Zmuszony do słuchania bełkotu swojego ojca siedział grzecznie prawie zasypiając u boku Słoneczka.
– No więc ja ugryzłem go, gdy nagle… – mówił dalej Pochmurny Taniec opowiadając swoim pociechom o jego wspaniałej przeszłości.
Sama historia nie była aż tak zła, jednak sam jego głos sprawiał, że chciało się wyjść stąd by po prostu nie słyszeć o jego dokonaniach. Dodatkowo ciepło, które wlatywało z dworu jak i długie futro także nie pomagało w przesiedzeniu na miejscu spokojnie. Sapnął raz. Siostra spojrzała na niego zdziwiona. Sapnął drugi raz, teraz głośniej i z widoczną irytacją, jednak ojciec zupełnie go zignorował. Kwiecisty Pocałunek obiecała, że jako jego cudowna ciotka oprowadzi go po obozie, jednak kotka spóźniała się. Z niecierpliwością wypatrywał niebieskiej by ta zjawiła się o tutaj i go uratowała. Jak na zawołanie, kotka wparowała do żłobka, i zdyszana miauczała.
– P-przepraszam za spóźnienie…! – nerwowo się uśmiechnęła, a widząc mało zadowoloną minę brata, podeszła do jego syna. – Obiecałam Gradowi oprowadzenie po obozie więc… – wypowiedź przerwał jej donośny warkot czarnego kocura.
– Sam dam radę oprowadzić moje dzieci po obozie. – syknął, patrząc na nią swoimi brązowymi oczami. Co? Nie pozwolił mu? Szylkret położył uszy patrząc z niedowierzaniem. Ale jak to? Przecież Pasikonik mu pozwoliła pójść z ciotką!
Podszedł do ojca patrząc na niego smutno i niewinnie robiąc wielkie oczy.
– A-ale tatusiu! Mama mi pozwoliła! Proszę? – pisnął błagalnie mierząc wojownika patrzałkami. Widocznie chciał zaprzeczyć, jednak wzdychając pozwolił maluchowi wyjść na zewnątrz. Wesoło pognał przed siebie zapominając o ciotce, która i tak potem go dogoniła. Obóz nie był ciekawy, sądził, że będzie większy, lepszy. Rozejrzał się zdezorientowany patrząc na dużą ilość kotów na polanie. Popatrzył w górę, czekając na dalsze polecenia kotki.
– Chodź, przejdziemy się do legowiska uczniów, w końcu chciałbyś zobaczyć gdzie trafisz za kilka księżyców, racja kochany? – uśmiechnęła się miło, i popchnęła zjeżoną rudo czarną kulkę do przodu. Młodziak poczłapał chwiejąc się troszkę do wskazanego miejsca i zajrzał tam. Siedziało tam mniej kotów niż się spodziewał. Rozejrzał się, a po chwili wczołgał się do środka. Z zewnątrz było słychać głośne wołanie ciotki. Kotka zastygła, patrząc z zakłopotaniem na koty.
– Kochanie, ciocia musi iść, zaraz wrócę, dobrze? – mruknęła z tyłu niebieska podchodząc do małego potwora, by zaraz przenieść wzrok na jednego z uczniów. – Hiacyntowa Łapo, popilnujesz go? Dziękuję! – Nie pozwalając nawet powiedzieć czegokolwiek rudemu, Kwiecisty Pocałunek wyszła z legowiska. Przez chwilę niebieskooki siedział w bezruchu na swoim miejscu. Poruszył wąsami, a syn Pasikonik podreptał bliżej kocura.
– Grad. – mruknął, prostując się.
<Opiekunie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz