Wojowniczka odetchnęła z ulgą, po porannym patrolu. Bardzo jej się podobało, jak w Porę Nowych Liści wszystko budziło się do życia. Kontrastowało to mocno z przykrymi wydarzeniami ostatnich dni. Nie dość, że w Klanie Burzy miała miejsce podwójna tragedia, to jeszcze ostatnie zgromadzenie... Buraska okropnie martwiła się o swojego przyjaciela, Błądzącą Łapę. Na początku myślała, że jest na nią zły, widząc jednak jego zaabsorbowanie podczas rozmowy z matką i wilczakiem, naprawdę się przejęła. Kocur jednak, jak na razie, odmawiał jakichkolwiek wyjaśnień, a ona nie naciskała. Nie chciała go do niczego zmuszać. Jak będzie chciał, to jej powie, zresztą sama była troszkę zła, na jego zachowanie względem Brzoskwiniowej Gałązki.
Pręgowana przekroczyła teren obozu, patrząc po swoich towarzyszach. Dzisiejszy Patrol odbyła z Cienistym Pazurem i Deszczowym Porankiem. Już kiedyś sprawdzała z nimi teren, gdy ona i Deszcz byli jeszcze terminatorami. Tak jak wtedy, czuła się nieswojo w stosunku do starszego o wiele, burego wojownika o zielonych oczach, nie okazywała tego jednak. Traktowała ich dwójkę tak, jak zwykła traktować istoty jej obojętne, z dystansem. Odzywała się, gdy musiała, a ton głosu miała dość poważny. Mało przypominała tę skrytą, acz troskliwą kotkę, jaką była pod całą swoją otoczką.
– Cóż. Miło było, bywajcie – powiedziała, żegnając się z kocurami. Dojrzała Burzową Łapę, który zaczynał swój posiłek. Uśmiechnęła się pod nosem, postanawiając pomęczyć cztery litery biednego ucznia. Niewielka kotka ruszyła w kierunku przyjaciela, po chwili siadając obok niego.
– Jak się miewa mój ulubiony uczeń medyka? – rzuciła z uśmiechem. Burzowa Łapa przewrócił oczami.
– Medyk ma tylko jednego ucznia, Ciernista Łodygo – zauważył spokojnie syn Korowej Skóry, tak, jak gdyby koteczka tego nie wiedziała.
– Dlatego ulubiony, kupo futra – powiedziała, szczerząc kiełki – nie masz z kim konkurować.
Bury kocur uśmiechnął się lekko. Przyzwyczaił się, że Ciernista po prostu taka jest. Jeśli Cię zaczepia bez powodu, może mieć po prostu lepszy humor, niż zazwyczaj.
– Szczerze powiedziawszy, miewam się całkiem dobrze, od kiedy żadna ciemna masa nie narzeka mi ciągle w legowisku – odgryzł się jedynie, na co przyjaciółka posłała mu krzywy uśmiech.
– Jeszcze zacznie Ci brakować mojego narzekania – odpowiedziała, przekrzywiając głowę. Uczeń medyka uśmiechnął się lekko. Może mieli słowne potyczki, jednak byli sobie bliscy. Jak rodzina. Tylko rodzina. Ciernista coraz bardziej rozumiała, że kocur jest dla niej niczym brat, nie zaś - ukochany.
Pręgowana przekroczyła teren obozu, patrząc po swoich towarzyszach. Dzisiejszy Patrol odbyła z Cienistym Pazurem i Deszczowym Porankiem. Już kiedyś sprawdzała z nimi teren, gdy ona i Deszcz byli jeszcze terminatorami. Tak jak wtedy, czuła się nieswojo w stosunku do starszego o wiele, burego wojownika o zielonych oczach, nie okazywała tego jednak. Traktowała ich dwójkę tak, jak zwykła traktować istoty jej obojętne, z dystansem. Odzywała się, gdy musiała, a ton głosu miała dość poważny. Mało przypominała tę skrytą, acz troskliwą kotkę, jaką była pod całą swoją otoczką.
– Cóż. Miło było, bywajcie – powiedziała, żegnając się z kocurami. Dojrzała Burzową Łapę, który zaczynał swój posiłek. Uśmiechnęła się pod nosem, postanawiając pomęczyć cztery litery biednego ucznia. Niewielka kotka ruszyła w kierunku przyjaciela, po chwili siadając obok niego.
– Jak się miewa mój ulubiony uczeń medyka? – rzuciła z uśmiechem. Burzowa Łapa przewrócił oczami.
– Medyk ma tylko jednego ucznia, Ciernista Łodygo – zauważył spokojnie syn Korowej Skóry, tak, jak gdyby koteczka tego nie wiedziała.
– Dlatego ulubiony, kupo futra – powiedziała, szczerząc kiełki – nie masz z kim konkurować.
Bury kocur uśmiechnął się lekko. Przyzwyczaił się, że Ciernista po prostu taka jest. Jeśli Cię zaczepia bez powodu, może mieć po prostu lepszy humor, niż zazwyczaj.
– Szczerze powiedziawszy, miewam się całkiem dobrze, od kiedy żadna ciemna masa nie narzeka mi ciągle w legowisku – odgryzł się jedynie, na co przyjaciółka posłała mu krzywy uśmiech.
– Jeszcze zacznie Ci brakować mojego narzekania – odpowiedziała, przekrzywiając głowę. Uczeń medyka uśmiechnął się lekko. Może mieli słowne potyczki, jednak byli sobie bliscy. Jak rodzina. Tylko rodzina. Ciernista coraz bardziej rozumiała, że kocur jest dla niej niczym brat, nie zaś - ukochany.
<Burzowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz