Płakała jak głupia na mianowaniu jej dzielnego Orliczka. Gratulowała synkowi po stokroć, non stop powtarzając jak to tatuś byłby z niego dumny, że z pewnością płakałby ze szczęścia jak i ona. Była po prostu... szczęśliwa, że jej mały synek tyle osiągnął. Nadal nie potrafiła uwierzyć, że biały kocurek nie był już dzieckiem, tylko prawdziwym, dzielnym i mężnym wojownikiem, gotowym służyć klanowi.
Chciała powiedzieć mu tak wiele, jak cieszy się jego szczęściem, jak wierzy, że osiągnie wiele; obiecać, że zawsze będzie przy nim by dać mu jakiekolwiek wsparcie. Tylko... problem polegał na tym, że zwyczajnie nie wiedziała jak.
— Mamo! Jestem już wojownikiem! Wytrwałem nocną służbę! Tata byłby dumny! — zawołał radośnie, wtulając się w matkę. Dopiero teraz Koniczynka zauważyła, że syn przerósł ją zdecydowanie o głowę. Był zwyczajnie większy od niej, posturą przypominając Ostrzenia... Mimowolnie w jej oczach wezbrały łzy radości. Nie wiedziała co mówić. Po prostu wtuliła się w swego potomka, mrucząc cicho tak, jakby ten znowu był maluchem a ona kładła go do snu.
— Jestem z ciebie taka dumna, kochanie. Tata też jest, czuję to — szepnęła przez łzy, przywierając doń jeszcze mocniej.
* * *
Treningi z Oślim Uchem, rozmowy z Jeżową Ścieżką i od czasu do czasu, towarzyszenie mu w wyprawach po zioła, krótkie pogawędki z Melodyjną Łapą na temat tego, jak idzie jej trening a także spędzanie czasu z Orliczkiem i Bluszczykiem... Kotka nie sądziła, że to wszystko będzie zabierało jej tyle czasu! Mimo to, z uśmiechem odpowiadała na każde "witaj!" czy jakiekolwiek pytanie lub sprawę, którą mieli do niej klanowicze. Lubiła mieć zajęcie, nie myślała wtedy o tym, że jej malutkie kociątka są już dorośli i nie potrzebują już aż tak jej opieki.
— Czuję się troszeczkę jak babuleńka, Sójeczko — zachichotała pod nosem, spoglądając na szylkretową królową, która również zawtórowała jej perlistym śmiechem. Tak, zdecydowanie jedną z jej ulubionych czynności na liście, były pogawędki z Pląsającą Sójką, z którą zdążyła się zaprzyjaźnić.
— Oj, skarbeńku, może niedługo będziesz — kocica uśmiechnęła się tajemniczo, wzbudzając swym zachowaniem ciekawość w tortie, która zmarszczyła łagodnie brwi, przechylając główkę w bok.
— Huh? Co masz na myśli?
— Dwa słowa, słodziutka - Orliczek i Cętunia
Kocica zamarła. Przecież.... jej synek by jej powiedział, prawda? Znaczy się... owszem, był już duży i nie musiał pytać mamy o zgodę, jednakże Koniczynka była wręcz pewna, że gdyby jej Orliczek związałby się z kimkolwiek, to z pewnością poznałaby przyszłego synowego czy też synową.
Wbiła wzrok w swe łapki, nadal przerzucając między nimi kupkę mchu. Słowa towarzyszki nadal dzwoniły jej w głowie, mimo srogiej ciszy, która zapadła między kocicami.
— M-mówisz...? — jej głos był przygaszony, jakby drżący, sprawiając wrażenie, jakoby kotka miała się zaraz rozpłakać.
— Wiem co widzę, skarbeńku, ta dwójka zdecydowanie coś ze sobą kręci
Kotka skinęła łebkiem. Wstała, podziękowała za rozmowę, po czym ruszyła na poszukiwania Orlikowego Szeptu, którego znalazła dosyć szybko. Biały rozmawiał właśnie z Bluszczową Łapą, swoją siostrą, jednakże widząc swoją matkę, jeszcze bardziej się rozweselił. Tortie uśmiechnęła się ciepło do swych dzieci, witając się z każdym najczulej, jak tylko potrafiła. Liznęła córeczkę po nosie, po czym poprosiła cicho, czy mogłaby zostawić ją i Orliczka samych na chwilkę. Ta nie miała nic przeciwko, uśmiechnęła się jedynie pogodnie i podreptała w stronę Tańczącej Zorzy.
— O co chodzi, mamo?
— Wiesz skarbie... rozmawiałam z Sójką i ona powiedziała, że ty i Cętkowana Łapa macie się ku sobie. Nie zrozum mnie synku źle, jeśli to prawda, to cieszę się twym szczęściem, kochanie, nie zamierzam też wpychać się w twoje sprawy, jednakże wolałabym po prostu mieć pewność, że wiesz co robisz, że z kochającej się kotki i kocura mogą zawitać na świat nieplanowane dzieci — miauknęła cicho, nie chcąc, żeby ktokolwiek to usłyszał.
< Synek? Spóźniona lekcja o pszczółkach i motylkach >
Wybaczcie, ale śmiechłam XDDD
OdpowiedzUsuńJa też xDD
Usuń