Budowa fortecy dla ślimaków trwała i po czasie zdołali wraz ze starszą kotką stworzyć całkiem dostojny mur, którym nie pogardziłby więzień labiryntu. W dodatku stabilny! Wiedział to, bo mur nie przewalił się zaraz po dotknięciu i wybadaniu. Zostało teraz tylko udekorować, a po krótkim ,,Ja chcę" Księżyca, starsza jedynie siedziała z boku i go nakierowywała, mówiąc mniej więcej co i jak ma postawić, albo gdzie ma płotek i gdzie powinien uważać z kamyczkami, które, jak się okazało, czasem były zbyt ciężkie dla jego małego ciałka, przez co od czasu do czasu tracił balans.
— Są jeszcze ślimaki? — Spytał, czując powoli jak chłód mokrej ziemi przedziera mu się przez sierść. Miał wrażenie, że minęła dosłownie chwila odkąd zaczęli budować mieszkanie dla ślimaków, jednak w rzeczywistości mogło to być o wiele więcej czasu i kocurek zdawał sobie z tego sprawę.
— Spokojnie, nawet jakby chciały to zbyt szybko się nie schowają — Zapewniła, a kierunek jej głosu świadczył, że patrzyła gdzieś ponad nim, w głębię obozu, najpewniej właśnie patrząc na poszczególne ślimaki. — Najwięcej pewnie schowało się w krzewach — Dodała śpiewnie, zmieniając kurs swojego wzroku.
— Ślimaki lubią się chować? — Spytał zaciekawiony, podczas końcowego tworzenia małego wykopu pod "oczko wodne" dla ślimaków. Może wypełnić wgłębienie korą a dopiero potem wodą? Kora drzewa bardzo dobrze zatrzymywała wodę, a ziemia, nasiąknięta czy nie, szybko tą wodę wchłaniała. Jak gąbka!
— Oczywiście, gdyby nie lubiły, to by nie miały skorupek, jak ich kuzyni, którzy wolą czuć wiatr we... w śluzie? — Zdawała się być zmieszana.
— Też bym chciał mieć taką skorupkę — Poinformował po chwili i krótkim zastanowieniu. Mieć coś na grzbiecie i schować się do środka kiedy tylko tego zapragnie twoja dusza. Przecież to brzmiało jak marzenie! Mógłby wtedy po kłótni schować się do środka i nikt a nikt nie będzie w stanie go wyciągnąć, a Śniak nie będzie miał możliwości się na nim zemścić. Tylko jak zdobyć taką skorupkę?
— Jestem pewna, że możemy ci jakąś skombinować — Poinformowała starsza, po krótkim zastanowieniu.
— Naprawdę?
— Mhm... Tylko najpierw ślimaki... bo uciekają — Zdawało się, że podniosła jedną łapę z ziemi by wskazać owe bezkręgowce, jednak szybko ją z zawstydzeniem opuściła, gdy sobie zdała sprawę, że wskazywanie na rzeczy w przypadku Księżyca niezbyt działa.
— A tak, już. Ale zbieramy tylko te ze skorupkami — Poinformował, wstając z ziemi. Te w skorupce mógł wziąć delikatnie w zęby, a te bez niej... cóż. Były o wiele bardziej przerażające i nie chciał mieć ich ohydnych ciał w pysku, w tym śluzu. Jeszcze by zwymiotował i na tym by się skończyło, a naprawdę nie lubił wymiotować. Mógłby co prawda poczekać aż wejdą na liść, ale już uznał że za dużo z tym pracy i woli jednak skorupiaki. Z pomocą, jak sobie potem przypomniał, kotki która miała coś w nazwie od Dryfującego, połapał część ślimaków która nie zdążyła uciec, a było ich całe trzy! Dwa duże winniczki i jeden mały o, jak został poinformowany, kolorowej muszelce.
— Prawie jak rodzina! — Poinformował. Więcej ślimaków nie udało się już znaleźć. Znaczy, pewnie jeszcze gdzieś były, jednak nie został powiadomiony o ich obecności. — Mamy mamę, tatę i dziecko, bo tamten kolorowy jest najmniejszy. — Wymacał ostrożnie łapką gdzie jest kolorowe stworzenie, które schowało się w swojej skorupce.
— Możemy poszukać jeszcze trochę ślimaków potem i zebrać całą społeczność — Zaproponowała Fluoryt, której chyba podobał się pomysł zebrania małej społeczności i powrotu do dzieciństwa.
— Dobsz... a będzie może padać...?
— Kto wie — Mruknęła melancholicznie — Nawet jeśli nie, pewnie wieczorem albo rankiem ślimaki wyjdą by się kąpać w rosie.
— To ja wyjdę z nimi! — Obwieścił.
Nie wyszedł.
Zaspał trzy razy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz