*jeszcze latem*
Zamyślona zamarła z wisząca w powietrzu łapą. Jej wzrok szybko powędrował ku mentorowi. Kocur był napięty. Zwykle obojętne i zmęczone wąskie ślepia teraz wpatrywały się w nią z niepokojem. Przekręciła łeb pytająco. Nie wyczuwała niczego. Chłodny sypki piasek przesuwał się pod jej łapami. Małe drobinki wbijały się w jej poduszki łap.
— Jeszcze parę kroków i przekroczyłabyś granicę, głupia. — burknął, marszcząc nos. — Nie czujesz tego smrodu rybojadów?
Gołąbek zaskoczona uniosła łeb ku górze. Faktycznie czuć było rybami. Lecz uznała to za winę morza. Słona woda pachniała specyficznie. Wędrowała po plaży i wracała ku głębi. Niczym oddech żywej istoty. Liliowy nie potrafił jej wytłumaczyć czemu tak jest. Uznał to za nieistotną tajemnicę świata.
Zerknęła ukradkiem na mentora, próbując rozgryźć jak bardzo się na nią złości. Marszczył się jak Judaszowy Pocałunek.
— Nie. Nigdy mnie tego nie nauczyłeś. — mruknęła odważnie, pokazując wujkowi język.
Kocur trzepnął ogonem. Sierść lekko uniosła się mu na grzbiecie.
— Na ostry i ciernie, czego mam cię niby uczyć? Masz nos, czujesz zapachy. Sama powinnaś to połączyć. — stwierdził, zadzierając łeb do góry. — Lepiej zapamiętaj ten zapach. Żebyś jutro znowu tam nie polazła, mysi bobku.
Gołąbek pokręciła łbem niezadowolona. Utkwiła wzrok w morze. Skoro Nocniaki pływały w rzekach, to w morzu także potrafiły? Była ciekawa co było za nim. Kolejne morze? Czy piaszczysta plaża a za nią klif?
— Przestań siedzieć z łbem w koronach drzew i do roboty. — wskazał na dziwne stworzenie, które samotnie przemierzało plażę.
Gołąbek przyglądała się mu z bezpiecznej odległości. W lesie i na polanie nie widziała takich kreatur. Na stosie ze zwierzyną także.
— Co to takiego?
— Krab. Musisz go upolować, a następnie pozbyć się pancerza. Inaczej go nie zabijesz.
Czarna zmrużyła ślepia. Nie czuła w sobie potrzeby mordowania tajemniczego stworzenia. Było nawet urocze, gdy wędrowało bokiem po piaszczystych górkach. Świat dla nich musiał być o wiele większym miejscem. Ciekawe czy wiedziało o terenach poza plażą. Czy ich życie ograniczało się jedynie do tego miejsca?
— Nie pokażesz mi jak to się robi? — zapytała zaskoczona mentora.
Nie sądziła, że aż tak się na nią gniewa. Liliowy pokręcił łbem.
— Nie ma opcji. Nie dotykałem ich odkąd i mi kazali upolować to cholerstwo. Sama się baw. Ja będę to obserwować z bezpiecznej odległości.
Siedziała wpatrując się niepewnie w istotę. Była nawet urocza. Czasem ukradkowo zerkała w stronę mentora, jakby liczyła, że ten jednak pokaże jej jak to się robi. Po dłuższym upływie czasu już zmęczyła się tym. Słońce zaczęło wędrować ku morzu. Szum fal zalewał jej umysł. Poczuła się tak sennie. Zaczęła przysypiać na wciąż ciepłym piasku.
— Dobra, wracamy. Jak ktoś pytał to potrafisz na nie polować. Ja nie widzę ma sensu zabijać tych stworzeń. — obudziło ją szturchanie mentora.
Spojrzała na niego nieprzytomnym spojrzeniem. Było jej tak dobrze tutaj. Tak spokojnie. Wszystko szło powolnym powtarzalnym rytmem.
— Możemy tu zostać tu jeszcze trochę? — poprosiła, zerkając na wujka.
Liliowy westchnął. Przez uderzenie serca bała się, że się nie zgodzi. Nazwie ją roszczeniową i nakaże natychmiastowy powrót do obozowiska. Lecz jedynie usiadł obok niej.
— Tak, ale też bez przesady. — mruknął w końcu, także spoglądając na uderzające o piasek fale.
Siedziała wpatrując się niepewnie w istotę. Była nawet urocza. Czasem ukradkowo zerkała w stronę mentora, jakby liczyła, że ten jednak pokaże jej jak to się robi. Po dłuższym upływie czasu już zmęczyła się tym. Słońce zaczęło wędrować ku morzu. Szum fal zalewał jej umysł. Poczuła się tak sennie. Zaczęła przysypiać na wciąż ciepłym piasku.
— Dobra, wracamy. Jak ktoś pytał to potrafisz na nie polować. Ja nie widzę ma sensu zabijać tych stworzeń. — obudziło ją szturchanie mentora.
Spojrzała na niego nieprzytomnym spojrzeniem. Było jej tak dobrze tutaj. Tak spokojnie. Wszystko szło powolnym powtarzalnym rytmem.
— Możemy tu zostać tu jeszcze trochę? — poprosiła, zerkając na wujka.
Liliowy westchnął. Przez uderzenie serca bała się, że się nie zgodzi. Nazwie ją roszczeniową i nakaże natychmiastowy powrót do obozowiska. Lecz jedynie usiadł obok niej.
— Tak, ale też bez przesady. — mruknął w końcu, także spoglądając na uderzające o piasek fale.
[słowa 508 + polowanie na kraby]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz