Sama nie wiedziała, jak to się stało. W jednej chwili przepiórka była przy niej, ot co, a potem bach, biegnie do ich więźnia z zaciekawieniem wymalowanym na niewielkim pyszczku. I problem gotowy. Nie dziwiła się Pręgowanemu Piórku, że była na nią zła. Sama była na siebie okropnie zła! A chciała tylko odciążyć trochę młodą królową... Jak to jednak często w jej uczniowskim życiu bywa, nie pykło. Teraz siedziała na dywaniku u Pręgi, słuchając jak niebieska karci ją.
– To raczej nic tak trudnego, mieć na oku kociaka. Obóz nie jest duży, a ta kotka jest naszym więźniem. Wiesz, co mogłoby się stać, gdyby Przepiórka do niej podeszła? – Więzień. No właśnie. Atmosfera w klanie jest napięta z powodu tego całego Szepczącego Wiatru, czy ja jej tam. Może Ciernista łapa była za młoda, aby zrozumieć wokół czego się to wszystko kręci, wiedziała jednak jedno - w ogóle jej się to nie podobało. Szczególnie, że gdyby nie ona, nie byłoby całej tej sytuacji i bura nie musiałaby się wstydzić. I spojrzenia, jakie posyłała jej mentorce... czy Rdzawy Ogon łączyło coś z przybyszką? Czy jedna skrzywdziła drugą, lub na odwrót, druga tą pierwszą? Tyle pytań. Mimo to, gdy Ciernista Łapa przechodziła koło obcej, rzadko kiedy obarczała ją chociażby spojrzeniem. Nie chciała wiedzieć, czy ją też obserwuje. Dziwnie by się czuła, mając taką świadomość.
– Czy Ty mnie w ogóle słuchasz? – Gwałtownie poderwała łebek, patrząc na królową, która wlepiała w nią poirytowany wzrok.
– Przepraszam. – Uczennica spojrzała na własne łapki. Kotka westchnęła.
– Nie mówię, że jesteś nieodpowiedzialna, bo już wcześniej bawiłaś się z Przepiórką w obozie. Chodzi mi tylko o to, abyś miała świadomość zagrożenia. Jeśli bierzesz moją córkę na spacer muszę być pewna, że jest bezpieczna. – Ciemny łebek powoli poruszył się potakująco.
– Wiem, Pręgowane Piórko. Taka sytuacja się już nigdy nie powtórzy. Ręczę za to własnym ogonem – obiecała. Spojrzała przelotnie na rozmówczynię. Jej spojrzenie złagodniało lekko. Właściwie, Ciernista Łapa lubiła tę kotkę. Była przykładem osoby dorosłej i odpowiedzialnej, ale przy tym nie marudnej i narzekającej na wszystko co popadnie, bądź nudnej.
– Swój ogon lepiej zostaw na miejscu, może Ci kiedyś uratować skórę. – Rozluźniła się, widząc cień uśmiechu na pyszczku pręgowanej. – Zmykaj już. I miej na uwadze, co Ci powiedziałam. Musisz być uważniejsza, szczególnie w stosunku do niej. – Nie powiedziała tego na głos, obie jednak wiedziały, że chodzi o więźnia. Ciernista opuściła miejsce, którego jeszcze nie dawno tak bardzo nie znosiła - kociarnię. Drobna sylwetka wyłoniła się z tunelu, mrużąc oczy w obronie przed słońcem bijącym wprost na nią. Co teraz zrobi? Może powinna odwiedzić Burzową Łapę? Nie. Szczerze powiedziawszy, ostatnio trochę go unikała, jakby bała się, że uczucie, jakie w niej zakiełkowało pogłębi się, gdy spędzi z nim trochę więcej czasu. Nie chciała tego. On na bank też tego nie chciał. Sprawa była prosta. Postanowiła wybrać się na samotny spacer i już kierowała się do wyjścia z obozu, gdy usłyszała głos, dobiegający z legowiska więźniów.
– Pręgowane Piórko trochę Cię skrzyczała, co? – Odwróciła się, wpatrując wprost w niebieskie oczy właścicielki owego głosu. Wyprostowała się nagle, uświadamiając sobie, że szylkretka odezwała się do niej. No więc nadszedł moment konfrontacji wzrokowej, której starała się unikać. Kiedy jednak to do niej przyszło, rozluźniła się. Patrząc w oczy kotki, nie wydawała się wcale tak odpychająca i obca. A może to zapach? W końcu od paru wschodów słońca przebywa na ich terenach. Gdyby sama była więźniem pewnie też obserowałaby innych. Albo stosowała słowne gierki na pilnujących jej, zachodząc im za skórę. Zawsze to jakieś zajęcie.
– Odsuń się, Ciernista Łapo – odparła Korowa Skóra. Ciernik uśmiechnęła się do wojowniczki.
– Wszystko w porządku. Przecież mnie nie zje – odparła spokojnie, powracając wzrokiem do więźniarki. W głowie miała wysyp pytań, wolała jednak nie zachowywać się jak mały, ciekawski kociak.
<Szepczący Wietrze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz