Przekrzywił łeb na pytanie medyczki. Kojarzył ją. Powoli przypominał sobie dawnych członków klanu, do którego należał. Leśny Pożar pomógł mu dojść do siebie. Już lepiej rozumiał otaczający go świat i był z tego powodu przeszczęśliwy. Chciał czuć to uczucie już zawsze. Było ono czymś wspaniałym, co na wiele księżyców utracił. Teraz jednak odkąd zmienił swoją dziurę na tą tutaj, życia stało się dla niego nie torturą, a przyjemnością. Zimne noce spędzał u boku partnera, który gdy otwierał swoje oko, wciąż przy nim trwał. Nie znikał jak senna mara, co tylko udowadniało mu, że istniał.
Szylkretka w jego ocenie wydawała się zbyt zaskoczona. Przedtem go nie widziała? Nie przychodziła? W sumie to nie wiedział. Wbijał w nią swoje ślepie, próbując wyczytać z jej pyska coś więcej niż widoczną obawę.
Poruszył się niespokojnie, przystępując z łapy na łapę, a następnie zadarł łeb na tyle ile był w stanie.
— Jelonek — odpowiedział po długiej chwili licząc, że to rozbudzi jej pamięć.
Trochę posmutniał, że kotka mogła go nie pamiętać. Raz się widzieli, kiedy był małym kociakiem. Wtedy badała jego brzuszek, bo był on znacznie, ale to znacznie zbyt duży. Teraz... Teraz po tym malcu pozostały wspomnienia. Stał przed nią zmizerniały, złamany i okaleczony cień dawnego syna Tygrysiej Gwiazdy.
Dźwięk jego głosu jakby wybudził ją z odrętwienia. Zamrugała, lecz nie pozbyła się swojej ostrożności. Widział jej napięte ciało, słyszał wstrzymywany oddech. Kiedy żyło się w jednym miejscu, wyostrzały się inne zmysły, które pomagały mu ugasić nudę. Tylko bowiem dzięki nim był w stanie ocenić to co się dzieje na zewnątrz. Nie pamiętał już jak wygląda świat. Ta ziemia była jego domem. Bezpiecznym schronieniem, które zapewniało mu spokój.
— Jelonek... — powtórzyła po nim głucho, marszcząc na moment czoło. Tak jakby jej umysł pracował, szukał dawnego podobieństwa w potworze, który znajdował się tuż pod nią.
Uśmiechnął się szeroko i pokiwał energicznie głową, ciesząc się, że zrozumiała to co do niej powiedział.
— Jelonek, Jelonek! — zawtórował jej entuzjastycznie. — Nie Puszek! Nie! Puszek zły! Umał, a Jelonek włócił! Ja być tu! W dom! I mieć Pożał! — pochwalił się jej, tryskając dziecięcą radością. — A ty? Przyjść do Jelonek po co? — zaciekawił się. — Skoło nie masz mniam, mniam... Ty... Ty leczyć Jelonek? — Ponownie jego łeb przekrzywił się pytająco.
<Wiśnia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz