Pora Zielonych Liści wkroczyła w życie kotów Klanu Klifu nagle,
jednak każdy od dawna się jej spodziewał.
Wschodząca Łapa leżała w cieniu krzewów wręcz gotując się pod grubą warstwą długiego futra.
Czarny Potok wyszedł z rana z Wierzbowym Sercem na polowanie, więc była sama ze sobą, wsłuchując się w odgłosy krzątających się po obozie klanowiczów. Owszem, poszłaby z nimi z największą ochotą, jednak stwierdziła, że kocur musi troszkę od niej odetchnąć.
Zanim wyszli Wierzbowe Serce, spojrzała jeszcze na nią badawczo i z uśmiechem skłoniła jej głowę, dziękując za to, że będzie mogła spędzić trochę czasu z bratem.
Leżała jeszcze dobre kilka bić serca z zamkniętymi oczami, gdy nagle usłyszała chrzęst żwiru tuż obok niej. Odgłos nie pojawił się ponownie, więc uchyliła jedną powiekę z ciekawości. Zirytowane kaszlnięcie tuż nad jej głową przywróciło ją do życia. Para zielonych oczu zastępcy Klanu Klifu wpatrywała się w nią z oczekiwaniem.
– Spadający Liść! – pisnęła głośno, siadając do pionu pod naporem poirytowanego spojrzenia zastępcy – C-coś się stało, w czymś m-mogę pomóc?
Przypomniała sobie nagle ostatnią sytuację, w której czarny kocur wyrażał swoje nieprzychylne zdanie na jej temat, po czym sierść na karku stanęła jej dęba. Wtedy pomógł jej Czarny Potok, jednak dziś nie okaże swojej słabości, by ktoś musiał ją bronić. Zresztą wiedziała dobrze, że kocur po ostatnim razie nawet na nią nie fuknie, jednak obserwowała czujnie każdy jego najmniejszy ruch.
Spadający Liść przyglądał jej się w ciszy, tak jakby oceniał ją pod każdym względem. Wschodząca spięła się, spoglądając w ciemnozielone oczy kocura. Przyłapała się nagle na myśleniu o tym, że Czarny Potok jest do niego bardzo podobny. Oboje są wysocy, chudzi, z podobnym ogniem w oczach. Dla niej jednak brązowooki był o wiele przystojniejszy od ojca, a jego spojrzenie było zdecydowanie cieplejsze. Zacisnęła oczy, próbując odgonić jak na razie niepotrzebne myśli. O oczach wojownika będzie myśleć dopiero wtedy, gdy wróci!
– Długo będziesz jeszcze tak stała, czy wreszcie mi odpowiesz? – zapytał z cichym pomrukiem, który zadźwięczał w jej głowie.
Speszona odwróciła wzrok, przestępując z łapy na łapę.
– W-wybacz, Spadający Liściu zamyśliłam się – mruknęła cicho, tuląc uszy, gdy usłyszała gniewny pomruk zastępcy.
Zauważyła, że wysunął pazury i zadrapał mocno ziemię. Prawdopodobnie utrzymywał swoją złość całą siłą woli. Nie dziwiła mu się, sama byłaby lekko zirytowana, gdyby ktoś nie słuchał, co do niego mówi.
– Pytałem, czy wiesz, gdzie jest twoje rodzeństwo – mruknął, wymuszając u siebie łagodny ton – Wszyscy macie być w obozie przed zachodem słońca.
Kotka zamrugała zaskoczona, niepewnym spojrzeniem zerkając na legowisko uczniów.
– Zrobiliśmy coś złego? – zapytała, przypominając sobie sytuację trzy wschody temu, kiedy przygotowani na kolejne polowanie, zjedli coś przed wyjściem.
Kocur pokręcił głową przecząco i westchnął ciężko, zmieniając wyraz pyska. Zaskoczona patrzyła na niego, przekrzywiając lekko głowę. Jeszcze niedawno jego sierść, mimo że wypłowiała od słońca, była ciemna niczym węgiel. Był niczym zwycięzca, pełen wyrachowania i pogardy dla wszystkich, którzy się go nie słuchali.
Teraz wyglądał jak pokonany, dosłownie i w przenośni. Chodził ciężko, stale zgarbiony z pyskiem skierowanym ku ziemi. Był coraz starszy i nie dało się tego ukryć. Nie był tak samo szybki i silny, a na jego sierści pojawił się szary nalot jak u Borsuczego Cienia.
Mimo że zrobił tak wiele niedobrego dla innych, kotce zrobiło się go nieco żal. Przeżył dużo, nie ma co się dziwić, ale każdy przecież popełnia błędy, prawda?
– Nie – mruknął chłodno, odwracając się w przeciwnym kierunku – Będziecie mieć mianowanie, przyszykujcie się.
Na te słowa Wschodząca Łapa poczuła się, jakby uniosła się o długość ogona nad ziemię. Jej pistacjowe oczy rozświetliły się, a ona sama zaczęła niekontrolowanie drżeć.
Mianowanie, krzyczało całe jej jestestwo w środku. Nareszcie po tak długim czasie zostanie wojowniczką! W tamtej chwili myślała tylko o tym, żeby jak najszybciej podzielić się tą nowiną z rodzeństwem.
– Dziękuję za informacje Spadający Liściu – kiwnęła szybko głową na znak szacunku, całą siłą woli powstrzymując się od krzyku, i uśmiechnęła się ciepło.
Kocur spojrzał na nią oniemiały, zatrzymując się w pół kroku. Chyba już dawno nie widział, żeby ktoś się do niego uśmiechał. Zadrżała mu lekko broda, jednak szybko w jego oczach ponownie pojawiła się dawna iskra, po czym również skłonił w jej kierunku głowę, na powrót przywdziewając starą maskę obojętności. Otworzył pysk, żeby coś powiedzieć, gdy nagle obrócił szybko pysk w stronę wyjścia z obozu. Zmrużył oczy, wpatrzony w coś, czego jeszcze nie widziała.
Kotka zastrzygła uszami, również zwracając się w tamtym kierunku. Uśmiechnęła się szeroko, widząc znajome sylwetki kotów stojących w wejściu, lecz zaraz szybko zamrugała szybko zdziwiona.
Czarny Potok wpatrywał się zdenerwowany w Spadajacego Liścia, który nadal stał obok szylkretki. Wodził wzrokiem od niego do kotki, by po chwili spojrzeć na ojca spod byka. Wierzbowe Serce, która stała obok niego, zmieszała się, zauważając, jak brat przystanął.
Zastępca stulił lekko uszy i prychnął cicho, po czym odwrócił się tyłem do kotki, odchodząc.
Nie minęły dwa bicia serca, a młody wojownik już był obok uczennicy. Zlustrował ją od góry do dołu, po czym wlepił swoje brązowe źrenice w jej oczy.
– Nic ci nie zrobił? – zapytał się podenerwowany – Czego chciał?
Wschodząca Łapa trwała przez chwilę w osłupieniu, po czym nie wytrzymała napięcia. Zaśmiała się cicho, wprawiając kocura w zmieszanie. Uznała, że kocur wygląda uroczo, gdy jest w takim stanie. Nie trwał on jednak długo, ponieważ po chwili zmrużył oczy i stulił uszy.
– Wschodząca Łapo… – burknął głośno, nie wiedząc jak zareagować.
– Przepraszam Czarny Potoku – powiedziała, nadal cicho się śmiejąc – Tak, wszystko w porządku, a nawet jeszcze lepiej! – zawołała szczęśliwa.
Zamruczała głośno i zbarankowała kocura w bark.
– Chodź, musisz mi coś pokazać – miauknęła, obracając się szybko w kierunku legowiska wojowników.
Czarny wojownik kompletnie zdezorientowany ruszył za swoją przyjaciółką. Wschodząca Łapa szybko dotarła do szczeliny, zaglądając do środka.
– Dla uczniów nie ma tu miejsca – usłyszała głos Pylnego Czoła, który siedział razem z Muchomorowym Sercem w kącie żłobka – Wracaj do siebie ciapo.
Większość zapału kotki momentalnie zgasło, jednak szybko wymyśliła kontratak.
– Już za chwilę będziesz mnie traktował na równi mysi móżdżku – miauknęła wesoło, wkraczając żwawo do środka.
Za nią szybko wkroczył Czarny Potok, gniewnym spojrzeniem obarczając oba kocury. Pylne Czoło spojrzał na niego wyzywająco, jednak czarny wojownik kompletnie to zignorował. Za to żywo zainteresował się słowami, które przed momentem padły z ust szylkretki.
– Zostajesz wojowniczką? – zapytał z nadzieją, a gdy kotka uśmiechnęła się na potwierdzenie, on odpowiedział tym samym – To wspaniale!
Podszedł do niej szybko i podniósł się, obejmując ją łapami, jednak zapomniał o swoim przytłaczającym wzroście, więc padli na ziemię jedno uderzenie serca potem. Ich nosy stuknęły się, na co kotka przymrużyła oczy. Czekoladowe oczy miała tuż przed swoim pyskiem, na co pisnęła cicho. Zanim oboje ogarnęli, co się stało, usłyszeli ciche sapnięcie niedaleko.
– Na Klan Gwiazd, róbcie to, gdzie indziej – syknął rudy kocur, podnosząc się na łapy – Chodź Muchomorze Serce, nie będę się temu przyglądał.
I po prostu wyszli, zostawiając dwoje kotów w środku. Czarny Potok zeskoczył szybko z rudo-czarnej kotki, która zaśmiała się perliście. Co prawda czuła, jak skóra na pysku pali ją żywym ogniem, jednak zganiła to na gorąc, który nie dawał kotom żyć.
– Wybacz, zapomniałem się – powiedział zawstydzony i zaśmiał się nerwowo.
Szylkretka pokręciła głową rozbawiona. W pewnym sensie nie czuła się speszona tą sytuacją. Co więcej, utwierdziło ją ona w przekonaniu, że kocur jest dla niej kimś więcej niż przyjacielem. Uśmiechnęła się serdecznie, wpatrzona w ziemię. Przekręciła zamyślona głowę w jedną, a potem drugą stronę, by potem spojrzeć na Czarnego, który spojrzał na nią z lekka przestraszony.
– Wschodząca Łapo wszystko gra? – zapytał się troskliwie.
Kotka podskoczyła entuzjastycznie, podchodząc do niego na odległość mysiego ogona.
– Pokaż mi, gdzie jest twoje legowisko! – powiedziała wesoło – Muszę wiedzieć, gdzie mam leżeć!
Cały dzień zleciał Wschodzącej Łapie na przygotowaniach. Po tym, jak przygotowała sobie miejsce do spania, od razu popędziła do rodzeństwa, by przekazać im dobre wieści.
Szumiąca Łapa prawie się uszkodził, gdy o tym usłyszał. Był tak szczęśliwy, że jeszcze chwila, a skręciłby łapę, gdy źle wylądował po kolejnym wyskoku z radości. Żądełko udała, że niezbyt ją to przejęło. Dlaczego udała? Nie dało się nie zauważyć, jak cała kotka drży z radości.
Uznali, że nie powiedzą na razie niczego Zabluszczonemu Futerku i Borsuczemu Cieniowi. Gdyby to zrobili, zapewne szylkretowa wojowniczka nie dałaby im spokoju, póki nie byliby odpowiednio czyści.
Około południa Wierzbowe Serce podeszła do niej i poprosiła o wspólne polowanie.
– Chodź Wschodząca Łapo – powiedziała wesoło buraska – To będzie nasza ostatnia lekcja.
Szylkretka po usłyszeniu tych słów, zatrzymała się w pół kroku. Dotarło do niej właśnie znaczenie słów mentorki.
Ostatnie polowanie jako uczeń i mentor, pomyślała, podnosząc wzrok na Wierzbę. Kotka wpatrywała się w nią ciepło, zapewne również myśląc o tym samym.
Później również będą polować razem, ale jak równe sobie. Szylkretka ruszyła żwawo w kierunku mentorki, zrównując się z nią.
– Więc niech będzie jak najlepsza! – zawołała wesoło, spoglądając na puste, błękitne niebo.
Wróciły akurat na czas. Wschodząca Łapa nie pomyślała, że wpadnie w jakieś krzaki i potarmosi całe futerko. Próbowały razem z Wierzbowym Sercem doprowadzić je do ładu, jednak nic nie dało się już więcej zrobić.
Szylkretka wkroczyła do obozu, wesoło spoglądając na klanowiczów. Zaniosła swoje i Wierzby piszczki do stosu, po czym skinęła głową z podziękowaniem w kierunku buraski.
– Co cię tak załatwiło, wiewiórka? – zapytała Żądląca Łapa, widząc idąca w jej kierunku siostrę.
Jej sierść odstawała gdzieniegdzie na boki. Mały kędziorek zawinął jej się na czubku głowy, dodając jej uroku.
– Nie, jeżyny – mruknęła wesoło, wstrząsając się.
Cętkowana szylkretka parsknęła cicho, spoglądając na siostrę rozbawiona. Obok niej siedział nieobecny duchem Szumiąca Łapa. Wschodząca Łapa zastanawiała się, czy kocur jeszcze żyje. Odetchnęła z ulgą, widząc, jak rudy drży, prawdopodobnie z podniecenia.
– No dalej, jak długo jeszcze… – mruknął zniecierpliwiony, oglądając się dookoła – Już dawno powinno się zacząć-
W tej samej chwili rodzeństwo nadstawiło uszu, słysząc poruszenie. Po chwili Niedźwiedzia Gwiazda wyszedł ze swojego legowiska z towarzystwem Spadającego Liścia i Fenkułowego Serca.
– Widzisz, już idą – powiedziała spokojnie Żądląca Łapa – Nie zachowuj się jak uczeń, bo cię nie mianują…
Z tymi słowami Szumek momentalnie przestał się trząść, przywdziewając dumną postawę. Wschodząca nie mogła powstrzymać się od cichego parsknięcia.
Niedźwiedzia Gwiazda miauknął głośno, wskakując na miejsce przemówień. Wszystkie koty zaczęły wychodzić ze swoich legowisk zaciekawione. Rodzeństwo podeszło bliżej skały, siadając u jej podnóża. Szylkretka zatrzęsła się lekko, a jej brzuch zbuntował się ze zdenerwowania. Cała pewność siebie znikła jak kamfora, zastępując ją stresem. Wyglądała okropnie, nie zdążyła się nawet przygotować. Obserwować będą ją wszystkie koty w klanie i mimo tego, że bardzo lubi być w centrum uwagi, speszyła się teraz ponad skalę. Wschodząca Łapa obróciła głowę, wodząc wzrokiem po kotach zgromadzonych wokoło, szukając pewnej brązowej pary oczu, które mogłyby uspokoić narastające w niej negatywne emocje.
– Kogo szukasz? – sierść na jej karku podniosła się, słysząc szept tuż obok swojego ucha.
Obróciła głowę, znajdując to, czego szukała. Uśmiechnęła się szeroko do Czarnego Potoku, mrucząc szczęśliwie.
– Ciebie – miauknęła cicho, ocierając się o pierś kocura.
Lider chrząknął głośno, przywołując wszystkich do porządku. Spadający Liść siedział ze spuszczoną głową pod skałą, tuż obok Fenkułowego serca.
– Szumiąca Łapo, Żądląca Łapo, Wschodząca Łapo, wystąpcie, proszę – mruknął ciepło Niedźwiedzia Gwiazda.
Szylkretka poczuła ciepły nos Czarnego Potoku na swoim grzbiecie, po czym wystrzeliła chyżo przed siebie, wyprzedzając rodzeństwo, którzy po dwóch uderzeniach serca, usiedli tuż przy niej. Kotka usłyszała cichy krzyk swojej matki, która prawdopodobne była przerażona jej wyglądem. Jej jednak to nie przeszkadzało. Jej żołądek wywinął z radości fikołka w brzuchu, a sama szylkretka uśmiechnęła się szeroko.
– Ostry Kle, Omszona Skóro, Wierzbowe Serce, czy wasi uczniowie są gotowi na ukończenie szkolenia? – lider zwrócił się do mentorów.
Ci wszyscy zgodnie kiwnęli głowami.
Niedźwiedzia Gwiazda skinął im w odpowiedzi, zwracając swoje zielone oczy w stronę uczniów.
– Ja, Niedźwiedzia Gwiazda, przywódca Klanu Klifu, zwracam się do moich walecznych przodków, by spojrzeli na tych oto uczniów – wokoło zapadła cisza, a wszyscy wpatrywali się z wyczekiwaniem w lidera – Ciężko pracowali, by zrozumieć nasz szlachetny kodeks, a więc polecam ich jako kolejnych wojowników.
Bury kocur spojrzał po klanowiczach, po czym uśmiechnął się ciepło, zwracając się do siedzących u podnóża skały uczniów. Zeskoczył lekko ze skały, stając przed nimi.
– Czy obiecujecie przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę swojego życia?
Wschodząca wstrzymała oddech, wlepiając swoje spojrzenie w lidera. Nie minęło jedno uderzenie serca, a kotka zgodnie z rodzeństwem wykrzyknęła jedno proste słowo:
– Obiecuję!
Przez koty przeszedł cichy szmer zadowolenia, słysząc entuzjazm w głosie młodych kotów.
– Zatem mocą Klanu Gwiazdy, nadaje wam nowe imiona wojowników – zawołał donośnie, ukazując swoją radość – Szumiąca Łapo!
Kocur z cichym pomrukiem radości wystąpił przed siostry, skłaniając głowę.
– Od dziś będziesz znany jako Szumiące Zbocze. Klan Gwiazdy ceni twoją odwagę i determinację, witając cię jako nowego wojownika naszego klanu.
Lider wystąpił krok w przód i dotknął pyskiem pochyloną głowę ucznia. Szum z szacunkiem liznął go w bark, po czym oba koty postąpiły krok w tył. Kocur ledwo co mógł usiedzieć w miejscu.
Po chwili również Żądląca Łapa stała się Żądlącym Językiem. Z trudnością udało jej się ukrywać swoje szczęście z powodu mianowania.
– Wschodząca Łapo – mruknął wesoło kocur – Od dziś będziesz znana jako Wschodząca Fala. Klan Gwiazdy ceni twoją odwagę i cierpliwość oraz wita cię jako pełnoprawną wojowniczkę Klanu Klifu.
Oczy szylkretki zabłyszczały z radości, jednak wytrwała w dumnej postawie. Pochyliła głowę tuż przed Niedźwiedzią Gwiazdą, a gdy ten dotknął jej czoła, liznęła go z szacunkiem w bark.
Lider uśmiechnął się do rozentuzjazmowanej wojowniczki, która odskoczyła krok w tył, stając w równej linii z rodzeństwem.
Szmer tuż za nimi zaczął się robić coraz głośniejszy. Po chwili wszyscy skandowali głośno ich nowe imiona. Szylkretka za każdym razem wzdrygała się na dźwięk swojego nowego imienia z radości.
Lider odczekał moment, aż cały gwar ucichnie.
– Zgodnie z tradycją nocą wszyscy musicie trzymać dziś straż i w milczeniu pilnować obozu – mruknął lider, skłaniając w ich stronę głowę. Potem zeskoczył z podwyższenia i udał się do swojego legowiska.
Pierwsza dopadła ich Zabluszczone Futerko, która z szerokim uśmiechem na pyszczku miała łzy w oczach. Borsuczy Cień szedł za nią, uśmiechając się z oczami pełnymi dumy.
– Moje kochane dzieci – pochlipywała głośno, wtulona w gęste futro Szumiącego Zbocza, który siedział wytrwale w jednym miejscu, głaskając kotkę delikatnie łapą po grzbiecie. Zakłopotany westchnął cicho, dziękując wszystkim dookoła.
Wschodząca Fala odwróciła wzrok, spotykając się nos w nos z Wierzbowym Sercem.
– I jak się czujesz, jako prawdziwa wojowniczka? – zapytała rozweselona.
Szylkretka wzruszyła tylko barkami, skłaniając się w kierunku burej kotki.
– Dziękuje ci za wszystko Wierzbowe Serce – powiedziała cicho, pociągając nosem.
Nagle zrobiło jej się w jakiś sposób smutno, mimo że jeszcze jedno uderzenie serca wcześniej nie mogła przestać się szczerzyć. Myśl, że już nigdy nie powrócą tamte stare czasy, przyprawiały ją o lekki strach. Musi teraz dorosnąć, stać się bardziej odpowiedzialna. No i musi zająć się swoimi siostrzeńcami. Buraska podeszła do niej, dotykając nosem boku jej pyska.
– Co to za ponura mina, Wschodząca Falo? – mruknęła ciepło Wierzbowe Serce – Nie ma co się smucić, zawsze mogę cię poprawić na polowaniu, jeśli tego chcesz.
Wschodząca parsknęła cicho śmiechem, spoglądając na wojowniczkę serdecznie. Tego jej było potrzeba, by odgonić ta dziwną melancholię.
– Dziękuję Wierzbowe Serce – powiedziała cicho, podnosząc głowę.
Starsza kotka nagle spojrzała na coś, co znajdowało się za Wschodzącą Falą. Szylkretka nie musiała nawet zgadywać co to, sądząc po uśmiechu dawnej mentorki. Wyczuła jego zapach już od jakiegoś czasu. Westchnęła cicho, kiwając kotce głową na dobranoc.
– Czemu siedzisz taki milczący? – zapytała, odwracając głowę w stronę Czarnego Potoku.
Jej serce przyśpieszyło, gdy zobaczyła, jak kocur się do niej zbliża. Uśmiechnął się do niej szeroko.
– Czekałem, aż ten tłum cię zostawi – zamruczał rozbawiony, zwracając głowę w stronę zbiegowiska, gdzie niektórzy klanowi cze nadal rozmawiali z rodzeństwem Wschodu.
Podeszła do kocura, siadając obok niego i owijając swoim puszystym ogonem łapy. Byli teraz równi sobie! Mogą razem wychodzić na polowania, spacery. Nikogo nie muszą prosić o pozwolenie. Są teraz dorośli…
Przez jeden krótki moment Wschodząca Fala chciała powiedzieć mu wszystko, o czym myślała. Wszystkie te tłumione przez długi czas uczucia względem kocura, chciały uciec z wygodnej klatki jej podświadomości. Zerknęła na niego kątem oka, przyglądając się jego pyskowi. Zauważyła, że Czarny Potok uśmiecha się tak tylko w jej obecności. Jeden delikatny uśmiech, który sprawia, że kotka zapomina, gdzie się znajduje. Ona również mogłaby uśmiechać się do kocura nieustannie, chcąc tylko tego, by był tuż przy niej. Otworzyła pyszczek, chcąc coś powiedzieć, jednak szybko go zamknęła, widząc, jak Czarny Potok ziewnął cicho.
– Hej, jesteś zmęczony – mruknęła z lekką nutą zawiedzenia w głosie – Idź spać…
– Nie no, czuję się dobrze – miauknął głośno, jednak zdradziło go kolejne ziewnięcie.
Wschodząca Fala zaśmiała się cicho, ocierając się głową o bark kocura.
– Idź spać głuptasku, jutro porozmawiamy – zamruczała troskliwie, pacając go łapą w bok.
Nie mogła się zadziwić, dlaczego tak łatwo odpuściła. Mogłaby wyznać swoje uczucia tu i teraz, bez żadnych wątpliwości, a jednak coś ją powstrzymywało.
– Kiedy ja wstanę, ty pójdziesz spać – burknął cicho, po czym westchnął – Ale widzę, że nie dasz mi spokoju.
Polizał kotkę czule między uszami, na co ta zadrżała. Czemu on tak bardzo tego nie ułatwia! Stuliła uszy, patrząc się w swoje łapy.
– D-dobranoc… – wydukała speszona, po czym ruszyła szybko w kierunku rodzeństwa.
Gdy dotarła do Szuma i Żądełka, usiadła obok, wzdychając ciężko. Bura szylkretka spojrzała na nią kątem oka, po czym pokiwała głową z dezaprobatą.
Wschodząca Fala spojrzała na liczne gwiazdy Srebrnej Skórki. No nic, ma całą noc na przemyślenia. Ułoży sobie wszystko idealnie w głowie, by potem nie stchórzyć. W końcu wyzna swoje uczucia.
Teraz jednak cieszyła się z bliskości rodzeństwa, którzy siedząc obok siebie w ciepłą noc, wpatrywali się w iskrzące punkciki na niebie.
<Jeśli ktoś chce, może odpisać uvu>
Wschodząca Łapa leżała w cieniu krzewów wręcz gotując się pod grubą warstwą długiego futra.
Czarny Potok wyszedł z rana z Wierzbowym Sercem na polowanie, więc była sama ze sobą, wsłuchując się w odgłosy krzątających się po obozie klanowiczów. Owszem, poszłaby z nimi z największą ochotą, jednak stwierdziła, że kocur musi troszkę od niej odetchnąć.
Zanim wyszli Wierzbowe Serce, spojrzała jeszcze na nią badawczo i z uśmiechem skłoniła jej głowę, dziękując za to, że będzie mogła spędzić trochę czasu z bratem.
Leżała jeszcze dobre kilka bić serca z zamkniętymi oczami, gdy nagle usłyszała chrzęst żwiru tuż obok niej. Odgłos nie pojawił się ponownie, więc uchyliła jedną powiekę z ciekawości. Zirytowane kaszlnięcie tuż nad jej głową przywróciło ją do życia. Para zielonych oczu zastępcy Klanu Klifu wpatrywała się w nią z oczekiwaniem.
– Spadający Liść! – pisnęła głośno, siadając do pionu pod naporem poirytowanego spojrzenia zastępcy – C-coś się stało, w czymś m-mogę pomóc?
Przypomniała sobie nagle ostatnią sytuację, w której czarny kocur wyrażał swoje nieprzychylne zdanie na jej temat, po czym sierść na karku stanęła jej dęba. Wtedy pomógł jej Czarny Potok, jednak dziś nie okaże swojej słabości, by ktoś musiał ją bronić. Zresztą wiedziała dobrze, że kocur po ostatnim razie nawet na nią nie fuknie, jednak obserwowała czujnie każdy jego najmniejszy ruch.
Spadający Liść przyglądał jej się w ciszy, tak jakby oceniał ją pod każdym względem. Wschodząca spięła się, spoglądając w ciemnozielone oczy kocura. Przyłapała się nagle na myśleniu o tym, że Czarny Potok jest do niego bardzo podobny. Oboje są wysocy, chudzi, z podobnym ogniem w oczach. Dla niej jednak brązowooki był o wiele przystojniejszy od ojca, a jego spojrzenie było zdecydowanie cieplejsze. Zacisnęła oczy, próbując odgonić jak na razie niepotrzebne myśli. O oczach wojownika będzie myśleć dopiero wtedy, gdy wróci!
– Długo będziesz jeszcze tak stała, czy wreszcie mi odpowiesz? – zapytał z cichym pomrukiem, który zadźwięczał w jej głowie.
Speszona odwróciła wzrok, przestępując z łapy na łapę.
– W-wybacz, Spadający Liściu zamyśliłam się – mruknęła cicho, tuląc uszy, gdy usłyszała gniewny pomruk zastępcy.
Zauważyła, że wysunął pazury i zadrapał mocno ziemię. Prawdopodobnie utrzymywał swoją złość całą siłą woli. Nie dziwiła mu się, sama byłaby lekko zirytowana, gdyby ktoś nie słuchał, co do niego mówi.
– Pytałem, czy wiesz, gdzie jest twoje rodzeństwo – mruknął, wymuszając u siebie łagodny ton – Wszyscy macie być w obozie przed zachodem słońca.
Kotka zamrugała zaskoczona, niepewnym spojrzeniem zerkając na legowisko uczniów.
– Zrobiliśmy coś złego? – zapytała, przypominając sobie sytuację trzy wschody temu, kiedy przygotowani na kolejne polowanie, zjedli coś przed wyjściem.
Kocur pokręcił głową przecząco i westchnął ciężko, zmieniając wyraz pyska. Zaskoczona patrzyła na niego, przekrzywiając lekko głowę. Jeszcze niedawno jego sierść, mimo że wypłowiała od słońca, była ciemna niczym węgiel. Był niczym zwycięzca, pełen wyrachowania i pogardy dla wszystkich, którzy się go nie słuchali.
Teraz wyglądał jak pokonany, dosłownie i w przenośni. Chodził ciężko, stale zgarbiony z pyskiem skierowanym ku ziemi. Był coraz starszy i nie dało się tego ukryć. Nie był tak samo szybki i silny, a na jego sierści pojawił się szary nalot jak u Borsuczego Cienia.
Mimo że zrobił tak wiele niedobrego dla innych, kotce zrobiło się go nieco żal. Przeżył dużo, nie ma co się dziwić, ale każdy przecież popełnia błędy, prawda?
– Nie – mruknął chłodno, odwracając się w przeciwnym kierunku – Będziecie mieć mianowanie, przyszykujcie się.
Na te słowa Wschodząca Łapa poczuła się, jakby uniosła się o długość ogona nad ziemię. Jej pistacjowe oczy rozświetliły się, a ona sama zaczęła niekontrolowanie drżeć.
Mianowanie, krzyczało całe jej jestestwo w środku. Nareszcie po tak długim czasie zostanie wojowniczką! W tamtej chwili myślała tylko o tym, żeby jak najszybciej podzielić się tą nowiną z rodzeństwem.
– Dziękuję za informacje Spadający Liściu – kiwnęła szybko głową na znak szacunku, całą siłą woli powstrzymując się od krzyku, i uśmiechnęła się ciepło.
Kocur spojrzał na nią oniemiały, zatrzymując się w pół kroku. Chyba już dawno nie widział, żeby ktoś się do niego uśmiechał. Zadrżała mu lekko broda, jednak szybko w jego oczach ponownie pojawiła się dawna iskra, po czym również skłonił w jej kierunku głowę, na powrót przywdziewając starą maskę obojętności. Otworzył pysk, żeby coś powiedzieć, gdy nagle obrócił szybko pysk w stronę wyjścia z obozu. Zmrużył oczy, wpatrzony w coś, czego jeszcze nie widziała.
Kotka zastrzygła uszami, również zwracając się w tamtym kierunku. Uśmiechnęła się szeroko, widząc znajome sylwetki kotów stojących w wejściu, lecz zaraz szybko zamrugała szybko zdziwiona.
Czarny Potok wpatrywał się zdenerwowany w Spadajacego Liścia, który nadal stał obok szylkretki. Wodził wzrokiem od niego do kotki, by po chwili spojrzeć na ojca spod byka. Wierzbowe Serce, która stała obok niego, zmieszała się, zauważając, jak brat przystanął.
Zastępca stulił lekko uszy i prychnął cicho, po czym odwrócił się tyłem do kotki, odchodząc.
Nie minęły dwa bicia serca, a młody wojownik już był obok uczennicy. Zlustrował ją od góry do dołu, po czym wlepił swoje brązowe źrenice w jej oczy.
– Nic ci nie zrobił? – zapytał się podenerwowany – Czego chciał?
Wschodząca Łapa trwała przez chwilę w osłupieniu, po czym nie wytrzymała napięcia. Zaśmiała się cicho, wprawiając kocura w zmieszanie. Uznała, że kocur wygląda uroczo, gdy jest w takim stanie. Nie trwał on jednak długo, ponieważ po chwili zmrużył oczy i stulił uszy.
– Wschodząca Łapo… – burknął głośno, nie wiedząc jak zareagować.
– Przepraszam Czarny Potoku – powiedziała, nadal cicho się śmiejąc – Tak, wszystko w porządku, a nawet jeszcze lepiej! – zawołała szczęśliwa.
Zamruczała głośno i zbarankowała kocura w bark.
– Chodź, musisz mi coś pokazać – miauknęła, obracając się szybko w kierunku legowiska wojowników.
Czarny wojownik kompletnie zdezorientowany ruszył za swoją przyjaciółką. Wschodząca Łapa szybko dotarła do szczeliny, zaglądając do środka.
– Dla uczniów nie ma tu miejsca – usłyszała głos Pylnego Czoła, który siedział razem z Muchomorowym Sercem w kącie żłobka – Wracaj do siebie ciapo.
Większość zapału kotki momentalnie zgasło, jednak szybko wymyśliła kontratak.
– Już za chwilę będziesz mnie traktował na równi mysi móżdżku – miauknęła wesoło, wkraczając żwawo do środka.
Za nią szybko wkroczył Czarny Potok, gniewnym spojrzeniem obarczając oba kocury. Pylne Czoło spojrzał na niego wyzywająco, jednak czarny wojownik kompletnie to zignorował. Za to żywo zainteresował się słowami, które przed momentem padły z ust szylkretki.
– Zostajesz wojowniczką? – zapytał z nadzieją, a gdy kotka uśmiechnęła się na potwierdzenie, on odpowiedział tym samym – To wspaniale!
Podszedł do niej szybko i podniósł się, obejmując ją łapami, jednak zapomniał o swoim przytłaczającym wzroście, więc padli na ziemię jedno uderzenie serca potem. Ich nosy stuknęły się, na co kotka przymrużyła oczy. Czekoladowe oczy miała tuż przed swoim pyskiem, na co pisnęła cicho. Zanim oboje ogarnęli, co się stało, usłyszeli ciche sapnięcie niedaleko.
– Na Klan Gwiazd, róbcie to, gdzie indziej – syknął rudy kocur, podnosząc się na łapy – Chodź Muchomorze Serce, nie będę się temu przyglądał.
I po prostu wyszli, zostawiając dwoje kotów w środku. Czarny Potok zeskoczył szybko z rudo-czarnej kotki, która zaśmiała się perliście. Co prawda czuła, jak skóra na pysku pali ją żywym ogniem, jednak zganiła to na gorąc, który nie dawał kotom żyć.
– Wybacz, zapomniałem się – powiedział zawstydzony i zaśmiał się nerwowo.
Szylkretka pokręciła głową rozbawiona. W pewnym sensie nie czuła się speszona tą sytuacją. Co więcej, utwierdziło ją ona w przekonaniu, że kocur jest dla niej kimś więcej niż przyjacielem. Uśmiechnęła się serdecznie, wpatrzona w ziemię. Przekręciła zamyślona głowę w jedną, a potem drugą stronę, by potem spojrzeć na Czarnego, który spojrzał na nią z lekka przestraszony.
– Wschodząca Łapo wszystko gra? – zapytał się troskliwie.
Kotka podskoczyła entuzjastycznie, podchodząc do niego na odległość mysiego ogona.
– Pokaż mi, gdzie jest twoje legowisko! – powiedziała wesoło – Muszę wiedzieć, gdzie mam leżeć!
Cały dzień zleciał Wschodzącej Łapie na przygotowaniach. Po tym, jak przygotowała sobie miejsce do spania, od razu popędziła do rodzeństwa, by przekazać im dobre wieści.
Szumiąca Łapa prawie się uszkodził, gdy o tym usłyszał. Był tak szczęśliwy, że jeszcze chwila, a skręciłby łapę, gdy źle wylądował po kolejnym wyskoku z radości. Żądełko udała, że niezbyt ją to przejęło. Dlaczego udała? Nie dało się nie zauważyć, jak cała kotka drży z radości.
Uznali, że nie powiedzą na razie niczego Zabluszczonemu Futerku i Borsuczemu Cieniowi. Gdyby to zrobili, zapewne szylkretowa wojowniczka nie dałaby im spokoju, póki nie byliby odpowiednio czyści.
Około południa Wierzbowe Serce podeszła do niej i poprosiła o wspólne polowanie.
– Chodź Wschodząca Łapo – powiedziała wesoło buraska – To będzie nasza ostatnia lekcja.
Szylkretka po usłyszeniu tych słów, zatrzymała się w pół kroku. Dotarło do niej właśnie znaczenie słów mentorki.
Ostatnie polowanie jako uczeń i mentor, pomyślała, podnosząc wzrok na Wierzbę. Kotka wpatrywała się w nią ciepło, zapewne również myśląc o tym samym.
Później również będą polować razem, ale jak równe sobie. Szylkretka ruszyła żwawo w kierunku mentorki, zrównując się z nią.
– Więc niech będzie jak najlepsza! – zawołała wesoło, spoglądając na puste, błękitne niebo.
Wróciły akurat na czas. Wschodząca Łapa nie pomyślała, że wpadnie w jakieś krzaki i potarmosi całe futerko. Próbowały razem z Wierzbowym Sercem doprowadzić je do ładu, jednak nic nie dało się już więcej zrobić.
Szylkretka wkroczyła do obozu, wesoło spoglądając na klanowiczów. Zaniosła swoje i Wierzby piszczki do stosu, po czym skinęła głową z podziękowaniem w kierunku buraski.
– Co cię tak załatwiło, wiewiórka? – zapytała Żądląca Łapa, widząc idąca w jej kierunku siostrę.
Jej sierść odstawała gdzieniegdzie na boki. Mały kędziorek zawinął jej się na czubku głowy, dodając jej uroku.
– Nie, jeżyny – mruknęła wesoło, wstrząsając się.
Cętkowana szylkretka parsknęła cicho, spoglądając na siostrę rozbawiona. Obok niej siedział nieobecny duchem Szumiąca Łapa. Wschodząca Łapa zastanawiała się, czy kocur jeszcze żyje. Odetchnęła z ulgą, widząc, jak rudy drży, prawdopodobnie z podniecenia.
– No dalej, jak długo jeszcze… – mruknął zniecierpliwiony, oglądając się dookoła – Już dawno powinno się zacząć-
W tej samej chwili rodzeństwo nadstawiło uszu, słysząc poruszenie. Po chwili Niedźwiedzia Gwiazda wyszedł ze swojego legowiska z towarzystwem Spadającego Liścia i Fenkułowego Serca.
– Widzisz, już idą – powiedziała spokojnie Żądląca Łapa – Nie zachowuj się jak uczeń, bo cię nie mianują…
Z tymi słowami Szumek momentalnie przestał się trząść, przywdziewając dumną postawę. Wschodząca nie mogła powstrzymać się od cichego parsknięcia.
Niedźwiedzia Gwiazda miauknął głośno, wskakując na miejsce przemówień. Wszystkie koty zaczęły wychodzić ze swoich legowisk zaciekawione. Rodzeństwo podeszło bliżej skały, siadając u jej podnóża. Szylkretka zatrzęsła się lekko, a jej brzuch zbuntował się ze zdenerwowania. Cała pewność siebie znikła jak kamfora, zastępując ją stresem. Wyglądała okropnie, nie zdążyła się nawet przygotować. Obserwować będą ją wszystkie koty w klanie i mimo tego, że bardzo lubi być w centrum uwagi, speszyła się teraz ponad skalę. Wschodząca Łapa obróciła głowę, wodząc wzrokiem po kotach zgromadzonych wokoło, szukając pewnej brązowej pary oczu, które mogłyby uspokoić narastające w niej negatywne emocje.
– Kogo szukasz? – sierść na jej karku podniosła się, słysząc szept tuż obok swojego ucha.
Obróciła głowę, znajdując to, czego szukała. Uśmiechnęła się szeroko do Czarnego Potoku, mrucząc szczęśliwie.
– Ciebie – miauknęła cicho, ocierając się o pierś kocura.
Lider chrząknął głośno, przywołując wszystkich do porządku. Spadający Liść siedział ze spuszczoną głową pod skałą, tuż obok Fenkułowego serca.
– Szumiąca Łapo, Żądląca Łapo, Wschodząca Łapo, wystąpcie, proszę – mruknął ciepło Niedźwiedzia Gwiazda.
Szylkretka poczuła ciepły nos Czarnego Potoku na swoim grzbiecie, po czym wystrzeliła chyżo przed siebie, wyprzedzając rodzeństwo, którzy po dwóch uderzeniach serca, usiedli tuż przy niej. Kotka usłyszała cichy krzyk swojej matki, która prawdopodobne była przerażona jej wyglądem. Jej jednak to nie przeszkadzało. Jej żołądek wywinął z radości fikołka w brzuchu, a sama szylkretka uśmiechnęła się szeroko.
– Ostry Kle, Omszona Skóro, Wierzbowe Serce, czy wasi uczniowie są gotowi na ukończenie szkolenia? – lider zwrócił się do mentorów.
Ci wszyscy zgodnie kiwnęli głowami.
Niedźwiedzia Gwiazda skinął im w odpowiedzi, zwracając swoje zielone oczy w stronę uczniów.
– Ja, Niedźwiedzia Gwiazda, przywódca Klanu Klifu, zwracam się do moich walecznych przodków, by spojrzeli na tych oto uczniów – wokoło zapadła cisza, a wszyscy wpatrywali się z wyczekiwaniem w lidera – Ciężko pracowali, by zrozumieć nasz szlachetny kodeks, a więc polecam ich jako kolejnych wojowników.
Bury kocur spojrzał po klanowiczach, po czym uśmiechnął się ciepło, zwracając się do siedzących u podnóża skały uczniów. Zeskoczył lekko ze skały, stając przed nimi.
– Czy obiecujecie przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę swojego życia?
Wschodząca wstrzymała oddech, wlepiając swoje spojrzenie w lidera. Nie minęło jedno uderzenie serca, a kotka zgodnie z rodzeństwem wykrzyknęła jedno proste słowo:
– Obiecuję!
Przez koty przeszedł cichy szmer zadowolenia, słysząc entuzjazm w głosie młodych kotów.
– Zatem mocą Klanu Gwiazdy, nadaje wam nowe imiona wojowników – zawołał donośnie, ukazując swoją radość – Szumiąca Łapo!
Kocur z cichym pomrukiem radości wystąpił przed siostry, skłaniając głowę.
– Od dziś będziesz znany jako Szumiące Zbocze. Klan Gwiazdy ceni twoją odwagę i determinację, witając cię jako nowego wojownika naszego klanu.
Lider wystąpił krok w przód i dotknął pyskiem pochyloną głowę ucznia. Szum z szacunkiem liznął go w bark, po czym oba koty postąpiły krok w tył. Kocur ledwo co mógł usiedzieć w miejscu.
Po chwili również Żądląca Łapa stała się Żądlącym Językiem. Z trudnością udało jej się ukrywać swoje szczęście z powodu mianowania.
– Wschodząca Łapo – mruknął wesoło kocur – Od dziś będziesz znana jako Wschodząca Fala. Klan Gwiazdy ceni twoją odwagę i cierpliwość oraz wita cię jako pełnoprawną wojowniczkę Klanu Klifu.
Oczy szylkretki zabłyszczały z radości, jednak wytrwała w dumnej postawie. Pochyliła głowę tuż przed Niedźwiedzią Gwiazdą, a gdy ten dotknął jej czoła, liznęła go z szacunkiem w bark.
Lider uśmiechnął się do rozentuzjazmowanej wojowniczki, która odskoczyła krok w tył, stając w równej linii z rodzeństwem.
Szmer tuż za nimi zaczął się robić coraz głośniejszy. Po chwili wszyscy skandowali głośno ich nowe imiona. Szylkretka za każdym razem wzdrygała się na dźwięk swojego nowego imienia z radości.
Lider odczekał moment, aż cały gwar ucichnie.
– Zgodnie z tradycją nocą wszyscy musicie trzymać dziś straż i w milczeniu pilnować obozu – mruknął lider, skłaniając w ich stronę głowę. Potem zeskoczył z podwyższenia i udał się do swojego legowiska.
Pierwsza dopadła ich Zabluszczone Futerko, która z szerokim uśmiechem na pyszczku miała łzy w oczach. Borsuczy Cień szedł za nią, uśmiechając się z oczami pełnymi dumy.
– Moje kochane dzieci – pochlipywała głośno, wtulona w gęste futro Szumiącego Zbocza, który siedział wytrwale w jednym miejscu, głaskając kotkę delikatnie łapą po grzbiecie. Zakłopotany westchnął cicho, dziękując wszystkim dookoła.
Wschodząca Fala odwróciła wzrok, spotykając się nos w nos z Wierzbowym Sercem.
– I jak się czujesz, jako prawdziwa wojowniczka? – zapytała rozweselona.
Szylkretka wzruszyła tylko barkami, skłaniając się w kierunku burej kotki.
– Dziękuje ci za wszystko Wierzbowe Serce – powiedziała cicho, pociągając nosem.
Nagle zrobiło jej się w jakiś sposób smutno, mimo że jeszcze jedno uderzenie serca wcześniej nie mogła przestać się szczerzyć. Myśl, że już nigdy nie powrócą tamte stare czasy, przyprawiały ją o lekki strach. Musi teraz dorosnąć, stać się bardziej odpowiedzialna. No i musi zająć się swoimi siostrzeńcami. Buraska podeszła do niej, dotykając nosem boku jej pyska.
– Co to za ponura mina, Wschodząca Falo? – mruknęła ciepło Wierzbowe Serce – Nie ma co się smucić, zawsze mogę cię poprawić na polowaniu, jeśli tego chcesz.
Wschodząca parsknęła cicho śmiechem, spoglądając na wojowniczkę serdecznie. Tego jej było potrzeba, by odgonić ta dziwną melancholię.
– Dziękuję Wierzbowe Serce – powiedziała cicho, podnosząc głowę.
Starsza kotka nagle spojrzała na coś, co znajdowało się za Wschodzącą Falą. Szylkretka nie musiała nawet zgadywać co to, sądząc po uśmiechu dawnej mentorki. Wyczuła jego zapach już od jakiegoś czasu. Westchnęła cicho, kiwając kotce głową na dobranoc.
– Czemu siedzisz taki milczący? – zapytała, odwracając głowę w stronę Czarnego Potoku.
Jej serce przyśpieszyło, gdy zobaczyła, jak kocur się do niej zbliża. Uśmiechnął się do niej szeroko.
– Czekałem, aż ten tłum cię zostawi – zamruczał rozbawiony, zwracając głowę w stronę zbiegowiska, gdzie niektórzy klanowi cze nadal rozmawiali z rodzeństwem Wschodu.
Podeszła do kocura, siadając obok niego i owijając swoim puszystym ogonem łapy. Byli teraz równi sobie! Mogą razem wychodzić na polowania, spacery. Nikogo nie muszą prosić o pozwolenie. Są teraz dorośli…
Przez jeden krótki moment Wschodząca Fala chciała powiedzieć mu wszystko, o czym myślała. Wszystkie te tłumione przez długi czas uczucia względem kocura, chciały uciec z wygodnej klatki jej podświadomości. Zerknęła na niego kątem oka, przyglądając się jego pyskowi. Zauważyła, że Czarny Potok uśmiecha się tak tylko w jej obecności. Jeden delikatny uśmiech, który sprawia, że kotka zapomina, gdzie się znajduje. Ona również mogłaby uśmiechać się do kocura nieustannie, chcąc tylko tego, by był tuż przy niej. Otworzyła pyszczek, chcąc coś powiedzieć, jednak szybko go zamknęła, widząc, jak Czarny Potok ziewnął cicho.
– Hej, jesteś zmęczony – mruknęła z lekką nutą zawiedzenia w głosie – Idź spać…
– Nie no, czuję się dobrze – miauknął głośno, jednak zdradziło go kolejne ziewnięcie.
Wschodząca Fala zaśmiała się cicho, ocierając się głową o bark kocura.
– Idź spać głuptasku, jutro porozmawiamy – zamruczała troskliwie, pacając go łapą w bok.
Nie mogła się zadziwić, dlaczego tak łatwo odpuściła. Mogłaby wyznać swoje uczucia tu i teraz, bez żadnych wątpliwości, a jednak coś ją powstrzymywało.
– Kiedy ja wstanę, ty pójdziesz spać – burknął cicho, po czym westchnął – Ale widzę, że nie dasz mi spokoju.
Polizał kotkę czule między uszami, na co ta zadrżała. Czemu on tak bardzo tego nie ułatwia! Stuliła uszy, patrząc się w swoje łapy.
– D-dobranoc… – wydukała speszona, po czym ruszyła szybko w kierunku rodzeństwa.
Gdy dotarła do Szuma i Żądełka, usiadła obok, wzdychając ciężko. Bura szylkretka spojrzała na nią kątem oka, po czym pokiwała głową z dezaprobatą.
Wschodząca Fala spojrzała na liczne gwiazdy Srebrnej Skórki. No nic, ma całą noc na przemyślenia. Ułoży sobie wszystko idealnie w głowie, by potem nie stchórzyć. W końcu wyzna swoje uczucia.
Teraz jednak cieszyła się z bliskości rodzeństwa, którzy siedząc obok siebie w ciepłą noc, wpatrywali się w iskrzące punkciki na niebie.
<Jeśli ktoś chce, może odpisać uvu>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz