*dawno temu*
— Trzymaj. — Skaza upuściła martwego gryzonia przed nim, szczerząc się — Musisz jeść, żeby mieć siłę! I cokolwiek innego tam Skowronek mówiła… Mmm… W każdym razie, sama ją upolowałam! Jeszcze ciepła!
Uniósł wzrok na posiłek zdumiony. To dla niego? Nie zamierzał narzekać. Od razu przyciągnął piszczkę bliżej i zatopił w niej kły. Mmm... Pyszności. Zajadał się nią ze smakiem, nie zostawiając nic, a nic. Gdy gryzoń zniknął w jego żołądku, wylizał aż swoje pazury, które jeszcze opływały w resztki po tym prezencie.
— Pyszności — mruknął zadowolony.
Oczywiście gdzieś w najdalszych myślach nieco zazdrościł Skazie, że miała taką możliwość, aby dorwać mysz. On nie został nawet poinstruowany jak to się robi. W zasadzie to... Krokus jedyne co robiła to szkoliła go z ziół, nie pozwalając mu poznać tej tajemnej techniki zwaną polowaniem. Nie cierpiał jej za to. Była siebie warta.
Samotnik spojrzał na niego, jakby oczekiwał coś więcej. Nie za bardzo rozumiał... Oby nie chciała się tulić, bo przejedzie po jego pysku i tyle będzie z tej zabawy.
— Tak? — zapytał jednak dla pewności.
— Nie podziękowałeś! Skowronek mówi, że zawsze się dziękuję, gdy... — Nie słuchał co ta paplała tam dalej. Jego cała uwaga spoczęła na wracającej Bylicy. Aż mu łapy świerzbiły, by podejść do niej i wykrzyczeć jej w pysk, jaką była hipokrytką. Obiecała im, że będzie ich rodziną, a jedyne co dostawał z tej jej troski, to codzienne lanie od Krokus, ponieważ nie chciał uczyć się na jakiegoś medyka.
— Halo, ziemia do Wypłosza. — Młodsze pomachało mu łapą przed oczami.
— Um... tak... Dzięki — burknął pod nosem. — Posłuchaj... Nie chciałabyś może nauczyć mnie polowania? — Nie wierzył, że o to pytał, ale to był jedyny sposób, który mógłby polepszyć jego obniżające się morale. To, że nie miał jednej łapy i oka, nie oznaczało, że nie dane mu było spróbować. Skoro już miał żyć w tym zdziczałym lesie, chciał jeść to co lubił i co upolował sam.
<Skazo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz