomfortowy dla małego umysłu i chyba wolał po prostu zapomnieć. — Ale wiesz, ty masz naprawdę ładny krok.
— Mam?
— Aha, taki delikatny, bardzo ładny — Pochwalił koleżankę, samemu zastanawiając się nad swoim krokiem. Niestety w jego przypadku nie było mowy o czymś zgrabnym. Cichym - tak. Ale zgrabnym?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz