Rudzik zaśmiał by się nerwowo na pytanie córki, gdyby nie sytuacja, w której się znajdował i fakt, że leżał przed nim martwy kot.
- O-otóż widzisz Pszczółko, twoja mama myślała, że pomoże wam to przeżyć, bo przez swoje doświadczenia nie widziała innego spo-sposobu - zaczął powoli, starając się uważnie dobierać słowa. - Jednak ja tak nie uważam. Według mnie tylko słabi uciekają się do przemocy i oszustw. Mo-może leśne klany są inne, ale tutaj wszyscy o siebie dbamy i nikomu nie życzymy źle, a szczególnie nie staramy się wykorzystywać słabszych.
Kotka pokiwała lekko główką na znak, że rozumie, po czym delikatnie otarła łapką łzy.
- A co z Klanem Gwiazdy? - zapytała.
Rudzik znowu nerwowo zadrżał, "czemu dzieci mają zawsze najtrudniejsze pytania?" pomyślał.
- ...Nie wierzymy w to, że martwe koty mają nam nami kontrolę. One przeżyły już swoje życie, w-więc po co mają mieszać się w te nasze, pra-prawda? Nie ważne co o tym myślisz, pamiętaj, że to ty masz władzę nad własnymi czynami - westchnął smutno medyk. - Gdy będziesz większa, będziesz mogła sama zdecydować w co chcesz wierzyć, a póki co myślę, że waszej trójce przyda się trochę snu. Wyglądacie na wyczerpanych.
Rudzik wstał i delikatnie popchnął kociaki w kierunku żłobka. Na szczęście mogły już jeść normalne jedzenie, bo inaczej nikt nie miałby ich jak wykarmić, a kocur wolał nie myśleć co by się wtedy stało. Młody Rudek był jedynym, który stawiał słaby opór, więc jego ojciec ostrożnie złapał go za kark i mimo protestów wsadził do żłobka pośrodku dwójki rodzeństwa.
Kociaki nie mogły zostać bez opieki w żłobku, więc Rudzik chwilę zastanawiał się kogo poprosić o zostanie z nimi. Zdecydował się w końcu na Muszkę, i już miał wychodzić jej szukać, kiedy powstrzymał go cichy pisk Pszczółki.
- Ploszę.. nie idź. Nie zostawiaj nas.
Medyk zagryzł lekko wargę, aby powstrzymać kolejną tego dnia falę smutku, spowodowaną zrozpaczonym tonem głosu córki. Szybko zawrócił i położył się obok kociaków, ogrzewając wszystkie swoim półdługim futerkiem. "Trudno, Mały będzie musiał poradzić sobie z medykowaniem sam, od dzisiaj jestem karmicielką" pomyślał ze smutnym uśmiechem syn Jagódki i zapadł w głęboki sen.
Obudziła go Czereśnia, która rano zajrzała do legowiska królowych.
- Tak myślałam, że z nimi zostaniesz - westchnęła smutno. - Chciałam sprawdzić czy wszystko w porządku i powiedzieć ci, że nie musisz tu z nimi leżeć, może z nimi zostać Płomykówka albo Mucha. Ja też, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Rudzik pokręcił głową, przykrywając opiekuńczo ogonem swoje maluchy.
- Dzi-dziękuję za propozycję, ale wolałbym z nimi zostać tu-tutaj jeszcze jakiś czas.
- Rudziku, jesteś medykiem i musisz zająć się wkrótce swoimi obowiązkami razem z Małym. Nie ma potrzeby, żebyś zo-
- M-mały poradzi sobie beze mnie - fuknął cicho kocurek.
Liderka westchnęła zrezygnowana i opuściła legowisko, jednak w progu minął ją szybko drugi medyk Klanu Lisa, który podskoczył od razu do Rudzika z uśmiechem na tyle szerokim, na ile pozwalała mu wczorajsza śmierć Leśnego Strumienia.
- Nie każ mi nigdy więcej spać samemu - zamruczał, kładąc się za rudo-białym kocurem i przewracając się na plecy. - Byłem strasznie samotny.
Mniejszy kot obrócił głowę i polizał go przepraszająco po pysku, po czym wrócił do spania.
- O-otóż widzisz Pszczółko, twoja mama myślała, że pomoże wam to przeżyć, bo przez swoje doświadczenia nie widziała innego spo-sposobu - zaczął powoli, starając się uważnie dobierać słowa. - Jednak ja tak nie uważam. Według mnie tylko słabi uciekają się do przemocy i oszustw. Mo-może leśne klany są inne, ale tutaj wszyscy o siebie dbamy i nikomu nie życzymy źle, a szczególnie nie staramy się wykorzystywać słabszych.
Kotka pokiwała lekko główką na znak, że rozumie, po czym delikatnie otarła łapką łzy.
- A co z Klanem Gwiazdy? - zapytała.
Rudzik znowu nerwowo zadrżał, "czemu dzieci mają zawsze najtrudniejsze pytania?" pomyślał.
- ...Nie wierzymy w to, że martwe koty mają nam nami kontrolę. One przeżyły już swoje życie, w-więc po co mają mieszać się w te nasze, pra-prawda? Nie ważne co o tym myślisz, pamiętaj, że to ty masz władzę nad własnymi czynami - westchnął smutno medyk. - Gdy będziesz większa, będziesz mogła sama zdecydować w co chcesz wierzyć, a póki co myślę, że waszej trójce przyda się trochę snu. Wyglądacie na wyczerpanych.
Rudzik wstał i delikatnie popchnął kociaki w kierunku żłobka. Na szczęście mogły już jeść normalne jedzenie, bo inaczej nikt nie miałby ich jak wykarmić, a kocur wolał nie myśleć co by się wtedy stało. Młody Rudek był jedynym, który stawiał słaby opór, więc jego ojciec ostrożnie złapał go za kark i mimo protestów wsadził do żłobka pośrodku dwójki rodzeństwa.
Kociaki nie mogły zostać bez opieki w żłobku, więc Rudzik chwilę zastanawiał się kogo poprosić o zostanie z nimi. Zdecydował się w końcu na Muszkę, i już miał wychodzić jej szukać, kiedy powstrzymał go cichy pisk Pszczółki.
- Ploszę.. nie idź. Nie zostawiaj nas.
Medyk zagryzł lekko wargę, aby powstrzymać kolejną tego dnia falę smutku, spowodowaną zrozpaczonym tonem głosu córki. Szybko zawrócił i położył się obok kociaków, ogrzewając wszystkie swoim półdługim futerkiem. "Trudno, Mały będzie musiał poradzić sobie z medykowaniem sam, od dzisiaj jestem karmicielką" pomyślał ze smutnym uśmiechem syn Jagódki i zapadł w głęboki sen.
Obudziła go Czereśnia, która rano zajrzała do legowiska królowych.
- Tak myślałam, że z nimi zostaniesz - westchnęła smutno. - Chciałam sprawdzić czy wszystko w porządku i powiedzieć ci, że nie musisz tu z nimi leżeć, może z nimi zostać Płomykówka albo Mucha. Ja też, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Rudzik pokręcił głową, przykrywając opiekuńczo ogonem swoje maluchy.
- Dzi-dziękuję za propozycję, ale wolałbym z nimi zostać tu-tutaj jeszcze jakiś czas.
- Rudziku, jesteś medykiem i musisz zająć się wkrótce swoimi obowiązkami razem z Małym. Nie ma potrzeby, żebyś zo-
- M-mały poradzi sobie beze mnie - fuknął cicho kocurek.
Liderka westchnęła zrezygnowana i opuściła legowisko, jednak w progu minął ją szybko drugi medyk Klanu Lisa, który podskoczył od razu do Rudzika z uśmiechem na tyle szerokim, na ile pozwalała mu wczorajsza śmierć Leśnego Strumienia.
- Nie każ mi nigdy więcej spać samemu - zamruczał, kładąc się za rudo-białym kocurem i przewracając się na plecy. - Byłem strasznie samotny.
Mniejszy kot obrócił głowę i polizał go przepraszająco po pysku, po czym wrócił do spania.
***
Wkrótce smutne wydarzenie przyćmiły nowe nowiny, a mianowicie ciąża Płomykówki, i obydwaj medycy pod naciskiem Czereśni w końcu wrócili do swojego legowiska. Zastępczyni siedziała od teraz w żłobku z kociakami Pszczelego Żądła i opiekowała się rosnącymi maluchami najlepiej jak umiała. Co nie znaczy, że Rudzik widywał się teraz mniej z dziećmi, przychodziły one często do kącika uzdrowicieli, który zamieniał się powoli w drugie przedszkole.
- Pszczółko o-odłóż to - wyjęczał arlekin na skraju nerwowego załamania. - T-to niezdrowe dla ciebie, za-zaczniesz wymiotować jak to zjesz.
Kociak powoli przerwał obgryzanie.
- Ale to mnie piekło tak dziwnie jak to dotknęłam!
- Bo to pokrzywa - wtrącił Mały z drugiego końca legowiska.
Kotka chwilę zastanawiała się, ale w końcu odłożyła roślinę na półkę i stanęła przy tacie.
- To co mam robić? - zapytała.
Medyk spojrzał na nią z wahaniem, po czym ostrożnie zasugerował:
- Mo-mogłabyś pobawić się z rodzeństwem. Myślę, że Rudek nadal jest trochę smutny i przydałoby m-mu się t-towarzystwo.
Pszczółka zmrużyła oczy i pacnęła Rudzika w łapę.
- Mogę, ale ty też ze mną pójdziesz.
Syn Jagódki przewrócił oczyma, ale schylił głowę i zetknął się nosami z córką.
- Zgoda. Prowadź.
<<Pszczółka? uwu>>
Wkrótce smutne wydarzenie przyćmiły nowe nowiny, a mianowicie ciąża Płomykówki, i obydwaj medycy pod naciskiem Czereśni w końcu wrócili do swojego legowiska. Zastępczyni siedziała od teraz w żłobku z kociakami Pszczelego Żądła i opiekowała się rosnącymi maluchami najlepiej jak umiała. Co nie znaczy, że Rudzik widywał się teraz mniej z dziećmi, przychodziły one często do kącika uzdrowicieli, który zamieniał się powoli w drugie przedszkole.
- Pszczółko o-odłóż to - wyjęczał arlekin na skraju nerwowego załamania. - T-to niezdrowe dla ciebie, za-zaczniesz wymiotować jak to zjesz.
Kociak powoli przerwał obgryzanie.
- Ale to mnie piekło tak dziwnie jak to dotknęłam!
- Bo to pokrzywa - wtrącił Mały z drugiego końca legowiska.
Kotka chwilę zastanawiała się, ale w końcu odłożyła roślinę na półkę i stanęła przy tacie.
- To co mam robić? - zapytała.
Medyk spojrzał na nią z wahaniem, po czym ostrożnie zasugerował:
- Mo-mogłabyś pobawić się z rodzeństwem. Myślę, że Rudek nadal jest trochę smutny i przydałoby m-mu się t-towarzystwo.
Pszczółka zmrużyła oczy i pacnęła Rudzika w łapę.
- Mogę, ale ty też ze mną pójdziesz.
Syn Jagódki przewrócił oczyma, ale schylił głowę i zetknął się nosami z córką.
- Zgoda. Prowadź.
<<Pszczółka? uwu>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz