Słuchała słów Tygrysiej Gwiazdy z uwagą, przez dłuższy czas po prostu milcząc, od czasu do czasu poruszając uszami. Nie podobała jej się sytuacja w jakiej się znalazł Klan Burzy, nie tylko przez wzgląd na Nocniaków do których nie była przekonana i coś ją od nich odpychało, ale również na ulokowanie terenów. Ze strategicznego punktu widzenia, byli w czarnej dupie (trochę jak polsza w czasie rozbiorów). Otoczenie przez różnego rodzaju klany, wodę, czy też drogę grzmotu. Calico uciekła na chwilę myślami gdzieś za ten śmierdzący mostek umożliwiający przejście na drugą stronę rzeki, jednak zaraz wróciła do realności, drgając znów uchem, tym razem w reakcji na ostatnie słowa rudej kotki.
- Z praktycznego punktu widzenia jestem bardziej podatna na szybszą śmierć - mruknęła, może nawet lekko rozbawiona, mając tu na myśli dar dziewięciu żyć. Nawet jeśli Tygrys zginęłaby w walce, to najpewniej obrażenia nie byłyby tak paskudne jak u Kamień… chociaż kto wie? Wilczaki widocznie są gotowe do każdego posunięcia, byleby wygrać. Jeśli tak, oni muszą zrobić to samo, chociaż wizja ,,po trupach do celu” kotce nie specjalnie odpowiadała. Zaraz jednak jej pysk przybrał wyraz bardziej poważny, na chwilę uciekając wzrokiem gdzieś w dal.
- Nie ufam sojuszom - przyznała po chwili - I wątpię, by Mroczna Gwiazda uznał, że sam Klan Wilka jest w stanie pokonać wszystkich bez wyjątku. - Właśnie. Irytujący był fakt, że jak bardzo by nie uważała przywódcy Wilczaków za najgorsze ścierwo, to kocur miał głowę na karku, a w połączeniu z jakimś chorym szaleństwem czyniło go niebezpiecznym bardziej, niż jeśli mowa by była o kocie, który chociaż zachował resztki moralności.
- Jednak wracając, nie ufałabym do końca również Daliowej Gwieździe. Łączą nas jedynie interesy, co jest dobre i wygodne do czasu, chociaż w tym przypadku nie jestem w stanie teraz już nic zrobić, chociaż to pewnie już wiesz.
- Tak naprawdę nikomu nie warto ufać. Trzymaliśmy tyle czasu u siebie Zakrzywioną Ość, mieliśmy tu Czarnowroni Lot i trzeba było tragedii, żeby w końcu się ich pozbyć. Te wszystkie wcześniejsze podziały, rewolucje i bunty – Tygrys zaczerpnęła głębszego oddechu – nie mamy pewności, co niektórzy o nas myślą i kiedy nie postanowią wbić nam pazurów w grzbiet. Sojusze trwają tylko do czasu, dopóki inny klan nie zaproponuje jednej ze stron naskoku na drugą. Tu nie ma miejsc ani na wierność, ani na zaufanie – stwierdziła. – I nie chcę, by moja kadencja skończyła się całkowitym upadkiem Klanu Burzy. To zabrzmi jak puste słowa, ale byliśmy, jesteśmy i będziemy silni. Mroczna Gwiazda chce pełnego dowództwa nad nami, ale choćbym sama miała stracić życie, nie zamierzam mu oddać tego po dobroci. - Dolne powieki Róży delikatnie uniosły się w górę na wspomnienie o Czarnowronie, jednak nie skomentowała tego. Rzeczywiście musiało dojść do tragedii, by w końcu zaczęto coś robić z problemem, zamiast zapobiegać i przewidywać do przodu.
- Postaramy się, by do tego nie doszło - Odparła w temacie upadku klanu, chociaż… nie wykluczała takiej możliwości. Burzacy potrafili być uparci kiedy trzeba (lub też nie), a też nikt nie lubi się wysiedlać ze swojego domu, niezależnie od osoby, jeśli tylko jest się chociaż odrobinę przywiązanym. Zerknęła bokiem na Tygrys. Co, jeśli będzie musiała stracić wszystkie życia, by go powstrzymać?
‧▪꙳◈◃♦――♜――♦▹◈꙳▪‧
‧▪꙳◈◃♦――♜――♦▹◈꙳▪‧
- Tygrysia Gwiazdo - Dała o sobie znać, na chwilę stając w wejściu, by po chwili wślizgnąć się cicho do środka. Pytanie z jakim przyszła było dość proste. Jaki był plan? Jak przywódczyni to widziała? W jaki sposób Róża mogłaby pomóc w tej sytuacji. Potrzebowała jakiś wytycznych z góry, czegokolwiek, co pozwoliłoby jej ruszyć z miejsca i działać, chociażby poprzez wymyślenie planu.
<Tygrys?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz