Ugryzł się w język, by nie powiedzieć jej, że tą dziką ideologię sam mu zaszczepił w głowie. Po tym jak został pobity i wielokrotnie zwyzywany, wolał nie dzielić się tą wiedzą z nikim niepowołanym. Miał dość takich akcji jak na ten czas, zwłaszcza że lubił medyczkę i nie chciał, aby się od niego odwróciła.
— Tak... Dzięki — Nie wspomniał nic na temat Turkucia, dziękując jej za gratulację. — Sama widziałaś mnie w akcji — przypomniał jej rzeczną przygodę.
Ujrzał jak kocica miała ochotę zwiesić łeb, ale tego nie zrobiła, mimo iż charakterystyczne zesztywnienie na moment kończyn wciąż się u niej pojawiło. Zaśmiała się cicho.
— Faktycznie, pokazałeś wtedy, że jesteś lepszym wojownikiem od większości swoich rówieśników. Większość klanu pewnie by nawet nic nie zrobiła, a ty zaryzykowałeś życiem. Obiecuję, że się odwdzięczę — miauknęła półżartem.
Myśl, że kotka była coś mu winna, była satysfakcjonująca. To uczucie dumy oraz wewnętrzna pycha szybko rozlała się po jego wnętrzu. Tak... Aż nie żałował, że to zrobił. Na jego pysku pojawił się lekki uśmiech.
— Mało kto mnie docenia w tym klanie. Jedynie żądają coraz więcej i więcej — prychnął strzepując uchem. — Jeżeli przyjdzie mi być kiedyś w równie nieciekawej sytuacji, to zawsze możesz spłacić dług — powiedział, ponieważ słyszał o tych ruchach, do których wzywała Dalia. Wiedział, że to była matka Strzyżyk, dlatego też powstrzymał się z komentarzem tej sytuacji. Jeszcze mu przyjdzie jej słuchać, bo obali władzę. Nigdy. Nie będzie żadna kotka mówić mu jak miał żyć.
— Oczywiście. Nie przepuściłabym żadnej okazji, żeby się odpłacić — zamruczała ruda. — Raczej nie jestem typem damy w opałach, a więc chcę, byśmy byli kwita w pomaganiu sobie. Masz rację co do kotów... Mało kto teraz ma trochę oleju w mózgu. Jak na to, co zrobiłeś, mało kotów utrzymuje z tobą bliższe kontakty. Tymczasem chwaleni są ci, którzy nie umieją radzić sobie z odpowiedzialnością za klan.
Tak! Normalnie Strzyżykowy Promyk wyciągnęła mu to z ust! Powinni go doceniać! Powinni przeprosić za te wszystkie krzywdy, które mu wyrządzili! Klan Nocy był fałszywy. Gdzie nie spojrzał tam czaiło się jedynie zepsucie, które pochodziło właśnie od kotek. Nie zamierzał uginać karku przed takimi wronimi strawami. Znał swoją wartość. Sama medyczka przyznała mu rację!
— No właśnie! Uważają mnie za złego, a ja jestem wielokrotnie lepszy od tych wronich straw. — Wysunął pazury z warkotem. — Potrafię być miły dla tych, co są i mili dla mnie. Jesteś tego przykładem. Ale tak jak zauważyłaś, mysie móżdżki krzyczą najgłośniej i mają największy posłuch. A ty musisz użerać się na samym dnie.
— Głupi sami siebie wybiją. Kto ma inteligencję choć trochę wyższą od szczura, to skończy w lepszym miejscu. Przynajmniej taką mam nadzieję — westchnęła. — Ale coś czuję, że akurat nie mamy szczęścia do członków klanu... Albo słabiaki, albo wręcz przeciwnie, koty, co więcej gadają niż myślą. Ale nie martw się, pokażesz im, na co cię stać. Szczerze to nie rozumiałam nigdy tego jak traktowały cię Zając i reszta. Byłeś dla mnie miły jeszcze za mojego dzieciństwa, więc czemu miałabym bezmyślnie pluć jadem i robić sobie wrogów?
— Ponieważ one mnie nienawidzą i chcą doprowadzić mnie na skraj — powiedział to co myślał. — Idzie im wyśmienicie. To się nazywa sposób na wroga. Zniszczyć go, by sam się utopił — prychnął. — Jak byłem jeszcze małym kociakiem, Zajęcza Troska wyniosła mnie z tymczasowego obozu i uwięziła w krzaku. Nie wiem ile miałem... Może trzy księżyce? Straszyła, że lisy mnie zjedzą i mnie zostawiła. Dopiero matka mnie znalazła i dostałem od niej bure, a nawet lanie za to, że kłamie. Wybieliła się przed nią, zwalając całą winę na mnie. A potem było coraz gorzej. — Przyjrzał się ziarnom maku, które dalej układała, przez chwile bijąc się z myślami. Czy by mu je dała? Słyszał nieco o ich właściwościach, bo w końcu czasami chorował. Tylko pytanie było... Czy uda mu się je dostać? — Um... One coś robią? Te takie roślinki co tam masz? Chyba widziałem je na polanie... Maki, nie? — zapytał niby niewinnie, ot z czystej ciekawości.
Futro na karku asystentki najeżyło się na jego poprzednie słowa.
— Wiedziałam, że ma tendencje do agresji, ale że aż tak? Żeby potraktować tak zwykłego kociaka? — zaskoczyła się taką historią. — I nie dostała za to żadnej kary? Przecież to jakiś żart... Nie spodziewałabym się po niej czegoś takiego. — Na jego pytanie kiwnęła głową. — Uspokajają i wyciszają, a w większej ilości powodują senność. Są dobre, gdy ktoś nie może spać lub męczą go myśli. To mój ulubiony typ ziół... Te, które wpływają też na psychikę.
Jego uszy od razu stanęły, a wzrok dalej miał utkwiony w ziarnach. Mogły mu pomóc. Zapomniałby o tym chorym klanie, o swoich problemach... Oddał się w błogą nieświadomość. Chciał tego zaznać. Chociaż przez krótką chwile.
— Naprawdę? Um... A mógłbym trochę wziąć? Źle ostatnio sypiam i za dużo myślę. Może się zdziwisz, ale padam z łap i z chęcią zakopałbym się w mchu i nie wychodził stamtąd do rana — powiedział do niej, mając nadzieję, że takie tłumaczenie jej wystarczy, by dostać od niej upragnione zioła.
<Strzyżyk?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz