— Ilu rannych? — spytała rzeczowo niebieskawa liderka, rzucając krzywe spojrzenie w kierunku Łososiowego Pyska.
Medyczka westchnęła ciężko, kończąc opatrywanie uczennicy. Następnie zawinęła pozostałe zioła w bluszcz, podreptała do kamieni, służących za segregatory ziół i zaczęła żuć jakieś ziółka na papkę. Kiedy skończyła, wmasowała to w tylną łapę Łososiowego Pyska, który syknął z bólu.
Dopiero wtedy zwróciła się do liderki.
— Czterech. Łososiowy Pysk, Jaskółcza Łapa, Burzowy Kwiat i Liliowa Łodyga — wyrecytowała, oblizując pyszczek. — Jak z twoimi łapami? Pokaż... Oho, nie wyglądają za dobrze. Poczekaj.
Milcząca Gwiazda żachnęła się i cofnęła o kilka kroków.
— Nie będziesz marnować na mnie swoich ziół! — miauknęła gniewnie, niczym kociak i tylko czekać, aż tupnie łapką.
Burzowe Futro przewróciła zielonymi ślepiami i bez słowa wepchnęła jej mak. Niebieskawa kocica nie wypluła ziarenek, aczkolwiek zmarszczyła wrogo nosek. Powolnie przeżuła zioła i poczuła, jak jej powieki stają się coraz cięższe. Musiała ziewnąć, a następnie zwróciła się do przyszłej medyczki:
— Kiedy będą sprawni?
Medyczka zmarszczyła brwi w geście zastanowienia, po czym odparła:
— Najwcześniej wyliże się Liliowa Łodyga, jutro powinna być sprawna — Milcząca Gwiazda ucieszyła się, że przyjaciółka nie ucierpiała tak mocno. — Natomiast Łososiowy Pysk będzie tutaj około półksiężyca. Ktoś okropnie poharatał mu tylną łapę.
Milcząca Gwiazda pokiwała w skupieniu niewielkim łebkiem, po czym wstała. Czuła się coraz bardziej zmęczona, więc chciała jak najszybciej udać się w stan spoczynku. Uroczystość pogrzebowa odbędzie się wieczorem, toteż będzie wypoczęta. Podeszła jeszcze do ciała swej cętkowanej przyjaciółki i polizała ją w polik.
— Nie wiem jak i kiedy, Lawendowy Płatku, ale pomszczę cię. Pomszczę cię raz, a porządnie.
- - -
Pamiętała te polanę z poprzednich snów i wizji. Otaczały ją wierzby, których gałęzie sięgały aż do ziemi, która była koloru fioletu. Sama polanka wyglądała nieco inaczej, ponieważ wyróżniała się przeróżnymi barwami różu, fioletu i błękitu. Milczącej Gwieździe zakołowało się w łebku, gdy zauważyła Lawendowy Płatek. Medyczka podeszła do niej, tak samo piękna jak kiedyś i nie była już kaleką. Sama postać wydawała się przeźroczysta, a zamiast błękitnych ślepi widniały dwie gwiazdy. W sierści również były większe, jak i mniejsze, gwiazdki.
— Również zaatakujesz jak lis — miauknęła cicho i rozmyła się, ustępując miejsca makabrycznej scenie.
Klan Burzy i Klan Wilka stali się jednym, zakrwawionym kłakiem z pazurami i zębiskami. Widziała martwe ciała, pusty wyraz pyszczka i poderżnięte gardła. To była krwawa rzeź. Milczącej Gwieździe mysia żółć podeszła do gardła. Kiedy wydawało się, że Klan Wilka przegra, nagle do walki dołączyły lisy. Zabijały bez uczucia wojowników Klanu Burzy, którzy kwili niczym kocięta.
— Zastanów się, zanim zaatakujesz Klan Burzy — poczuła ziołowo-korzenny aromat medyczki i położyła uszy po sobie. — Możesz potem tego żałować i sprowadzić zagładę na swój klan. Kiedy ktoś zabłądzi, przyjmij go jak lojalnego wojownika, ponieważ wtedy zostanę pomszczona.
Nie rozumiała kompletnie drugiej części informacji. Nie mają walczyć, ale ma kogoś przyjąć i to wystarczy? Co, na Klan Gwiazd, znaczą te krwiożercze lisy? Wtedy wszystko się zamazało, a kocica obudziła ze świstem.
- - -
Sen chodził jej po głowie wiele dni, dopóki odważyła się powiadomić o nim Burzowe Futro. Nie mogła dalej tego dusić w sobie, zwłaszcza, że już planowała strategię ataku na Klan Burzy. Kiedy jadła śniadanie, poczuła znajomy zapach i uniosła łebek, kiwając nim na znak szacunku. Długowłosa medyczka usiadła i postawiła uszy na sztorc.
— Chciałaś mi coś powiedzieć, tak? — wymruczała, zaczynając lizać swoją przednią łapkę.
Milcząca Gwiazda przytaknęła i rozpoczęła opowieść, nie pomijając nic i dodając swoje własne teorie. Kiedy skończyła, obracała jeszcze w łapach na wpół zjedzoną mysz i dokończyła posiłek.
<< Burzowe Futro? >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz