Maluch znalazł się na pięknej, rozległej polance, usianej drobnymi, jaskrawymi kwiatami. Biegł na swoich długich, chudych jak u matki łapkach, zostawiając za sobą dyszącego ciężko Baranka. Sierść brata była już tak umorusana błotem, że jasnej szaty prawie w ogólnie nie było widać. Kózce ten widok tak dodał skrzydeł, że wydawało mu się, że potrafi latać niczym wróbel ponad delikatnymi źdźbłami trawy i rozwiniętymi kielichami kwiatów. Do jego noska dotarła słodka woń malin, mięty i bzów, tworząc cudowną mieszankę, rozpieszczająca jego zmysł. Gdy tylko w zasięgu jego wzroku pojawiła się czarno-ruda sylwetka o drobnej budowie, pyszczek Kozy jeszcze bardziej się rozpromienił. Wszędzie by poznał to ciemne futro, trójkątną główkę ozdobioną dwoma wielkimi uszami i parę wielkich, błękitnych oczu patrzących na niego z czułością. Po paru uderzeniach serca, dobiegł do matki, i wtuliwszy drobną główkę w jej futerko, kocurek przestał marzyć o czymkolwiek innym. Zaraz obok niego znalazł się Baran i pomimo wszystkich przykrości, jakie ten dotychczas sprawił Kózce, młody uśmiechnął się również i na jego widok. Mina mu jednak nieco zrzedła, gdy Głuszcowa Łapa najpierw polizała biało-kremowego, jednak po chwili i Kózka doczekał się ulubionego gestu. Młody napawał się tym momentem i pragnął, aby nigdy się nie zakończył, jednak zaraz potem ciepło ciała Głuszki zaczęło znikać, woń jej sierści stawała się coraz mniej wyczuwalna, jej ślepia powoli się zamykały, a ona sama bledła z każdym uderzeniem serca. W jednej chwili po kotce zostały jedynie odciski jej kruchych łapek, a Koza zaczął rozpaczliwie rozglądać się po okolicy, bezskutecznie nawołując drżącym głosikiem matkę. I wtem poczuł inny zapach. Nowy, a jednak już nieco poznany. Z łzami w oczach obrócił głowę w stronę, z której woń była najbardziej wyczuwalna. Do rodzeństwa powolnym krokiem zbliżała się kotka - jednak nie ta, której szukał tak usilnie szukał Koza. Kocica również była czarno-ruda, jednak płomienne łaty na jej szacie były dużo większe i wyraźniejsze, niż te ukochane. Jej oczy, patrzące ciepło i spokojnie były zielone, niczym trawa, na której właśnie siedział. Wglądała przyjaźnie i znajomo, jednak Koza wciąż czuł wielki niepokój związany z zniknięciem Głuszcowej Łapy.
- M-mamusiu? Gdzie jesteś? - zapiszczał Koza, jednak w odpowiedzi odezwał się tylko wiatr, niosący coraz mocniejszy zapach kotki i zimne powietrze.
I wtedy Kózka się obudził. Po policzku pociekły mu łezki, a słowa uwięzły w niewielkim gardle. Przez szybkie wybudzenie, kocurek jeszcze nie zaczął widzieć wyraźnie, więc po omacku szukał ciepłego brzucha mamy. Ku jego przerażeniu, nie mógł nigdzie jej wyczuć, więc zaczął piszczeć głośniej, nawołując rodzicielkę.
- Ciii, kochanie, mama jest tutaj. - kocurek poczuł niewyobrażalną ulgę, słysząc uspakajający głos Głuszcowej Łapy. Najwidoczniej mamusia musiała usiąść sobie, by chociaż trochę rozprostować łapki. Baranek już nie spał, gdyż jego uwagę przykuł szary kamień leżący obok wymoszczonego mchu w żłobku. Młody badał jego kolor, teksturę, zapach i smak z największym zaciekawieniem, więc nie zauważył roztrzęsionego brata. "I dobrze. Przynajmniej nie będzie się ze mnie śmiał..."
-Mamusiu, miałem ko-kosma... - zaczął Kózka, przygotowując się do ubrania strasznego snu w odpowiednie słowa, jednak mama najpewniej nieumyślnie mu przerwała.
- Baranku, mógłbyś tutaj podejść? - Głuszcowa Łapa spojrzała na swojego drugiego synka, pokazując ogonem miejsce, które chwilę później zajął. Koza otarłszy łezki łapką, by nie wyjść przed Baranem ma mazgaja, zwrócił drobne liczko ku mamie. Nie wyglądała tak radośnie jak zwykle. Kózce nie podobała się atmosfera jakby wisząca nad głową jego mamy. Kotka była widocznie przygnębiona, głowę miała zwieszoną nisko. Westchnąwszy zaczęła, patrząc na swoje młode.
- Posłuchajcie... ja muszę wracać na trening i...
- Co to trening? - zapytał Baran, jakby w ogólnie nie przejmując się tonem mamy i wyrazem jej pyszczka.
- Trening to... to ten czas, kiedy dorosły wojownik szkoli swojego ucznia na wojownika...
Kocurek kiwnął głową na znak, że teraz już rozumie, jednak na jego pyszczek ponownie wpełzła mina, oznajmiająca, że zaraz zada kolejne pytanie, ale Głuszcowa Łapa ubiegła go w zaczęciu rozmowy.
- Więc...wracając. Mama musi wracać na trening. Teraz zajmie się wami ciocia Wschodząca Fala. Będę was często odwiedzać... obiecuję.
- Ale... mamusiu? Czemu musisz wracać? Chcesz nas zostawić? - miauknął cicho Koza, posyłając jej pytające spojrzenie smutnych, kocięcych oczu, na widok których nie jednego ścisnęło by za serce.
- Nie, kochanie, nie chcę was zostawić. Będę was odwiedzać...
- Mamusiu, ja nie chcę być daleko od ciebie! - zaszlochał Kózka, niemalże wczepiając się pazurkami w jej przednie łapki. W jednym momencie zalała go taka fala rozpaczy, jakiej jeszcze Koza nie poczuł nigdy przedtem w swoim krótkim życiu. Baran do pewnego czasu próbował udawać, że wcale go to nie rusza, jednak wykrzywiony pyszczek i potok łez zaraz zastąpił niewzruszony wyraz jego jasnej twarzy.
<Głusia? :'( >
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
po wygranej bitwie z wrogą grupą włóczęgów, wszyscy wojownicy świętują. Klan Nocy zyskał nowy, atrakcyjny kawałek terenu, a także wziął na jeńców dwie kotki - Wężynę, która niedługo później urodziła piątkę kociąt, Zorzę, a także Świteziankową Łapę - domniemaną ofiarę samotników.W czasie, gdy Wężyna i jej piątka szkrabów pustoszy żłobek, a Zorza czeka na swój wyrok uwięziona na jednej z małych wysepek, Spieniona Gwiazda zarządza rozpoczęcie eksplorowania nowo podbitych terenów, z zamiarem odkrycia ich wszystkich, nawet tych najgroźniejszych, tajemnic.
W Klanie Wilka
Klan Wilka przechodzi przez burzliwy okres. Po niespodziewanej śmierci Sosnowej Gwiazdy i Jadowitej Żmii, na przywódcę wybrany został Nikły Brzask, wyznaczony łapą samych przodków. Wprowadził zasadę na mocy której mistrzowie otrzymali zdanie w podejmowaniu ważnych klanowych decyzji, a także ukarał dwie kotki za przyniesienie wstydu na zgromadzeniu. Prędko okazało się, że wilczaki napotkał jeszcze jeden problem – w legowisku starszych wybuchła epidemia łzawego kaszlu, pociągająca do grobu wszystkich jego lokatorów oraz Zabielone Spojrzenie, wojowniczkę, która w ramach kary się nimi zajmowała. Nową kapłanką w kulcie po awansie Makowego Nowiu została Zalotna Krasopani, lecz to nie koniec zmian. Jeden z patrolów odnalazł zaginioną Głupią Łapę, niedoszłą ofiarę zmarłej liderki i Żmii, co jednak dla większości klanu pozostaje tajemnicą. Do czasu podjęcia ostatecznej decyzji uczennica przebywa w kolczastym krzewie, pilnowana przez ciernie i Sowi Zmierzch.W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz