— Wystarczy — powiedziała im o osiemdziesiąt księżyców starsza kocica. — Myślę, że Rozżarzony Popiół i Rybi Ogon mieli rację.
Obie kotki zwróciły swój wzrok na Pierzastą Gwiazdę.
— T-to znaczy? — odezwała się Żurawinowa Łapa.
Nie odpowiedziała, a jedynie zamknęła na chwilę oczy i wzięła głęboki wdech, by za chwilę ze świstem go wypuścić przez swój czarny nos. Po tym uśmiechnęła się do dwóch uczennic z Klanu Nocy, a napięte mięśnie obu kotek rozluźniły się.
— Po powrocie do obozu od razu zwołam klan, by was mianować na wojowniczki — wytłumaczyła. — Wracajmy — dodała, a następnie wstała i zaczęła iść w stronę zagajnika, który znajdował się nad rzeką.
Po przejściu przez wejście w krzewach, kocica o czarnym futrze rozejrzała się, a kiedy upewniła się, że większość kotów jest obecnych w obozie, wskoczyła na leżące na ziemi drzewo, by za chwilę wydać z siebie głośne miauknięcie, dzięki któremu członkowie jej klanu wiedzieli, że mają się przed nią zgromadzić.
— Żurawinowa Łapo, Żwirowa Łapo, wystąpcie — zaczęła, a gdy dwie uczennice wyłoniły się z małej grupki, kontynuowała. — Rybi Ogonie, Rozżarzony Popiele — zwróciła się do kocicy siedzącej ze swoimi kociętami i kocura o białym futrze w rude plamy. — Czy wasze uczennice są gotowe na ukończenie treningu?
W odpowiedzi kiwnęli oni głowami.
— Czy przysięgacie bronić swojego klanu i postępować według Kodeksu Wojownika? — zapytała Pierzasta Gwiazda, mówiąc do Żwirowej Łapy i Żurawinowej Łapy.
— Przysięgamy!
Kocica o czarnym futrze uśmiechnęła się do nich.
— Z mocy Klanu Gwiazdy nadaję wam nowe imiona — oznajmiła. — Żwirowa Łapo, od tej chwili będziesz nazywana Żwirową Ścieżką, zaś ty, Żurawinowa Łapo, Żurawinowym Krzewem. Klan Nocy wita was jako swoich wojowników!
Siedzące przed nią koty zaczęły wykrzykiwać nowe imiona, a uśmiechy na ich pyszczkach sprawiały, że Pierzasta Gwiazda czuła się dumna ze swojego klanu, który z każdym księżycem stawał się coraz silniejszy. Zaczekała, aż ucichną, by przejść do kolejnej istotnej sprawy.
— Chcę jeszcze coś powiedzieć — swój wzrok zwróciła na kocura o czekoladowym futrze i zielonych oczach. — Myślę, że Szelest wie, co zrobił i żałuje za to. Z tego powodu chcę go mianować na mojego ucznia, by pod imieniem Szeleszczącej Łapy kontynuował ze mną swój trening — oznajmiła. — To koniec zebrania — zakończyła, a następnie zeskoczyła z leżącego na ziemi drzewa i podeszła do z lekka zdezorientowanego kocurka, by dotknąć jego nosa.
— Widzimy się jutro o porze szczytowania słońca przy Starym Dębie — miauknęła, po czym odeszła, kierując się w stronę stosu ze zdobyczą.
Szeleszcząca Łapo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz