Był chłodny poranek, słońce dopiero wychodziło zza drzew. Złapałam powietrze w płuca i wypuściłam je. Wiatr delikatnie wiał, podwiewając moją sierść. Rozejrzałam się wzrokiem szukając mojej uczennicy. Przyuważyłam ją dopiero wychodzącą z nory. Skarciłam ją spojrzeniem, i nerwowo zaczęłam uderzać ogonem, by się pośpieszyła. Widząc mnie, kotka podbiegła i szepnęłam:
-Przepraszam za spóźnienie.
Jednocześnie chciałam na nią wrzasnąć, ale tak naprawdę, nie lubiłam wrzeszczeć na uczniów. Pokiwałam jak mysi móżdżek łbem i kazałam ruszyć za mną. Wiatr gwizdał nam w uszach, a ja czułam, że to nie będzie przyjemny trening...
***
-Mocniej!-Krzyknęłam.
Kotka tym razem skoczyła wysoko i rzuciła mi się na grzbiet. Jęknęłam gdy na mnie wylądowała, gdyż poczułam jak coś strzyka mi w kręgosłupie. Deerpaw szarpała moją sierść i w końcu ugryzła mnie w kark. Zrzuciłam ją z siebie, a ta wylądowała na zimny piachu. Potrząsnęła łepkiem, zdezorientowana, chwiejąc się wstała. Stanęła naprzeciwko mnie, dyszała, ja także. Jej oczy zdradziły miejsce ataku, popatrzyła na moją szyję. Wzięła rozpęd i otworzyła pysk, by wgryźć się w moją tchawicę. Uskoczyłam w bok i pokręciłam łbem. Kotka przewróciła się i zaryła w glebę, pomogłam jej wstać i otrzepać się. Usiadłyśmy zmęczone, a ja zaczęłam:
-Nie możesz patrzeć się na cel, w który chcesz wycelować. Najlepiej patrz się w oczy przeciwnikowi. Taki patent jest najlepszy...
Deerpaw pokiwała z powagą łepkiem, a potem spojrzała na słońce, które było już wysoko w górze.
-Czy trening nie powinien się już skończyć?- szepnęła nieśmiało.
Wykrzywiłam pysk w uśmiech, pewnie wyglądałam ja potwór, bo uczennica położyła uszy po sobie.
-Masz rację.-Odparłam najbardziej poważnym tonem, na jaki było mnie stać- Trening uważam za skończony.
Chcieliśmy ruszyć już do obozu klanu, ale z krzaków wyskoczył jakiś kocur. Zdążyłam tylko wydusić:
-Teraz wykorzystaj to, czego się nauczyłaś!
<Deerpaw?>
-Przepraszam za spóźnienie.
Jednocześnie chciałam na nią wrzasnąć, ale tak naprawdę, nie lubiłam wrzeszczeć na uczniów. Pokiwałam jak mysi móżdżek łbem i kazałam ruszyć za mną. Wiatr gwizdał nam w uszach, a ja czułam, że to nie będzie przyjemny trening...
***
-Mocniej!-Krzyknęłam.
Kotka tym razem skoczyła wysoko i rzuciła mi się na grzbiet. Jęknęłam gdy na mnie wylądowała, gdyż poczułam jak coś strzyka mi w kręgosłupie. Deerpaw szarpała moją sierść i w końcu ugryzła mnie w kark. Zrzuciłam ją z siebie, a ta wylądowała na zimny piachu. Potrząsnęła łepkiem, zdezorientowana, chwiejąc się wstała. Stanęła naprzeciwko mnie, dyszała, ja także. Jej oczy zdradziły miejsce ataku, popatrzyła na moją szyję. Wzięła rozpęd i otworzyła pysk, by wgryźć się w moją tchawicę. Uskoczyłam w bok i pokręciłam łbem. Kotka przewróciła się i zaryła w glebę, pomogłam jej wstać i otrzepać się. Usiadłyśmy zmęczone, a ja zaczęłam:
-Nie możesz patrzeć się na cel, w który chcesz wycelować. Najlepiej patrz się w oczy przeciwnikowi. Taki patent jest najlepszy...
Deerpaw pokiwała z powagą łepkiem, a potem spojrzała na słońce, które było już wysoko w górze.
-Czy trening nie powinien się już skończyć?- szepnęła nieśmiało.
Wykrzywiłam pysk w uśmiech, pewnie wyglądałam ja potwór, bo uczennica położyła uszy po sobie.
-Masz rację.-Odparłam najbardziej poważnym tonem, na jaki było mnie stać- Trening uważam za skończony.
Chcieliśmy ruszyć już do obozu klanu, ale z krzaków wyskoczył jakiś kocur. Zdążyłam tylko wydusić:
-Teraz wykorzystaj to, czego się nauczyłaś!
<Deerpaw?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz