Zmierzyła srogim spojrzeniem swojego brata, któremu żart, się nie udał. Komentarz kocura ani trochę nie sprawił, że poczuła się lepiej. Poczuła się gorzej. Jej imię wcale nie brzmiało groźnie. Ani ładnie. Nie to co Piaszczysta Zamieć czy Iskrząca Burza. Zazdrościła im dumnego brzmienia imienia. To były idealne imiona dla wnucząt Piaskowej Gwiazdy. Nie to co wojownicze imię Lew, które było pomyłką.
— Naprawdę tak uważasz? Jest ładne? — Jej pysk nieco złagodniał dostrzegając, jak Piasek lekko przytaknął głową na znak potwierdzenia swoich słów — No sama nie wiem. Może jeszcze się do niego przyzwyczaję, ale tego nie obiecuję. Bo raczej nigdy go nie polubię. Jak zostaniesz liderem mam nadzieję, że mi je zmienisz. Na coś brzmiącego bardziej dumnie, coś co będzie w sam raz do mnie pasować. Nie możesz pozwolić, aby twoja siostra była pośmiewiskiem. — przeniosła spojrzenie na puste legowisko Tropiącego Szlaku, który jak na złość znajdowało się niedaleko nich. Jeszcze jakieś robactwo z jego mchu przejdzie na nich, ugh! — Nie wiem czy zauważyłeś, ale Trop nie krył się ze swoją roześmianą parszywą gębą podczas ceremonii, po tym jak usłyszał jakie Róża wymyśliła dla mnie imię.
Położył po sobie uszy, a jego mina przybrała bardzo zmartwiony wyraz.
— Nie zwracaj na niego uwagi. Jak będę już... — zawahał się. — liderem, to zmienię ci imię na takie jakie chcesz, a on zostanie lisim bobkiem. — Otarł się głową o rudą w pokrzepiającym geście
— Tylko postaraj się nim zostać szybko, dobrze? — zamruczała — Chciałabym, aby dziadek dożył tego momentu i mógł zobaczyć jak ktoś z naszej rodziny znowu jest u władzy. — westchnęła. Wątpiła czy staruszkowi będzie dane zobaczyć Klan Burzy w czasach świetności jeszcze za życia. — Wiesz co, skoro jesteśmy już wojownikami to zaczynając od dzisiaj trzymaj się blisko Sójczego Szczytu, bądź zawsze tam gdzie ona. To w końcu ona po śmierci Różanej zostanie liderką i to ona sama wybierze kolejnego zastępcę. Masz okazję zabłysnąć, udowodnij jej, że to tobie powinna powierzyć tak ważne stanowisko. A później prosta droga do bycia liderem, Piaskowa... Piaszczysta Gwiazdo
— Dobrze... Postaram się z nią zaprzyjaźnić dla ciebie, Iskierki, dziadka i mamy — o dziwo powiedział to ze znaczną pewnością w głosie niż wcześniej. Jego wzrok wydawał się też jakiś inny. Tak jakby naprawdę uwierzył w to, że był w stanie to osiągnąć. — Ale i tak będę potrzebował waszego wsparcia. Nie jest łatwo tak szybko awansować, nie wiemy ile Różana Przełęcz będzie... żyć...
— Zawsze będziemy cię wspierać, możesz na nas liczyć braciszku. W szczególności na mnie. — miauknęła kładąc ogon na grzbiecie brata. — Pewnie niedługo, już i tak jest chodząca skamieliną. Nawet życia dodatkowe jej nie pomogą, jak zacznie chorować i skarżyć się na ból pleców. Jeszcze parę księżyców i kto wie, może sama zrezygnuje ze stanowiska, uda się do starszyzny? Tak by było najlepiej dla nas wszystkich. Klan nie zmieni się ani trochę, gdy u władzy będą stare koty. Mają zbyt ograniczone myślenie, o czym już nieraz zdążyliśmy się przekonać, prawda? — uniosła wymownie brew
— Prawda — zgodził się z nią posłusznie. — A... jak chciałabyś mieć na imię, gdy już się uda? Myślałaś nad czymś? — zapytał zaciekawiony, by zapamiętać na przyszłość idealne imię siostry.
Na dobrą sprawę nie myślała. Ktoś za nią pomyślał nad idealnym imieniem, a była to Świtająca Łapa. Jej propozycja bardzo przypadła Lew do gustu, tak też czemu by jej nie wykorzystać.
— Może by tak, Lwia Duma? Co myślisz? Brzmi dumnie. — Uśmiechnęłam się. — Idealne imię dla kogoś takiego jak ja.
Posłał jej uśmiech.
— Pasuje. Zasługujesz na nie. Nigdy nie poznałem innej kotki jak ty, która tak dumnie o siebie dba, chodzi i prezentuje naszą rodzinę. Jak się uda to za panowania Sójczego Szczytu może dostaniesz to imię. Postaram się, aby szybko ci je zmieniła — obiecał
— Dziękuję, Piasku. Wiesz, lepszego brata nie mogłam sobie wymarzyć.
***
Nastała pora nagich drzew. Lwia Paszcza nie przepadała ani trochę za tym białym puchem. Przynajmniej do swojego wojowniczego imienia powoli zaczęła się przekonywać, a to wszystko zasługa rozmowy z matką i dziadkiem, który ją utwierdził w słowach cętkowanej.
Na zewnątrz było zimno, dni krótsze, a poza tym teraźniejsza pora nagich drzew przyniosła do klanu chorobę. Na którą zachorowały, aż trzy koty z jej rodziny: ciotka, siostra dziadka i jego kuzyn. A po za tym jeszcze i Końskie Kopytko zaczął cierpieć na czerwony kaszel. Z czego dwójka z nich miała kontakt w starszyźnie z jej dziadkiem, który na całe szczęście był okazem zdrowia. No może nie licząc dolegliwości, które każdy normalny starszy kot zaczynał mieć z wiekiem.
— Mam nadzieję, że medycy wyleczą Blady Zmierzch i ciotkę Wyrwę z tego paskudnego kaszlu... Falującą Taflę i Końskie Kopytko również ... — głos jej się zachwiał. Nie chciała, aby żadne z nich umarło. Nie mogli, a z tego co słyszała po odgłosach ich kaszlu, każdego kolejnego dnia było tylko z nimi gorzej. — Nie mogę uwierzyć, że żaden z plebsu nie zachorował. To oni powinni cierpieć, a nie nasi bliscy — szepnęła do wywiniętego ucha, które lekko drgnęło, gdy życzyła innym kotom źle. A dla innych to wyglądać mogło, jakby po prostu oparła się głową o brata. — Będę musiała porozmawiać z Rumiankową Łapa i dowiedzieć się na co oni tak czekają. Przecież mają tyle ziół, więc czemu nikogo z nich nie leczą. — wycedziła przez zęby, taki był pożytek z syna Różanej Przełęczy na stanowisku medyka — Pewnie jego matka zabroniła podawania ziół chorym, dlatego ci nadal nie wyzdrowieli. Gdyby to inni kaszleli krwią, to od razu by ich leczono. O swojego głupiego partnera i dzieci to potrafi zadbać jak tylko katarek ich złapie, a o koty o rudej sierści już nie... znalazła się liderka — mruknęła kładąc pysk na łapkach niepocieszona sytuacją. Nie mogła dopuścić, aby ilość kotów o rudej sierści zmalała. Nie mogła pozwolić być świadkiem śmierci kolejnego kota, z którym łączyły ją więzy krwi.
<Piasku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz