– Mroczna Wizja jest prawie w moim wieku, więc znamy się od dziecka – zaczęła liliowa, zachowując neutralny wyraz pyska, mimo że w jej głowie szumiało od informacji. Jedyne co mogłoby to zdradzić był jej wzrok, chłodny. – Jako uczennice nie lubiłyśmy się. Tak szczerze? Sama nie wiedziałam, o co wtedy poszło. Po prostu tak wyszło. Wtedy też to nie był to dla mnie dobry czas. W każdym razie jako wojowniczki coś się zmieniło. Po tylu księżycach zaczęłyśmy rozmawiać i rozwiązywać dawne nieporozumienia – opowiadała, już nie nawiązując do odpowiedzi kocura. – Nie wiem kiedy twoja matka poczuła do mnie coś więcej. Sama zdałam sobie z tego sprawę dopiero gdy mi to powiedziała. To było nagłe i dla mnie było to jak jakiś cios. Po tym unikałam Mrocznej Wizji. Uciekałam od tego uczucia, ale się nie dało. Żyjemy w jednym klanie. W końcu moje emocje wzięły górę i wraz z Mrok miałyśmy ostrą wymianę zdań. Po niej relacje między nami tylko się pogorszyły – westchnęła, zamykając na chwilę oczy, przypominając sobie tamtą bezsensowną kłótnię. – To wtedy udało mi się zrozumieć, czego tak naprawdę chce. W końcu udało mi się zebrać w sobie i porozmawiać z Mrok jeszcze raz, tym razem spokojniej. Poznała moje obawy... Ja poznałam jej i wszystko się wyprostowało. Choć nie w pełni, choć było ciężko, oficjalnie zostałyśmy parą – zakończyła, znów otwierając oczy. Jej wzrok złagodniał, choć zauważyć to mogło tylko bystrzejsze oko, znające ją dłużej. – A kult? Kult to forma służby naszym przodkom, sądziłam, że dobrze znane są ci nasze zwyczaje – zaczęła poraz kolejny, tym razem odwracając się w pełni w stronę swojego syna.
***
Szła przed siebie, kątem oka spoglądając, czy Pustułkowy Szpon za nią nadąża. Kocur jednak nie miał problemów z doganianiem swojej matki. Oboje szli w praktycznie równym tempie. W końcu oboje też się zatrzymali. Makowy Nów rozejrzała się po otoczeniu, tylko lekko kiwając głową.
– To będzie dobre miejsce na trening – oznajmiła tylko kocurowi, jednak tym razem dokładnie z takim samym dystansem jak zwykle, jakby ich niedawna rozmowa nie miała żadnego znaczenia. I mimo tego, że liliowa nie pokazywała tego na wierzchu, rozmowa ta nie poszła w niepamięć. Mak często dalej rozmyślała o tym wszystkim. O słowach Pustułkowego Szponu. I znów tylko potwierdziły się dawne słowa Mrocznej Wizji. Mak poraz kolejny uciekała, chowała się przed bliskimi, choć nie miała takiej konieczności. Nie potrafiła zwalczyć własnych słabości, które dla większości kotów były raczej niczym niezwykłym. Ona jednak wolała upchać je w kąt i nie pozwolić im ujrzeć światła dziennego, myśląc, że są one problemem, który należy zlikwidować. Nawet jak były to normalne rzeczy jak zwykłe głębsze emocje.
– Pustułkowy Szponie – odezwała się, zwracając tym samym uwagę wojownika. – Zaatakuj mnie – poleciła, dokładnie obserwując Pustułkę. Kocur napiął mięśnie, szykując się do ataku. W końcu skoczył, a Makowy Nów szybko zrobiła unik. W głowie już oceniała każdy ruch kocura, chcąc przekazać mu jak najwięcej szczegółów, które będzie musiał poprawić. Zanim jednak to zrobiła, Pustułka wrócił do walki, poraz kolejny skacząc na liliową kotkę. Walka trwała dalej.
***
Treningi z Pustułkowym Szponem szły pomyślnie. Kocurowi dobrze szło, co sama Mak mogła przyznać. Mak i większość, jeśli nie każdy członek Klanu Wilka. Po tym jak Pustułkowy Szpon uratował Nikłą Gwiazdę, pokazał, że mimo wszystko jest wartościowym wojownikiem, lojalnym wobec klanu oraz jego przywódcy.
Ruszyła w stronę legowiska wojowników, gdzie spodziewała się znaleźć jednego ze swoich synów. Powoli weszła do środka, zauważając tam sylwetkę Pustułkowego Szponu, który chyba szykował się do wyjścia. Ich spojrzenia spotkały się ze sobą, na co kotka schyliła lekko głowę na powitanie.
<Pustułkowy Szponie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz