Złota kotka upadła na grzbiet, popchnięta przez siostrę. Tym razem Zmierzchowa Łapa wygrała, przydusiła Świt do gruntu, nawet nie zaszczycając siostry, chociaż połowicznym uśmiechem.
Kaszlnęła niezadowolona, wyrywając się z jej uścisku, nim podniosła się na cztery łapy niezadowolona. Kątem oka dostrzegła, jak Poranna Łapa pokonuje ich brata, Brzaska, z dumą unosząc wysoko ogon i pusząc futro.
— Świt! Dalej, twoja kolej, żeby walczyć z Brzaskiem! — kotka potrząsnęła głową, odganiając natrętne myśli od siebie. Dobrze wiedziała, że Zmierzch jest lepsza od nich wszystkich, mimo iż zaczęli trening praktycznie razem ze sobą. Nie mniej jednak… ciężko było pozbyć się jej ukłucia zazdrości w sercu.
~*~
Teraz nie było Zmierzchowej Łapy, umarła kilka księżyców temu. Wezwana przez głos matki stała na środku, z drżącym sercem czekając na wybranie przeciwnika, z którym miała zawalczyć o tytuł wojownika.
Szakala Gwiazda obserwowała zielonymi ślepiami zebrany tłum klanu wilka, wypatrując dla niej idealnego rywala. Na uderzenie serca jej wzrok zatrzymał się na Jutrzence, chyba nie chciała, żeby Świt rozerwała na strzępy jej inną córkę. Potem była Poranek, która również praktycznie zakończyła szkolenie.
Ostry pazur liderki wskazał na czarno-białego kota.
— Pierzasta Łapo, wystąp.
Złota matka rzuciła ostro, poprawiając sierść na swojej klatce piersiowej, która delikatnie zjeżyła się. Piórko wyszedł na środek okręgu, kiwając Świt głową, która… nie wiedziała, co ma zrobić. Pierzasta Łapa, mimo iż nie był członkiem kultu ani jakimś super bliskim dla niej kotem mimo wszystko… nic jej nie zrobił, a do tego nie traktował jak jakiegoś potwora w przeciwieństwie co niektórzy.
Był dobrym kotem, może matka wiedziała, że kotka ma do niego z lekka pozytywne nastawienie i właśnie dlatego go wybrała? Nie miała jednak czasu na rozmyślanie, donośne miauknięcie matki wyrwało ją z osłupienia, gdy oberwała w pysk, tracąc równowagę.
Czarny uczeń zadał cios jako pierwszy, drapiąc pyszczek kotki, która kaszlnęła, spluwając ślinę na piach. Mimo iż lubiła go, nie mogła pozwolić, by przegrała.
Nie, gdy walczyła jako pierwsza z rodzeństwa.
Nie, gdy matka wraz z mentorką obserwowały każdy jej ruch niczym wygłodniałe sępy.
Nie, gdy Zmierzchowa Łapa nie mogła doczekać się swojej ceremonii.
Rzuciła śniegiem w pysk czarnego, rzucając się na niego. Oba koty przeturlały się po obozie, zmuszając tłum gapiów do cofnięcia się na jeszcze większą, bezpieczną odległość. Świt starała się wykorzystywać każdą okazję do ataku, licząc się z tym, że jej przeciwnik jest starszy i większy. Pamiętała jednak, że Pierzasty był fajtłapą.
Gdy tylko chcąc zadać cios, utracił równowagę, Świt cisnęła mu garścią śniegu w pysk, powalając go na ziemię. Kocur zdołał jednak dosięgnąć ją łapą i przejechać po nosie, raniąc go.
Kwiknęła, uskakując, nieświadomie pozwalając czarnemu na podniesienie się z gruntu. Kolejny cios przyjęła w bark, a stara rana dała o sobie się we znaki; zacisnęła jednak szczęki, okrążając Pierzastą Łapę, kulejąc.
Idealny moment nadszedł bardzo szybko, łapa kocura poślizgnęła się na ubitym śniegu, odbierając mu równowagę, z czego szybko skorzystała. Uderzyła go w bok z całej siły, powalając na ziemię.
Zadowolona, docisnęła jego głowę do ziemi, upewniając się, że ten już nie wstanie.
Kolejne, głośne miauknięcie jej matki, przerwało walkę.
— Dobrze się czujesz? — miauknęła cicho, pomagając przegranemu podnieść się i otrzepać futro. Piórko skinął głową, krzywiąc się, gdy zrobił kilka kroków, kulejąc na prawą przednią łapę. — Dziękuję za walkę, jesteś całkiem niezły — dodała ciszej, kiwając mu głową. Nawet nie zauważyła, że na śniegu pozostawia plamki krwi, która ściekała z jej nosa.
— Świtająca Łapo, podejdź.
Skuliła uszy, robiąc kilka kroków ku swojej matce. Bark nadal promieniował ostrym, pulsującym bólem.
— Wygrałaś pojedynek uczciwie, zatem ja, Szakala Gwiazda, przywódca Klanu Wilka, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, by zdobyć doświadczenie niezbędne do ochrony klanu i jego członków. Polecam go wam jako kolejnego wojownika. Świtająca Łapo, czy przysięgasz przestrzegać praw nadanych przez twojego przywódcę i chronić swój klan nawet za cenę życia?
Kiwnęła głową pewnie, odpowiadając twierdząco na pytanie matki, acz było to również kolejne podziękowanie kierowane do Pierzastej Łapy.
— Mocą naszych potężnych przodków nadaję ci imię wojownika. Świtająca Łapo, od tej pory będziesz znana jako Ostatni Świt. Klan Wilka ceni twoją wszechstronność i oddanie oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Wilka.
Dotknęła barku matki, gdy ta nosem zetknęła się z jej czołem. Więc… Ostatni Świt. Podobało jej się, nawet bardzo. Popatrzyła w niebo, pozwalając by tłum skandujący jej imię, otoczył ją, gratulując żarliwie.
Możesz być ze mnie dumna, Zmierzch.
[trening wojownika + udział w pojedynkach uczniów; 710 słów]
[Przyznano 19%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz