Wiedząc, że pytając o to Jemiołę nie otrzyma innej odpowiedzi, uznał, że warto o to zapytać jego ojca – Zająca. Był to starszy brat Sarny, a więc z pewnością wiedział o tym więcej od swojej partnerki.
— Ej! — krzyknął, idąc w stronę kocura o niebieskim futrze i białych łatach. — Odpowiedz mi na pytanie.
Oset złapał za ogon Zająca swoimi zębami i pociągnął go. Wojownik wydał z siebie jęk, a gdy popatrzył na ciągnącego go kota, spiął się. Nie miał dobrych kontaktów ze swoim synem, bo nie umiał się z nim dogadać, a gdy kocurek o długim, burym futrze zobaczył, że Zając jest kotem o łagodnej i delikatnej osobowości, wykorzystał to i mu dokuczał, bo wiedział, iż nic mu się nie stanie i nie dostanie kary. I choć to nie powinno tak wyglądać, to wojownik bał się i unikał swojego syna jak ognia, by ten go nie poniżał – no chyba, że był w towarzystwie Jemioły, która nie pozwalała Ostowi na takie zachowanie.
— O-Oset! — pisnął. — O-o-o co cho-chodzi? — wyjąkał z lekkim strachem w oczach.
Kocię wypuściło z pyszczka jego ogon i spojrzało na niego ze zmrużonymi oczami. Ta tchórzliwa postawa jego ojca wkurzała go i wstydził się, że jest to jego rodziciel, a gdyby miał możliwość to z pewnością by zamienił go na kogoś, kto jest silny i szanowany przez cały Klan Lisa.
— Kiedy będę mógł stąd wyjść? — warknął, a dla podkreślenia tych słów i swojej złości uderzył w ziemię ogonem.
Zając nie patrzył na syna i rozglądał się. Wyglądało to tak, jakby szukał u kogoś pomocy, a widząc to, Oset zmarszczył czoło i wbił w niego swoje rozgniewane spojrzenie. Kocur o niebieskim futrze zerknął na kociaka i gdy zobaczył, że jest on wściekły, przełknął tą gulę, która mu ciążyła w gardle, a następnie otworzył na chwilę pyszczek, by po chwili ponownie go zamknąć. Drżał, a przez tą stresującą sytuację nie mógł pozbierać myśli do kupy i odpowiedzieć na pytanie zadane mu przez syna.
— Ki-kiedy zostaniesz u-uczniem i-i... — jego głos dygotał tak samo jak on. — ...za-zapytaj Sarnę!
Zając skoczył w kierunku wyjścia ze stodoły i zniknął z pola widzenia Ostu, na co ten prychnął. Nie wiedział, czy się śmiać z niego, czy płakać, bo miał tak tchórzliwego i słabego ojca. Był zły na cały ten klan, a że nie słuchał większości tego, co mu mówiono, to zignorował to, że Jemioła opowiadała mu o drapieżnikach, które tylko czekają na to, aby go upolować i poszedł w ślady Zająca. Wyskoczył przez dziurę i rozejrzał się, a to, co zobaczył, sprawiło, że lekko rozchylił swój pyszczek z wrażenia. Drzewa, o których mu opowiadano, były jeszcze większe niż je widział przez szpary w starych deskach, a krzewy i inne gęstwiny aż zachęcały do wejścia między nie i zobaczenia tego, co może się w nich ukrywać. I kiedy chciał postawić krok w ich stronę, ktoś się odezwał i mu przeszkodził.
— Chyba nie powinieneś tam iść samemu.
— Hę? — Oset odwrócił swoją głowę, a widząc, że stoi za nim jakiś kocur o dużym wzroście i długim futrze, odsunął się. Wyglądał na silnego, i gdyby nie jego łagodny wyraz pyszczka to by wziął go za jednego z lepszych wojowników z Klanu Lisa. — A co ci do tego, co? — parsknął.
< Mały Synku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz