Przed powodzią
Kotka zlustrowała partnerkę wzrokiem. W spojrzeniu Czereśni czaiła się mieszanka niepokoju i niewypowiedzianych pytań. Wiedziała, że Murena coś ukrywa. Łatwo było to dostrzec — drgające wąsy, spięte ramiona, zmartwienie wyraźnie wymalowane na pyszczku. Może nie chciała o tym mówić w obozie? Może dlatego zaproponowała spacer? Czereśnia bez wahania skinęła głową. Pragnęła wiedzieć, co trapi tak bliską jej kotkę. Czyżby Murena zorientowała się, jakie obawy nosi w sobie Czereśnia? Oby... oby tak było. Szczerze tego pragnęła. Chciała, by Murena w końcu się dowiedziała. Chciała jej to powiedzieć, ale nigdy nie nadarzyła się odpowiednia okazja. A z każdym kolejnym dniem czuła, że nie jest taka jak inne koty. Nie interesowały jej związki romantyczne. Na początku sądziła, że to kwestia kocurów — że to one nie budzą w niej emocji. Że z kotką, z Mureną, będzie inaczej. Że stworzą razem rodzinę. Jednak... nie była w stanie. Jej serce nie biło w tym rytmie, który wszyscy uznawali za „właściwy”. Może było zrobione z kamienia? A może z lodu? Nie umiała tego dostrzec. Może tylko Klan Gwiazdy znał odpowiedź. Mimo że obie były zamyślone i przytłoczone, wyruszyły razem na polowanie. Może ta cisza i samotność przyniosą im spokój. Może w końcu wszystko się wyjaśni. Szły bez słowa, rozglądając się uważnie. Chłodny wiatr targał ich futerkami, niosąc ze sobą zapach nadchodzącej zimy. Cisza dookoła była niemal niepokojąca — jakby łąki i drzewa czekały w napięciu, aż któraś z nich przemówi. W końcu dotarły do lasu. Dopiero tam odetchnęły. Pod gęstymi koronami drzew łatwiej było się ukryć. Przedzierały się między pniami, a ściółka szeleściła cicho pod ich łapami. Nagle Czyhająca Murena zatrzymała się gwałtownie i postawiła uszy na sztorc.
— Gołąb — szepnęła, przypadając do ziemi.
Czereśnia natychmiast zrobiła to samo i ruszyła za nią, poruszając się cicho, nisko przy ziemi. Jej długie futro zbierało liście, kurz i drobne gałązki. Zbliżyły się powoli. Szare ptaszysko. Pachniało dwunożnymi — najwyraźniej przyleciało z ich świata. A teraz, jakby nigdy nic, dreptało po ziemi, zupełnie nieświadome, co czai się w krzewach. Kotki nie czekały długo. Otoczyły go z dwóch stron i w ułamku sekundy dopadły zdobycz. Udało się. Złapały go razem, niemal w idealnej synchronizacji. Dzięki temu udanemu polowaniu ich nastroje od razu nieco się poprawiły. Jednak mimo lekkiego rozluźnienia, niepokój w oczach Mureny wciąż pozostawał widoczny. Dotarły na skraj lasu, tam, gdzie latem rozciągała się kolorowa, pachnąca kwiatami łąka. Teraz wszystko więdło, przygasało, przygotowując się na pierwszy śnieg. Obie przysiadły na ziemi, stykając się bokami. Ich futra falowały lekko pod naporem wiatru. Przez chwilę panowała cisza, ciężka i pełna napięcia.
— Wiem, że coś cię martwi... i mogę jedynie zgadywać — odezwała się w końcu Czereśnia, przerywając milczenie.
Miała nadzieję, że uda jej się porozmawiać z Mureną szczerze. I być może... zakończyć to wszystko. Nie chciała jej stracić, ale nie była też w stanie odwzajemnić jej uczuć w sposób, na jaki Murena zasługiwała. Uważała, że tak cudowna kotka, jak ona powinna być kochana — mocno, prawdziwie i na zawsze.
<Mureno?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz