*dzień po buncie w kw*
Gdy emocje opadły, została nienawiść i wątpliwości, stanowiące niebezpieczną mieszankę. Podniósł się z legowiska lidera, które teraz zajmował, starając się przekonać samego siebie, że to było jedyne wyjście. Wilcze Serce postąpił wbrew Kodeksowi, więc jego świętym obowiązkiem jako wojownika było wypowiedzenie posłuszeństwa. On tylko się bronił. To przez tego wyłysiałego zdrajcę zginął jego brat. Mimowolnie wyciągnął pazury. Nie, tego nie wybaczy mu nigdy. A skoro jego ojci… Iglasta Gwiazda trzymał stronę zdrajcy, on też był zdrajcą. Musieli mu się sprzeciwić. Nie było innej drogi.
Przed oczami stanęła mu przerażona mordka Leszczynka.
- T-to nie musi t-tak w-wyglądać… N-nie w-widzisz c-c-co się s-s-stało?
- W-wys-starczy r-rozmawiać…
Wbił pazury w mech, zaciskając ślepia. Z jego gardła wydobyło się głuche warknięcie.
- Nie. Niczego nie rozumiał. Nie było innej drogi.
Szczególnie teraz.
Nie wiedzieć czemu, z jego oczu zaczęły kapać łzy.
Nagle poczuł się cholernie samotny.
W progu legowiska stanęła Sosnowy Zagajnik. Natychmiast wytarł ślepia, przybierając swoją zwyczajną, pewną siebie minę.
- Miałam sen - zaczęła, bez powitania, medyczka.
- Jaki? - miauknął zaskoczony. Nie pamiętał, kiedy ostatnio któryś z medyków doświadczył wizji od Klanu Gwiazdy, niepokoiło go to. Bał się, że usłyszy, że nie mają racji.
Medyczka uśmiechnęła się do niego, starając się dodać mu otuchy.
- Był w nim czarny kot z bliznami, który sprowadził strach, krew i śmierć - spojrzała kremowemu w oczy. - I jakieś iglaste drzewo, wyrastające pośrodku tego wszystkiego. - Przymknęła ślepia, a przez jej pysk przebiegł cień. Wizja była przerażająco realna.
- Myślisz, że to on? - spytał.
Kotka powoli pokiwała głową.
- Może i nie był łysy, ale nie znam drugiego kota, który miałby tyle blizn.
W głębi serca Ostrokrzewiowy Cierń odetchnął głęboko z ulgą.
*po zgromadzeniu*
Leżał w legowisku medyków, wpatrując się tępo w sufit. Przełknął ślinę, czując ból zdartego gardła. Jeszcze chwilę temu powietrze rozdzierał jego wrzask, dochodzący aż do kociarni. Teraz obóz był cichy, niemal martwy.
Przed momentem była u niego Wężowy Wrzask. Unikała jego wzroku, a jej uśmiech był sztuczny. Jak przy kimś, kto umiera. On nie umierał. Nie chciał jej litości.
Powiedziała mu, że mimo starań medyków, Biały Puch nie udało się uratować. Że Łabędzia Szyja pozostanie ślepy na jedno oko do końca życia. Że Sosnowy Zagajnik trochę się już uspokoiła, ale medycy są zgodni co do tego, że już nigdy nie będzie normalnie chodzić. Konar strzaskał jej kręgosłup, zabierając władzę w całej dolnej części ciała.
Nie było ani jednego kota, który nie odniósłby większych lub mniejszych ran.
Byli w rozsypce. Klan był w rozsypce. Był pewien, że miną księżyce, zanim wojownicy wrócą do siebie i odzyskają sprawność. Niektórym miało się to nie udać nigdy.
Spojrzał na miejsce, w którym powinna być jego przednia, prawa łapa. Pokryty pajęczyną kikut zaswędział pod grubą warstwą pajęczyn.
Na dnie jego umysłu rodziła się okropna myśl, którą natychmiast od siebie odrzucał. Wbijała się jednak w jego umysł ostrym cierniem, nie dając mu spokoju.
A co, jeśli Sosnowy Zagajnik się myliła? Jeśli wszyscy się mylili?
Nie. Nie mogło tak być. A nawet jeśli…
Wolał umrzeć za to, w co choć przez chwilę wierzył niż żyć ze świadomością, że popełnił tak okrutny błąd.
Wydawało się, że życie Klanu Wilka wróciło do normy. Nie było walk, krzyków, zapachu krwi, śmierci. Patrole punktualnie o świcie wyruszały, by oznaczyć granice, wojownicy polowali, mentorzy szkolili uczniów. Wszystko zdawało się toczyć swoim własnym, niezmiennym rytmem. A jednak.
Nad obozem osiadła zimna mgła rezygnacji, przenikając serca wojowników zwątpieniem, wpełzając do umysłów narastającą rozpaczą. Uśmiechy wyblakły, rozmowy przycichły. Żyli z przeczuciem nadchodzącej katastrofy, udając, że wszystko jest w porządku.
Któregoś wschodu słońca, zamiast katastrofy, na granicy klanu pojawił się czarny kocur. Powiedział, że o wszystkim wie i oferuje swoją pomoc. Ukaranie zdrajców w zamian za możliwość dołączenia do klanu.
Jak mógł odrzucić taką ofertę?
Wstąpiła w niego nowa nadzieja. Kocur odszedł, obiecując przyprowadzić towarzyszy, a oni obiecali czekać. Może i był naiwny, ale cóż lepszego mu pozostało?
Odżyła w nim wściekłość, dając motywację do snucia kolejnych planów i kolejnych prób walki przy użyciu tylko trzech łap. Musieli być gotowi, gdy Nocna Puszcza wróci.
Może jeszcze nie wszystko było stracone?
Lubię to opowiadanie, wciągnęło mnie :>
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę <3
Usuńty idioto
OdpowiedzUsuńtak to na pewno wilcze serce cos ty narobil sam spelnisz ta przepowiednie mysi mozdzku
OdpowiedzUsuń"Był w nim czarny kot z bliznami, który sprowadził strach, krew i śmierć - spojrzała kremowemu w oczy. - I jakieś iglaste drzewo, wyrastające pośrodku tego wszystkiego. - Przymknęła ślepia, a przez jej pysk przebiegł cień. Wizja była przerażająco realna.
- Myślisz, że to on? - spytał.
Kotka powoli pokiwała głową.
- Może i nie był łysy, ale nie znam drugiego kota, który miałby tyle blizn."
wilcze serce jest jakby lysy
a nocna puszcza na pewno nie ma blizn... taaaaaaa...
nie znali wcześniej Nocnej Puszczy, więc skąd mieli podejrzewać go jakkolwiek?
UsuńZaśmiałam się na twoją interpretację tej przepowiedni XDDDD i ogółem czekam na dalsze losy ^^
UsuńCokolwiek się stanie, Klan Wilka sobie poradzi :3
UsuńA kl poprowadzi rebelię!
Usuń<3
UsuńNo co nocna puszcza to psychopata.
UsuńOwszem nie znają go ale to może być błąd. Wilcze Serce taki nie jest
Co do klanu Lisa to prawda są źli na klan nocy.
Klan Wilka to jeden z oryginalnych stąd więc dadzą radę.
I nie śmiejcie się to możliwość.
Aw, dziękuję osobie, która pisała (Hellga?), było podkreślenie, że mój biedny dzieciak czuje się samotny <3
OdpowiedzUsuńI ogólnie mega ^^
Dziękuję <3 Trochę się czuję winna, że Ostrokrzewik się stał nadwornym badassem, więc taka rekompensata przynajmniej troszkę :')
Usuń