- Nie, Balan, fe! - krzyknął Koza, czując, jak brat zaczyna się na niego pchać i próbuje chwycić go za pędzelek na uszku. Baran spojrzał na niego, mrużąc oczy i marszcząc nos.
- Mazgaj. - powiedział w końcu, uderzając go z barka tak mocno, że ten niemalże upadł na mech. - Jestes takim fjalejem, ze nawet nie potlafis sie bawić!
- Nie prawda! - zapiszczał Koza, marszcząc brwi. - Jestem odwazny i świetny!
Baran roześmiał się głośno, po czym zmierzył Kozę ostrym spojrzeniem, przez co liliowego przeszedł dreszcz na karku. Śmiech jego brata odbijał się echem w jego główce, a spojrzenie oprócz dreszczy wywoływało strach. Czemu Baran musi być dla niego taki okropny?! Na pewno nie może się pogodzić z tym, że jest gorszy od niego! Przynajmniej tak to sobie tłumaczył Kózka. Jeszcze nie dopuszczał do siebie myśli, że klan Gwiazdy nie obdarował go ani wielką siłą, ani odwagą. Baran widząc minę słabszego brata prychnął.
- Głupi klaku futla! Naprawde mysisz, że jesteś taki najlepszy? - warknął Baran, powolnym i pokracznym krokiem zbliżając się do Kózki i chociaż z daleko mogłoby to wyglądać śmiesznie, to złotooki był okropnie przerażony całą sytuacją.
- Ty jesteś tylko... - zaczął kocur, jednak przerwało mu ćwierkanie mamusi, nawołującej swoje młode. Słysząc, co się dzieje między jej synkami, postanowiła zareagować.
- Oboje jesteście wspaniali. - powiedziała spokojnie, siadając przy Baranku i Kozie. Liliowy od razu skorzystał z okazji i ukrył się między łapkami rodzicielki, napawając się jej słodkim, pachnącym mlekiem zapachem. Młody wypuścił z ulgą trzymane przez chwilę powietrze noskiem. Miał szczęście, że nie doszło do jakieś większej konfrontacji z kremowo-białym.
***
Koza był już zmęczony po całym dniu przepychania się bratem. Jedyne, o czym teraz marzył, to wtulenie się w ciepły brzuch Głuszcowej Łapy i zaśnięcie. Ziewał co chwilę, a przez kurz dostający się do jego noska, ziewanie odbywało się przy akompaniamencie kichania, co zmartwiło nieco matkę dwóch kocurków. W końcu, już nieco poddenerwowana, podniosła się z wygodnego posłania i uniosła Kózkę za luźną skórkę na karku, przedtem jeszcze uzgadniając coś z ciocią Wschodząca Falą. Baran, który zasnął dosłownie przed chwilą, został w żłobku z starszą szylkretą i jej młodymi, a Koza został wyniesiony z bezpiecznego miejsca. Zlepek obserwował z przerażeniem w oczach, a bicolr odczytał z jego minki, że spodziewa się najgorszego - Głuszcowa Łapa niesie Kózkę do kociakożercy!
- G-gdzie idziemy, mamusiu? - zapytał cichutko Koza, nie próbując się nawet wyrywać. Ufał mamie bezgranicznie, więc wiedział, że zabiera go do jakiegoś bezpiecznego miejsca. Po chwili znalazł się w innym legowisku. Od razu uderzył go ostry, ale ładny zapach ziół, traw i kwiatów. Był znajomy, gdyż tak właśnie pachniał Lśniące Słońce. Czyli przeczucia Zlepka się potwierdziły. Rodzicielka zaniosła go prosto w paszczę lwa! To znaczy - kociakożercy! W końcu znowu dotykał gruntu. Mech w tym legowisku był wyjątkowo miękki i przyjemnie pachnący. Nad jego głową mieszały się przeróżne zapachy medykamentów, od orzeźwiającej mięty, przez mocno pachnący rozmaryn, do skromnego zapachu lubczyku. Całkiem przyjemna, jednak z początku otumaniająca mieszanka. Młody przycupnął, chowając się między łapkami Głuszcowej Łapy.
- Czego? - Kózka usłyszał nieprzyjemny i chłodny głos Lśniącego medyka, przyprawiający młodego o dreszcze.
- Przyniosłam Kózkę. - odpowiedziała Głusia, a czując drżącą kupkę futra pod nogami, posyłała swojemu synkowi uspokajające spojrzenie. - Dzisiaj cały dzień kichał, więc chciałabym, żebyś go obejrzał. Mam nadzieję, że nie jest chory...
"Chory"? Powtórzył sobie Kózka. On i choroba? Nie, mama pewnie się myli. Poza tym, przecież on może się teraz sam wyleczyć, skoro został przyniesiony do legowiska medyków i wszystkie ziółka ma pod noskiem. Słysząc, że mama i liliowy medyk rozmawiają, postanowił uniknąć bliższego spotkania i ewentualnego pożarcia przez Lśniącego i oddalił się nieco, przybliżając pyszczek do półki z ziołami. To, co najładniej pachnie zje, bo przecież nie może mu zaszkodzić, prawda? Wywęszył ten orzeźwiający zapach, który czuł przy wejściu i zaczął konsumować zielone listki. Smakowały całkiem ciekawie, jednak po chwili młody znudził się i podszedł do kolejnej roślinki. Pachniała przepięknie, słodko i lekko, aż chciało się wdychać tą woń bez końca. Przetrzymywać ją w niewielkich płuckach i nosku, nie wypuszczając już nigdy. Nie zastanawiając się za wiele, wziął do pyszczka tyle ile mógł i zaczął przegryzać wonne łodygi i listki. Niektóre powypadały mu z buźki, rozsypując się na podłodze. Młody był tak otumaniony słodkim zapachem i smakiem, że zaczął się w nich tarzać, napawając się chwilą. Rozmarzony kociak po chwili usłyszał cichy jęk i gdy spojrzał, kto wydał ów zabawny dźwięk, zobaczył wielkieeeką, rozmytą, szarą plamę. Czyżby cofał się w rozwoju? Przecież takie plamy widział parę tygodni temu...
- L-Lśniące Słońce? Chyba mamy problem... - powiedziała w końcu plama, która okazała się być Sokolim Skrzydłem, asystentem Lśniącego medyka.
<Lśniący? Sokolik? Fajnie się Koza bawi, fajnie B) >
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Dla owocniaków nadszedł trudny okres. Wszystko zaczęło się od śmierci wiekowej szamanki Świergot i jej partnerki, zastępczyni Gruszki. Za nią pociągnęły się śmierci liderki, rozpacz i tęsknota, które pociągnęła za sobą najmłodszą medyczkę, by skończyć na wybuchu epidemii zielonego kaszlu. Zmarło wiele kotów, jeszcze więcej wciąż walczy z chorobą, a pora nagich drzew tylko potęguje kryzys. Jeden z patroli miał niesamowite szczęście – natrafił na grupę wędrownych uzdrowicieli. Natychmiast wyraziła ona chęć pomocy. Derwisz, Jaskier i Jeżogłówka zostali tymczasowo przyjęci w progi Owocowego Lasu. Zamieszkują Upadłą Gwiazdę i dzielą się z tubylcami ziołami, pomocą, jak i również ciekawą wiedzą.W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot u Samotników!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Klanie Burzy!
(dwa wolne miejsca!)
Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Owocowym Lesie!
(dwa wolne miejsca!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz