Siedział i czekał przed legowiskiem starszych, aż Gęsi Wrzask ogarnie poród Psiej Pokory. Mógł odejść, położyć się spać, ale czekał na partnera. Nie chciał zostawiać go samego z tym problemem. Już i tak sporo robił dla ich klanu. Wrzaski, syknięcia i dłużące się uderzenia serca później, w końcu zwróciły mu ukochanego, który niósł coś w pysku. Spojrzał na niego pytająco, ale ten machnął mu uchem, wskazując na legowisko lidera. Ah... Wspaniale. Czyli były jakieś problemy.
Wkroczyli do jamy Mrocznej Gwiazdy, który wypoczywał na swoim posłaniu. Pewnie nie spodziewał się gości, co widać było po jego niezadowolonym pysku. Widząc jednak, że w przejściu nie stał tylko on, a jego ulubiony zięć, jego wyraz uległ zmianie.
— Co cię do mnie sprowadza, Gęsi Wrzasku? — zwrócił się do medyka, ignorując obecność swojego syna.
Przysiadł obok pointa, nie dając się złapać na sztuczkę ojca. Wiedział, że znów próbował go wytrącić z równowagi. Istniał jednak pewien, mały problem... Ich relacja była tak toksyczna, że postanowił już nie zawracać sobie nim głowy. Wolał żyć po swojemu, a lidera widywać gdzieś w oddali jako takie... zwykłe tło na horyzoncie.
Wojownik położył u łap to co trzymał w pysku, a ich wzrok spoczął na młodym kocięciu, które wyglądało na martwe.
— To młode Psiej Pokory. Jest... Słabotliwe. Nie wykarmi go, a przyniesie naszemu klanowi tylko problemy. Chciałem jednak zapytać cię o zdanie co z nim zrobić — wyjaśnił medyk, skłaniając głowę.
Ugh... Jaki lizus. Że też kiedyś był do niego podobny.
Mroczna Gwiazda podszedł, sprawdzając młode. Oboje czekali na jego decyzję w tej sprawię.
Lider obejrzał dokładnie malucha, taksując wzrokiem każdy skrawek jego ciała. Był mniejszy i ważył zdecydowanie mniej od innych kociąt - wyglądał, jakby urodził się przedwcześnie, a ruch zawiniątka był tak znikomy, że wyglądało wręcz na martwe.
— Nie wygląda mi na zdrowe. Nie będę ryzykować, że klan poniesie straty. Nie potrzeba nam drugich słabych podmiotów, które nie nadają się do bycia ani wojownikiem, ani tym bardziej medykiem. Upolujmy dwie myszy za jednym zamachem; nakarmimy nim Puszka. Przynajmniej przyniesie jakiekolwiek korzyści.
Mieli rzucić dzieciaka Puszkowi? Szczerze się tego nie spodziewał. Gęsi Wrzask skinął łbem, po czym chwycił kociaka w pysk. Udał się za partnerem, który po drodze zawołał jeszcze Sosnową Igłę. Kocica nie wyglądała na zadowoloną, lecz gdy jej wszystko wyjaśnili, jej sadystyczny uśmiech, pojawił się na jej pysku.
***
Wkroczył do legowiska starszych, gdzie wraz z młodymi przebywała Psia Pokora. Trzeba będzie ją przenieść do żłobka. Jego wzrok spoczął na dwóch innych kulkach, które od razu zostały przez kocicę osłonięte ogonem.
— Gdzie Kiełż? Co z nim zrobiliście? — zapytała dość nerwowo.
— Nie przeżył. Zbieraj się. Od dziś będziesz mieszkać w żłobku — przekazał kotce, czekając aż ta wstanie i się ruszy z miejsca.
<Psia Pokoro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz