*dawno temu w trawie*
Kotka stała kawałek od siostry z leżącym przed łapami zwitkiem z zielska, o które poprosiła Wiśniową Iskrę. Zaraz po ogłoszeniu swojego przybycia i zobaczeniu reakcji Pasikonik, podeszła do szylkretowej gładko, by położyć jej przed nosem zioła.
- To na wzmocnienie. I uspokojenie. - Mruknęła, patrząc na uczennicę bez wyrazu, z jakimś dziwnym spokojem. Szczerze? Różę trochę irytowało zachowanie i siostry, jak i reszta klanu. Oboje powinni spróbować się ogarnąć, zaczynając od oddzielenia jej i całego rodzeństwa od Wilczej Zamieci, którą już dawno przestała uważać za matkę. Leżąca szylkretka obwąchała zawiniątko, by potem ubarwić pysk o nikły wyraz mówiący o jawnej niechęci.
Śliny nie dam rady przełknąć, a co dopiero tego - Mruknęła niemrawo, na co Róża szczerze nie wiedziała co odpowiedzieć. Nie miała zamiaru siostry niańczyć, nie była małym dzieckiem a to od niej zależało, czy chciała poczuć się lepiej czy nie.
Jak chcesz. Zostawiam ci to, powinnaś spróbować - ,,Inaczej się zmarnują" dodała w myślach, po czym odeszła nie wiedząc co dalej z tym faktem zrobić. Nie była wspomaganiem dla rodzeństwa, by zatapiać się również w ich problemach.
‧▪꙳◈◃♦――♜――♦▹◈꙳▪‧
Być może szukała zamiennika. Z Czajką rozmawiała normalnie, może nie była z nią tak blisko jak za czasów uczniowskich, ale wciąż bliżej niż z drugą pozostającą jej siostrą, o której szczerze powiedziawszy, można uznać, że zapomniała. Chociaż czy to dobre słowo? Może po prostu nie zwracała uwagi, położyła siostrę na dalszym planie i uznała, że ma się dobrze dla własnego spokoju. Pomimo swojej zwyczajnej spostrzegawczości, nie wyczuła od Pasikonik ciąży zbyt wcześnie, a dopiero któregoś ranka kiedy zdało jej się, że szylkretowa wydaje się bardziej zaokrąglona niż zwykle. To wszystko było wręcz żenujące, a potęgował to fakt, że Róża tak naprawdę nie odwiedzała ani nowej matki, ani jej pociech. Znaczy, owszem. Czasem na chwilę zaglądała by ot, przynieść coś do jedzenia, ale robiła to zazwyczaj w momencie kiedy Pasik spała, a na młode nawet nie zwracała uwagi. Coś odpychało od patrzenia na nie. Tym razem jednak postanowiła wziąć się w garść, nie może cały czas unikać “zagrożenia” i w końcu przełamać tą ścianę, podobnie jak przełamała barierę przed wychodzeniem samotnie poza tereny. Jeszcze tylko głębszy oddech, upewnienie się, że Pochmurnego nigdzie nie ma, po czym smukła postać wślizgnęła się do pachnącego mlekiem pomieszczenia. Siostra nie spała, natomiast młode szczury wyglądały… uh, dzieci są jednak brzydkie.
- Hej - Przywitała się trochę niezręcznie, siadając przy wojowniczce. To był chyba właśnie ten moment, kiedy do niej dotarło, dlaczego nie wpadała w odwiedziny, oraz nie próbowała odnowić kontaktu. Pasikonik rzeczywiście przypominała Wilczą Zamieć. Nie pod względem wyglądu, lecz postawy, i jakkolwiek teraz chciała się tej myśli pozbyć z głowy, ta uporczywie rozbrzmiewała coraz głośniej, stawiając calico w niekomfortowej sytuacji, kiedy to próbowała powstrzymać swoje ciało od wzdrygnięcia niechęci. I jeszcze bała się po prostu stanąć przed kimś, kogo zaniedbała, skupiając całą swoją uwagę na reszcie rodzeństwa.
- Jak samopoczucie? - Dość proste pytanie wypadło z jej pyska, nie wiedząc jak rozpocząć ciekawy temat. Tak właściwie, o czym miałyby porozmawiać? Może po prostu skupi się na maskowaniu nieprzyjemnego uczucia pod sercem i poczeka na odpowiedź? Reakcja Pasikonik była lekko zaskakująca, kiedy ta wpierw zjeżyła sierść, jakby spodziewając się zagrożenia, a dopiero potem uniosła ślepia na Różaną.
- H-hej. Żyje... - padło z jej pyska. - A t-twoje? - Na pysku Róży pojawił się jakiś cień uśmiechu, który zdradzał zakłopotanie.
- Powiedzmy, że znośnie - mruknęła miękko, nie chcąc ani kłamać, gdyż byłoby to bezcelowe, ani robić tu teraz kółeczka depresyjnej adoracji - Dobrze ci w roli matki, czy już tęsknisz za wychodzeniem na patrole w pogoni za królikiem? - Kontynuowała próbując nawet zażartować i jakoś się postarać, chociaż czuć było tą niezręczność unoszącą się wokół niej niczym ten ciężki perfum starszej pani w autobusie. Zamiast jednak reakcji której się mogła spodziewać, dostała coś zupełnie odwrotnego. Z ciemnych oczu zaczęły kapać łzy, a po chwili z zaciśniętego gardła wydobył się szept.
- N-nie mogę na nie patrzeć - Łamiący się głos oraz sama reakcja stawiła Różę w tej chwili w niezbyt komfortowym położeniu. Oh boi, co się dzieje? W co ona wdepnęła? Naprawdę robimy powtórkę z rozrywki odtwarzając film Wilczej ale z innymi bohaterami? Kotka miała jakąś ochotę w tym momencie uciec, jednak wciąż twardo siedziała na ziemi, z niepokojem wpatrując się w Pasikonik.
- To wina Pochmurnego Tańca? - spytała, chociaż wypowiedziane przez nią słowa brzmiały jak twierdzenie. Jeśli tak, trzeba coś z tym zrobić. A jeśli młode przejęły po nim zachowania i zapędy wraz z krwią? Siostra niechętnie potwierdziła, kiwając łbem.
- T-tylko błagam... nie mów n-nikomu - W Róży coś zawrzało. Kolejny kocur doprowadził do zniszczenia jakiejś cząstki jej rodziny i miało mu to ujść na sucho? Niby byli dorośli, a Różana izolowała się od tej części pokrewieństwa przez jakiś czas, jednak wciąż-
- I chcesz, żeby uszło mu to na sucho? Żeby sobie wciąż chodził dumny po obozie? - spytała zniżając nieco głos, w którym było słyszalne lekkie zdenerwowanie.
- N-nie chce... nie chce żeby c-cię zabił... - zasłoniła pysk łapą i szybko odwróciła łeb. - N-nie musisz... nie musisz m-mnie ratować... Prawie się n-nie znamy -wojowniczka niemal prychnęła. ,,Ratować”, jak beznadziejnie mogło to brzmieć? Czy teraz nie bawiła się w altruistę? Naiwność Pasikonik w pewien sposób była śmieszna. Czy naprawdę myślała, że jakiś podrzędny kocur dałby radę ją zabić? Albo, że zrobiłaby coś tylko i wyłącznie z powodu zranionej duszy obecnej matki?
- Przyznaję, że pozwoliłam, by to wszystko podupadło - Odpowiedziała z twardą nutą, próbując znaleźć kontakt wzrokowy z, w tym momencie nieco rozmemłaną siostrą - Ale nie jesteśmy już kociętami Pasikonikowy Nowiu. Podobnie jak Pochmurny Taniec, który powinien znać swoje miejsce.
- Nie... N-nie rozumiesz... n-nie masz z nim szans… - ,,To, że ty sobie nie poradzisz nie oznacza, że skończyłabym tak samo" Zabrzmiało w głowie calico, która jedynie wzięła głębszy oddech.
- Nikt nie mówi od razu o zabijaniu, jeśli o tym myślałaś przez cały czas. Pochmurny wciąż jest potrzebnym członkiem Klanu Burzy, który będzie przydatny jeśli dojdzie do sprzeczki z innym klanem - Wyjaśniła spokojnie. Sama nie lubiła zabijać, było to coś obrzydliwego i jeśli sytuacja tego nie wymagała, nie chciała babrać się w krwi. Były inne sposoby na wyjaśnienie jakiegoś niewyżytego kocura. Pasikonik jednak nie zareagowała w żaden sposób, jaki by od niej oczekiwała Róża. Szylkretowa bowiem spuściła łeb, otulając się ciasno ogonem jakby to miało rozwiązać wszystkie jej problemy. Wojowniczka jeszcze chwilę patrzyła na tą marną scenę, nie wiedząc nawet co czuć, po czym wstała cicho ze słyszalnym świstem wydechu.
- Przemyśl to i daj mi znać jak będziesz gotowa - Miauknęła do niej spokojnie, obrzucając ostatnim krótkim spojrzeniem kocięta podczas opuszczania żłobka.
<Pasikonik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz