Jedno z ogromnych uszu kocura zafalowało dając znać iż jest gotowy do akcji. Nie dając jednak tego po sobie poznać Szuwarek wstał powoli prostując długie łapki i masywne łapki.
- Dobra, niech będzie- przyjął wyzwanie marszcząc nosek- ale nie płacz jak nie będziesz umiał z niego zejść.
- A dlaczego mam płakać?! Jestem dzielny!- zaprotestował Mokry po czym oboje wyszli ze żłobka. Sosnowa Kora jedynie upewniła się gdzie jej pociechy znowu uciekają po czym kiwnęła głową rzucając za nimi prośbę aby nie pakowali się w kłopoty.
Dwa kocurki wyszły z obozu bez żadnego problemu, wystarczyła chwilka skradania się i chowania za śniegiem. Teoretycznie to Szuwarkowi było łatwiej, przez jasne plamy na ciele, ale obaj posiadali ciemne akcenty które utrudniały im kamuflowanie się w śniegu. W końcu, kryjąc się za jedną z dużych zasp spojrzeli na siebie tryumfalnie.
- Jedna przeszkoda z głowy, teraz czas na prawdziwą zabawę!- mruknął Szuwarek drepcząc w miejscu- zatem...start!
W jednej chwili bękart klanu burzy odbił się od brata i pognał w przeciwnym do niego kierunku. Skacząc ponad zaspy co jakiś czas wyciągał pociągły łepek w poszukiwaniu jakiegoś drzewa. Warstwa śniegu była naprawdę gruba, Szuwarek tonął wręcz w niej. Nie zważając na przeciwności brnął dalej czując presje na swoim karku. W końcu dotarł do wysokiego drzewa. Rozbudził skostniałe od zimna łapki szybkim potrząśnięciem po czym wskoczył na korę wbijając w nią pazury. Piął się do góry czując mroźne powietrze na swoich pleckach. Było naprawdę zimno, ich zabawa nie była odpowiedzialna. ,,Aj co tam, raz się żyje!" pisnął w środeczku wchodząc na pierwszą gałąź którą okrywała drobna warstwa śniegu. Szuwarek odgarnął ją łapkami i ułożył się na niej. Wiatr hulał w wyższych partiach wprawiając całe drzewo w ruch. Kociak słuchał melodii mroźnej pory w spokoju obserwując toczącą się z jego pyska parę. Mimo iż jego łapki były skostniałe w środku panowało przyjemne ciepło. ,,Chyba wygrałem" pomyślał szukając wzrokiem swojego brata. Rzucił mu się w oczy cienki tunel wyrobiony w śniegu który parł na przód tworzony jakby przez jakąś osobę.
- Mokry?- zawołał z góry Szuwarek i ku swej uldze dostrzegł szary łepek wyłaniający się ze śniegu.
- Szuwarek? Już? Tak szybko?! Jak?
- Haha, wygrałem!- zaśmiał się kocurek lekko bujając się na gałęzi- wygrałem, wygrałem, wygraałem!
- Złaź stamtąd głupku, to chyba Burzowe Drzewo!- pisnął Mokry tupiąc łapkami- to super ważne i święte dla medyków drzewo!
- A na jakie inne miałem wejść? Tu nic nie ma, po za hałdami śniegu i martwymi krzaczorami!- żachnął się kocurek machnąwszy napuszonym ogonem- po za tym, gdyby Gwiezdni nie chcieli abym na nie wchodził, nie znalazł bym się na tej gałęzi.
- No dobrze, już dobrze...ale zejdź zanim wpadaniemy w kłopoty- poprosił jego brak strzygąc niespokojnie uszami. Szuwarek westchnął cicho wstając na gałęzi. Spokojnym krokiem wrócił do pnia wbijając w niego pazury. Powoli stawiał łapkę za łapką próbując nie spaść z hukiem na ziemię. Oczywiście, nie byłby sobą gdyby zszedł cały i zdrowy. W jednej chwili jego skostniała łapa puściła i mały runął na ziemię wprost w bezpieczne objęcia śniegu. Jego brat od razu ruszył mu na ratunek przekopując zaspy śnieżne. W końcu znalazł Szuwarka, plującego śniegiem i drżącego z zimna. Przytulił się do niego delikatnie na co ten prychnął ściągając uszy.
- No nic mi nie jest, żyję, tak!
- Ale jest ci zimno! Przeziębisz się jak nic!
- Nie prawda, nic mi...apsik!- głośne kichnięcie wydobyło się z noska kocurka. Ze wściekłością na pysku mały spojrzał na ,,święte drzewo" pokazując mu język. ,,Wielkie dzięki Gwiezdne bufony!" mruknął wstając z ziemi.
Gdy tylko wkroczyli do obozu obaj napotkali karcące spojrzenie swego ojca. Deszczowy Poranek podszedł do rozrabiaków i chrząknął. Nastała długa cisza której przygrywał akompaniament mroźnego wiatru. Szuwarek spuścił oczka próbując powstrzymać trzęsienie się. Było mu naprawdę zimno. Deszczowy Poranek stał wyprostowany, lecz w jednej chwili westchnął a cała jego powaga uleciała wraz z wypuszczonym powietrzem.
- Nic wam nie jest? Szuwarku, zimno ci?
- Nie, jest ok tato- miauknął kocurek postawiwszy swoje uszka- gniewasz się?
- Za co? Wiem, że wyszliście, i naprawdę nie powinniście tego robić, ale...wróciliście cali, to się liczy- odpowiedział im spokojnym głosem po czym zwrócił całą dwójkę w stronę żłobka- a teraz wracacie ładnie do środka, grzejecie się i staracie nie rozłożyć. Niedługo zostaniecie uczniami, nie możecie sobie pozwolić na chorobę.
- Wiemy...- mruknął Mokry szurając łapami po śniegu. Biała pierzyna skrzyła pod naporem bladych promieni słońca oślepiając każdego śmiałka który odważył się spojrzeć na nią dłużej niż parę sekund. Szuwarek pokręcił łebkiem mrużąc swoje złote ślepia. Nie przepadał za Porą Nagich Drzew. Było zimno, dzień kończył się niezwykle szybko, a na dodatek wszędzie był ten biały, chłodny, mokry śnieg. Gdyby mógł, kazałby Gwiezdnym zastąpić tę porę czymś przyjemniejszym, cieplejszym i ładniejszym, chociażby przedłużeniem Pory Zielonych Liści.
W końcu para urwisów zatrzymała się przed żłobkiem. Szuwarek spojrzał uważnie na swojego ojca który z dziwną radością zawiesił na nich wzrok. Gdy tylko został zauważony przybrał obojętny wyraz pyska popychając lekko łapką Mokrego aby wszedł do środka. Jego łaciaty braciszek postanowił jednak zostać na chwilę dłużej.
- Tato?- zapytał unosząc wielkie, złote ślepia.
- Tak, synku?
- Czy jak będę uczniem, będziesz zabierał mnie czasem na polowania?
- Cóż, od tego będziesz mieć mentora. Ale z chęcią spędzę z tobą więcej czasu. Wybacz, że...mamy go tak mało teraz- mruknął kocur lekko odwracając łeb- po prostu, mamy ciężką porę, muszę pracować więcej niż dotychczas. Wynagrodzę to wam, ok?
- Ok. Obiecujesz?
- Obiecuję.
Szuwarek uśmiechnął się po czym wtulił się w swojego ojca. Od zawsze Deszczowy Poranek był dla niego, w pewnym stopniu, autorytetem. Mimo iż nie był najruchliwszym kotem świata czy najlepszym ojcem ze wszystkich, mały kochał go całym sercem i chciał podążać jego ścieżką. Wojownik przez chwilę się wahał po czym odwzajemnił uścisk trącając ucho młodzika.
- Zmykaj, Sosnowa Kora na pewno się o was martwi.
- Jak zawsze, to nic nowego- podsumował rezolutnie kocurek powodując cichy śmiech u ojca- to papa, do zobaczenia!
Szuwarek wskoczył do żłobka i od razu zauważył Mokrego owiniętego w ciepły mech. Tuż obok niego zasiadała ich przybrana matka która opatulała go swoim ogonkiem. Kotka pociągnęła nosem po czym zwróciła oczy w stronę swego drugiego przybranego synka.
- Szuwarku, chodź tutaj! Na Klan Gwiazd, jesteś wyziębiony, szybko, już, pod mech!
Chcąc czy nie, kocurek został do tego zmuszony. Wpełzł pod ciepłe roślinki tuląc się do długiej sierści swojej przyszywanej matuli.
<<Mokry? Co dalej?>>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
po wygranej bitwie z wrogą grupą włóczęgów, wszyscy wojownicy świętują. Klan Nocy zyskał nowy, atrakcyjny kawałek terenu, a także wziął na jeńców dwie kotki - Wężynę, która niedługo później urodziła piątkę kociąt, Zorzę, a także Świteziankową Łapę - domniemaną ofiarę samotników.W czasie, gdy Wężyna i jej piątka szkrabów pustoszy żłobek, a Zorza czeka na swój wyrok uwięziona na jednej z małych wysepek, Spieniona Gwiazda zarządza rozpoczęcie eksplorowania nowo podbitych terenów, z zamiarem odkrycia ich wszystkich, nawet tych najgroźniejszych, tajemnic.
W Klanie Wilka
Klan Wilka przechodzi przez burzliwy okres. Po niespodziewanej śmierci Sosnowej Gwiazdy i Jadowitej Żmii, na przywódcę wybrany został Nikły Brzask, wyznaczony łapą samych przodków. Wprowadził zasadę na mocy której mistrzowie otrzymali zdanie w podejmowaniu ważnych klanowych decyzji, a także ukarał dwie kotki za przyniesienie wstydu na zgromadzeniu. Prędko okazało się, że wilczaki napotkał jeszcze jeden problem – w legowisku starszych wybuchła epidemia łzawego kaszlu, pociągająca do grobu wszystkich jego lokatorów oraz Zabielone Spojrzenie, wojowniczkę, która w ramach kary się nimi zajmowała. Nową kapłanką w kulcie po awansie Makowego Nowiu została Zalotna Krasopani, lecz to nie koniec zmian. Jeden z patrolów odnalazł zaginioną Głupią Łapę, niedoszłą ofiarę zmarłej liderki i Żmii, co jednak dla większości klanu pozostaje tajemnicą. Do czasu podjęcia ostatecznej decyzji uczennica przebywa w kolczastym krzewie, pilnowana przez ciernie i Sowi Zmierzch.W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz