Mrugnął kilka razy, po czym uśmiechnął się szeroko, z tyłu głowy wymyślając jakieś normalne imię, które mógłby mieć. Przedstawiając się swoim imieniem, było zbyt ryzykowne, więc szybko palnął byle jakim.
- Ładne imię, ja jestem Zaśnieżona Waśń, miło mi! A za co ciebie lider tu wrzucił, albo co spowodowało, że się tak wkurzył?
- U-um... - Wbił wzrok w swoje łapy. - O-obłaziłem go, b-bo j-jest niełudy i z-zwyzywałem. A-ale żałuje! J-ja już nie chcę t-tu być. Przepłosiłem go, a... a on... - Pociągnął nosem. - O-o-on... O-on powiedział, że b-będę ciełpieć do śmiełci. T-to stłaszne. M-myślałem, ż-że łodzina się wspieła, a-ale on... on... on jest stłaszny
Zaintrygowało go tylko jedno. Rodzina?
- Nie rozumiem, rodzina? Czy ty jesteś z nim spokrewniony? To twój partner? Nie, przecież on jest z Irgą... Masz partnera? - Starał się nie wybuchnąć ze zdziwienia. "Rodzina"? Jakim niby cudem? Dobra, Omen miał mnóstwo dzieciaków, ale nie sądził, że swojego potomka umieści w jakiejś dziurze.
- T-t-to m-mój wuj... - Pociągnął nosem. Na wspomnienie o partnerze wybuchł płaczem, pamiętając, co powiedział mu Mroczna Gwiazda nie tak dawno temu. - T-tak... miałem pałtneła, a-ale... a-ale o-on pewnie z-zabił się z ło-łozpaczy za mną.
- Spokojnie, najpewniej ciebie okłamał. - zapewnił, i dodał -. Opiszesz mi go jeśli dasz radę?
- Ł-łu-łudy, c-cały łudy i przystojny. - Otarł łapą nos i smarki. - O-okłamał? N-no nie wiem... O-on... B-był przekonujący. K-kazał mi wydłapać o-oko - wyskomlał spanikowany, zaczynając się hiperwentylować. - B-b-boje się. P-pomóż mi. B-błagam
- Chodziło mi o charakter. I zrozum, chcę ci pomóc, ale mam rodzinę w klanie i w każdym momencie może mnie wywalić z klanu. - mruknął. Jego łapy same rwały się do pomocy. By tak poturbować kota przez durne słowa? Swoją rodzinę? - Postaraj się tutaj wytrwać. Zaraz będę wracać do obozu, ale co na razie, jeszcze mam chwilę czasu, co prawda miałem być na patrolu, ale wiesz.
- P-postałam się... nie umrzeć... tutaj… - miauknął Jeleni Puch, kiwając lekko głową. Chwilę jeszcze przyglądał się mu w ciszy,
- Ze spokojem, jeszcze ciebie nie opuszczam. Chciałbyś może o czymś pogadać na poprawę humoru? - Zaproponował, wygodnie usadawiając się przed dziurą.
Zdziwiony spojrzał na niego, mrugając.
- J-ja... J-ja nie wiem, co mogłoby mi popławić humoł. N-nie mam oka, a S-sosna chciała odełwać mi łapę - mruknął rudy smętnie patrząc na swoje łapy.
-Po prostu pogadajmy o czymś miłym, dobrze? - Uśmiechnął się, lekko nachylając nad dziurą, starając się wypatrzeć w niej poturbowanego kota.
<Puszek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz