Dzisiaj był jeden z takich dni. Uczeń pogodnie przemierzał leśne poszycie długimi skokami, poszukując zwierzyny łownej. Robił to z wybitną skrupulatnością, nie pozostawiając za sobą żadnego krzaczka, dopóki dokładnie go nie obwąchał. Wieczorny deszcz pozostawił po sobie ślad w postaci osiadłej na wyschniętych liściach rosy, która moczyła łapki kocurka - on jednak niewiele sobie z tego robił, ba! nie zdawał sobie nawet z tego sprawy, skupiony na przydzielonym mu zadaniu.
Choć niedawno wyruszył, zdążył już schwytać kosa i pulchną mysz, które zakopał, by zabrać je w drodze powrotnej. Polowanie w Porze Opadających Liści nie było trudne - zwierzęta, tak samo jak i koty wyczuwające zbliżające się mrozy, ryzykowały swoje bezpieczeństwo, by zebrać zapasy, które pozwoliłyby im przetrwać do następnego sezonu. Dla nieźle wyszkolonego młodego kota złapanie takiego nieostrożnego ptaka czy gryzonia było niemal kocięcą igraszką; nie oznacza to jednak, że próby ich schwytania zawsze kończyły się sukcesem. Żeby więc kilka porażek nie przeszkodziło mu w pobiciu własnego rekordu w ilości zabitych jednego dnia żyjątek, Szakłak chwytał się każdej okazji, jaką mógł znaleźć. A by je znaleźć, nieustannie węszył.
Stanąwszy na chwilę w bezruchu, by dokładnie posmakować powietrza, wyczuł zapach, którego wcale nie spodziewał się napotkać. Jego mięśnie momentalnie się naprężyły. Obcy kot!
Nie namyślając się wiele, ruszył w stronę, z której docierał odór samotnika, choćby tylko po to, by się mu przyjrzeć i zgłosić tę sprawę Żwirowej Gwieździe. Tak przynajmniej usprawiedliwił w myślach swoje działanie - chyba tylko mysi móżdżek mógłby żywić nadzieję, że spotkanie intruza i narwanego ucznia może skończyć się przepisowo.
Zapach przybrał na sile; był już blisko. Ledwie starczyło mu woli, by powstrzymać się przed wyrwaniem do przodu i zaaplikowaniem samotnikowi kilku porządnych zadrapań. Zamiast tego zmusił się do zmiany kierunku i bezszelestnie ukrył się w krzakach, stanowiących dobry potencjalny punkt obserwacyjny.
Jego czujnym oczom natychmiast ukazała się niemałych rozmiarów sylwetka czarnej kotki. Głowę pochyliła ku ziemi, a ruch wąsów zdradzał, że węszyła. W Szakłaku wezbrała fala oburzenia. Czy to mysie łajno właśnie szukało zwierzyny na jego terytorium?!
- Hej, ty! - krzyknął gromko, wyskakując z kryjówki. Sierść na grzbiecie sama mu się zjeżyła, a głosu oczywiście nie omieszkał obniżyć dla lepszego efektu. - Zmywaj się stąd w tej chwili, albo skopię ci zad!
Poza przyjęciem pozycji obronnej, zaskoczona kotka zrobiła niewiele - i trudno jej się dziwić, w końcu nieczęsto spotyka się wyrośnięte, puchate grzdyle grożące dokonaniem uszczerbku na zdrowiu. Tę chwilę niezdecydowania kocurek wykorzystał na poczynienie ważnego spostrzeżenia: zielone oczy kotki spoglądały z łebka poznaczonego siateczką mniejszych i większych blizn, z których niektóre rozciągały się dalej na ciele. Nie mógł wiedzieć, jak one powstały, ale sama ich obecność budziła respekt, a walka z intruzem nagle przestała się wydawać takim dobrym pomysłem. Nie mógł się jednak teraz wycofać, więc żeby dodać sobie pewności siebie, zawołał jeszcze raz:
- No już, zmiataj! Inaczej mój klan się tobą zajmie i pożałujesz, że się w ogóle urodziłaś!
Z satysfakcją stwierdził, że samotniczka rozejrzała się szybko, jakby próbując ocenić, czy w krzakach wokoło nie kryje się więcej nieprzyjaznych kotów. Wynik tego “rekonesansu” był raczej oczywisty.
- Twój klan? Jesteś z klanu? - Sposób, w jaki zadała te pytania, powiedział Szakłakowi dwie rzeczy: po pierwsze, spotkała się już z tym pojęciem, a po drugie, nie wydawała się groźna. Chociaż kto wie, może chciała go zmylić?... Ostatecznie uznał tę drugą opcję za mniej prawdopodobną i nieco wygładził sierść na karku, dając się ponieść ciekawości.
- Tak - odpowiedział, dumnie wypinając pierś. - Ze wspaniałego Klanu Nocy, na którego tereny bezprawnie wtargnęłaś! I jeśli w trymiga ich nie opuścisz, to… - zamilkł na chwilę, szukając odpowiedniej groźby, po czym stwierdził, że nie będzie ona potrzebna. - ...No! Już wiesz, co cię czeka!
Jeszcze raz wlepił w kotkę groźne spojrzenie, oczekując odpowiedzi.
<Gawron?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz