Bura vanka wymieniła pospieszne spojrzenie z czarną pointką. Nie potrzebowały ani słowa, aby zrozumieć to, co obie miały teraz w głowach. Trzeba za nimi iść. Natychmiast. Kiwnęły szybko łbami i ruszyły przed siebie, w poszukiwaniu dwójki uczniaków. Zatrzymały się gwałtownie, docierając na miejsce i widząc, jak Maślak tapla się w wodzie. Co prawda, Łzawy Taniec nauczyła ją pływać i kotka nie sprawiała wrażenie, jakby miała większy problem w tej kwestii, aczkolwiek chyba sam fakt, że tam wylądowała, przesądzał cały pojedynek. Córka Żurawinowego Krzewu posłała Szaklakowej Łapie spojrzenie przepełnione jadem. Co ten mały gnojek sobie myśli? Że może od tak wrzucać do wody jej uczennicę? Och, w jego małej głowie pająki zdążyły już zapewne zaplość sieci!
Córka Żwirowej Gwiazdy wyszła z wody i otrzepała się, patrząc w kierunku dwójki wojowniczek rozbawionym wzrokiem.
— Nic mi nie jest, wszystko gra! Miałam malutką kąpiel, to tyle — zapewniła z szerokim uśmiechem. Łzawa ruszyła w jej kierunku zdruzgotana. Co za nieudaczniczka...
— Malutką kąpiel? Malutką kąpiel? Pozwoliłaś jemu, aby cię tam wepchnął? Ty? — zapytała z wyrzutem, obracając głowę w kierunku Szakłaka. Rybi Ogon westchnęła głęboko.
— Dlaczego to zrobiłeś? — zapytała spokojnie, patrząc brązowymi oczami na swojego ucznia. Cała jej postawa zdradzała ogromną cierpliwość, którą kiedyś miała tylko do Łezki.
To nie fair. To jej mentorka, nie jego. Była pierwsza! No, druga, jej matka była pierwsza, ale w każdym razie była przed nim!
— A co niby miałem zrobić? Ona trenuje od dawna, jakie miałem szanse? — prychnął obojętnie, odwracając wzrok i patrząc na ziemię. Łzawy Taniec nadęła policzki, ruszając w jego kierunku.
— Wiesz, kim jesteś? Tchórzem. Nie umiałeś stawić czoła przeciwnikowi, więc poszedłeś na łatwiznę! Mało elegancko, nie sądzisz? — warknęła, patrząc na niego z obrzydzeniem. Nie zauważyła nawet, jak Rybi Ogon otwiera szerzej oczy, zdziwiona tym nagłym słownym atakiem jej byłej uczennicy w kierunku aktualnego wychowanka.
— Ach, tak? Ja jestem tchórzem? Myślisz, że gdy ktoś zaatakuje nasz klan, kogokolwiek będzie obchodziła elegancja, czy zasady? Zrobiłem to, co musiałem, aby wygrać. To nie moja wina, że nie potrafisz nawet wytrenować uczennicy — syknął zdenerwowany, wbijając pazury w ziemię. Łzawy Taniec poczuła, jak w jej wnętrzu wręcz się gotuje. Co za lisie łajno! Śmierdzący kawał lisiego gówna!
— Coś ty powiedział, wypłoszu?! — wrzasnęła, a futro na jej karku najerzyło się. — Może zamiast oceniać innych wziąłbyś się za siebie? W prawdziwej walce leżałbyś w dwóch kawałkach pomiędzy tamtymi drzewami, a twoje flaki barwiły by trawę. — Wskazała łapą na miejsce, które miała na myśli, nie odwracając jednak ani na chwilę wzroku od ucznia. Rybi Ogon pokręciła głową z niedowierzeniem.
— Czy ty się w ogóle słyszysz, Łzawy Tańcu? — powiedziała rozeźlona kocica — zwracasz się do mojego ucznia, panuj nad słowami.
Łezka poczuła, jak w jej serce wbija się mała, malutka ugiełka, która przebija je na wylot. Jej ucznia? A ona to co? Zwykła wojowniczka, jak każdy inny w obozie? Obróciła głowę i rzuciła kocicy przepełnione żalem spojrzenie.
— Maślaczku, skarbie, idziemy — syknęła, ruszając w kierunku obozu. Szylkretka spojrzała przepraszająco na dwójkę kotów i ruszyła za swoją mentorką.
— Nie myślisz może, że podchodzisz do tego... Zbyt emocjonalnie? — zapytała uczennica, dorównując jej kroku. Łzawy Taniec zmierzyła ją od stóp do głów.
— Nie przypominam sobie, abym prosiła cię o opinię — warknęła — ten dureń pożałuje dnia, kiedy ze mnie zakpił.
Maślakowa Łapa westchnęła głęboko. Doprawdy, chciałaby już mieć ten trening daleko za sobą...
< Szakłaku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz