Róża wypuściła głośniej powietrze przez nos.
- Przestań. - mruknęła, widząc jak kociak dość szybko się odwadnia z niezrozumiałych przyczyn. Była aż tak straszna? Coś innego go przestraszyło? Było to… mało logiczne i kotka nie miała pojęcia, co z tym faktem zrobić, patrząc na to, że kocię było dla niej prawie obce - Czy stało się coś?
- W-wpadłem na pa-panią, przepraszam. - Położył po sobie uszka. - Je-jeszcze nie o-odnajduje się tu-tutaj... Wszystko jest dzi-dziwne...
- Mhm - mruknęła, unosząc na moment lekko czoło, w reakcji na pierwszą odpowiedź. - Nikt nie mówił, że będzie kolorowo - odrzekła - Po czasie się przyzwyczaisz. Być może nawet zapamiętasz, ułożenie legowisk w obozie - Ostatnie zdanie wypowiedziała z jakimś ukrytym żartem, który Gwiezdni tylko wiedzą czy załapał, chociaż zdawało się, że raczej nie bardzo. Szczególnie gdy czarny pokiwał energicznie łebkiem.
- O-oczywiście. Nie za-zawiodę pani. - Skłonił niepewnie przed nią łeb. Zdawało się, że kocurek nie bardzo obeznany jest wciąż z klanowymi zwyczajami. Czy płaszczyli się przed jakimiś przywódcami w betonowym świecie? Nie, żeby jej to jakoś bardzo wadziło, jednak czuła pieczenie pod skórą, w szczególności gdy przebywała na widoku. Co prawda wyniosłość przed innymi klanami oficjalnie swoją drogą… chociaż? Z jakiejś strony głaskało jej to ego.
- Mhm - kolejne, beznamiętne mruknięcie w odpowiedzi szylkretki - Powiedz mi, zapoznałeś się już z kotami z klanu? Twój trening przebiega poprawnie?
Uczeń spiął się zaraz, gdy tylko pytania opuściły ciało Róży, która cały ten stres rejestrowała kątem oka. Cóż to, nawet spytać nie mogła? Aż tak źle szło?
- N-nie... wiem... R-rozmawiałem ty-ylko z p-paniczem Sze-epczącą Ła-apą... A t-trening... - Rozbeczał się, nie kontynuując zaczętej myśli, a jedynie puścił się biegiem przed siebie, aby uniknąć odpowiedzi na to pytanie.
Róża zerknęła za nim zdziwiona, zaraz potem rozglądając się, jakby chcąc się dzięki temu o czymś upewnić. Chodziło o Szepta? Mogła go o to podejrzewać, w końcu brakowało mu jakiejś piątej klepki jeśli chodzi o zachowanie. Jednak Smark urwał na treningu. Westchnęła ciężko, kierując kroki w stronę w której zniknął Oset. Potrzebowała z nim porozmawiać na temat ucznia, a naprawdę powątpiewała, by jej siostrzeniec zrobił jakąś krzywdę młodemu. Niemniej- nadal chciała się dowiedzieć, w czym leży problem. Źle wyszkolony, strachliwy wojownik nie był czymś przydatnym dla klanu.
‧▪꙳◈◃♦――♜――♦▹◈꙳▪‧
A więc problemem był sam Smark. Nie tylko przez wzgląd na jego nastawienie do treningu i bojaźliwość, ale również naiwność i fakt, że w jakimś stopniu przypominał Węgielka, a gdy kotka przyłapała się na tej myśli, niemal zamarła w jakichś mroźnych szponach świadomości. Minęło trochę od ich niefortunnej rozmowy i calico czy chciała czy też nie, przyłapywała się na zerkaniu w stronę czarnego kłębka, pytania o jego trening i martwienia się o możliwe choroby, szczególnie gdy po obozie zaczął szaleć kaszel. W takich właśnie chwilach cieszyła się z dodatkowego ucznia medyka pod postacią Rumianka, jednocześnie martwiąc się, by aby się nie zaraził przy okazji. Właśnie z podobnego powodu, nie chciała się zbytnio angażować w wyobrażenie Smarka jako młodszej, bardziej rozmazgajonej wersji jej brata. Całe jej nastawienie jednak nie umknęło oczom Powiewa, który szczerze nie był z tego faktu szczególnie szczęśliwy. Zajęło mu trochę by poobserwować swoją partnerkę i końcowo uznał, że liderka po prostu szuka zastąpienia w swoich zmarłych kociakach, co niemal wyśmiała. A może zareagowała czymś na wzór zaprzeczenia i syknięcia? Już trudno by zachować to wspomnienie, ale srebrny wiedział swoje i w przeciwieństwie do Róży, o dziwo, zaczął darzyć kociaka niechęcią. Nie okazywał tego wprost, jednak patrząc na jego stosunek do reszty klanowych kotów, a na czarnego szczyla, było widać różnicę. Coś na wzór dystansu. Kotka niezbyt się tym przejęła, bardziej irytowało ją krytyczne, niezadowolone spojrzenie Powiewa skierowane w jej stronę. Róża jednak obstawała przy swoim. Nic nie ma, nic nie było, żadne zastąpienie, Smark był kociakiem jak każdy inny. I liderka postanowiła zacząć wyznaczać jakąś bezpieczną granicę, dzięki której nie będzie w przyszłości czegoś żałować. Gdyby jednak… przyciemnić nieco te złote oczy? Wydłużyć lekko futro? Kotka westchnęła ze zrezygnowaniem. Cóż za głupota. Widząc jak kociak bierze ze stosu zwierzynę by się nią pożywić, Róża postanowiła podejść do niego powoli.
- Trening przebiegł dobrze? - pyta siadając obok, zerkając na kociaka z góry.
- T-tak... Ch-chyba t-tak... J-ja się s-staram, a-ale nie przy-przywykłem do takich... rzeczy - Ta jąkliwość przekonała ją do jednej rzeczy. Czarny raczej nie nadaje się do walki. Milczała chwilę, lustrując ucznia wzrokiem.
- A czy Żmijowa Łapa opowiadała ci kiedyś o gwiazdach? - Pyta w końcu, zainteresowana. Być może, jeśli by się udało, Smark mógłby być częścią pewnego projektu, który miała w głowie. Ale to zależałoby jedynie od odpowiedzi młodego.
<Smark?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz